Trwa wczytywanie strony. Proszę czekać...
Piątek, 29 marca. Imieniny: Marka, Wiktoryny, Zenona
23/09/2018 - 17:35

Swój człowiek

(proszę, bez aluzji!)

„Swój człowiek”, czyli członek plemienia dla innych w plemieniu, na Nowej Gwinei jeszcze niedawno był ludożercą. W 28 państwach afrykańskich oraz kilku na Bliskim Wschodzie „swoi ludzie” (ciocia i stryjenka) dokonują wycięcia łechtaczki dorastającej panience (czasem kawałkiem szkła lub blachą po puszce coca-coli). Podobno dziennie dokonuje się na świecie 6 000 takich „operacji”.

W Gambii „swoi ludzie”  polują na czarownice (zwyczaj znany i w dzisiejszej Polsce, w wersji nieco łagodniejszej, ale nieraz bolesnej). Jakoby w Stanach Zjednoczonych 100 000 dzieci jest więzionych w celach seksualnych. Słyszałem, że „same się proszą”. Pewna grupa brazylijskich Indian ma zwyczaj zakopywać żywcem dzieci, poczęte poza małżeństwem (to ostanie z: https://www.piotrskarga.pl

Dla swoich plemion ci Papuasi, Indianie, Arabowie, Murzyni są tak samo „swoimi ludźmi”, jak nasi kochani kandydaci na radnych, burmistrzów itd. bywają dla wyborców z tej samej wioski. Jeśli kandydat mówi: „jestem z waszej wsi, z waszej krwi, z waszego potu” – to może też znaczyć, że jest podobnie obciążony genetycznie. I czasem rzeczywiście jest, co nieraz widać gołym okiem. Choć nie zawsze.

Wolałbym (ale nie ma nadziei), żeby kandydat, mający wypisane na plakacie słowa „swój chłop” (lub podobne), starał się nie kłamać, nie garnąć „pod siebie”, nie upijać do nieprzytomności, nie opluwać przy pomocy pijaczków lub hakerów innego kandydata. „Swój”, czyli przyzwoity jak… jak… jak wyborca.

Gdy słyszę „swój człowiek”, czuję się nieswój. Durny inteligent zagubiony wśród kiboli. Bardzo swoich.