Trwa wczytywanie strony. Proszę czekać...
Czwartek, 28 marca. Imieniny: Anieli, Kasrota, Soni
23/07/2018 - 12:35

Taksówkarz

(w ujęciu dziejowym)

Nie wszyscy muszą to pamiętać, ale zawód taksówkarza w Polsce stanu wojennego był jak „von” albo „de” przed nazwiskiem. Po prostu wielu ludzi, wyrzuconych z państwowych instytucji, zostawało taksówkarzami, by jakoś zarabiać pieniądze. Była to zatem jakaś część (młodej zazwyczaj) politycznej, uczciwej, elity. Taką osobą był mój młodszy brat, który po kilku latach, w nowej Polsce, znalazł się w szerokim kierownictwie europejskich potęg ubezpieczeniowych – w ich tutejszych agendach.

Bardzo mnie więc bawi, gdy niejaka Iwona Mularczyk dostrzega, iż Leszek Zegzda był taksówkarzem. Dowodzi to, że młodzi nie umieją czytać politycznego „who is who”. W ogóle państwo Mularczykowie bywają zabawni, gdy przychodzi do opisu przeciwników. Pamiętam, gdy mąż pani Iwony, nikomu nieznany Andrzej, określił innego Andrzeja, Czerwińskiego, jako „noszącego teczkę za Tuskiem”. Miał to być pomniejszający osobę przeciwnika epitet. No, raczej nie był, jeśli zważyć, że Tusk jest tam, gdzie Kaczyński z Mularczykiem nigdy nie będą. Wyszło na żałosną skargę.

Iluż to wielkich ludzi nosiło teczki za swymi poprzednikami, swymi przywódcami… zazwyczaj otwarty umysł działa ożywiająco na otoczenie. Otwarty, powtarzam. Niekoniecznie stosuje się to więc do otoczenia bizantyjskich potęg: Kuchcińskiego z Karczewskim, Makuszyńskiego, pardon, Morawieckiego z Terleckim.

Na obronę pani Mularczykowej ktoś wspomina premier Szydło, która też „wyszła z worka”. No ale pani Premier załatwiła pociąg dla stacyjki Brzeszcze. Czyli że pani Iwona załatwi szybką linię do Krakowa…

Ja jednak nie mam pociągu do tego rodzaju nowalijek. Co innego gdyby posłanka Mucha (z PO)... Głosuję na nią – zbudowała Stadion Narodowy.

W sam raz coś dla naszej Sandecji.