Od powrotu podhalańczyków do Nowego Sącza może zależeć małżeńskie szczęście
Paweł Szkaradek mieszka w Siennej w gminie Gródek na Dunajcem. Od trzech lat jest zawodowym żołnierzem. Służy w kołobrzeskim batalionie zmechanizowanym.
- Kiedy zdecydowałem się na to, żeby służyć w wojsku, dostałem propozycję pracy w Chełmie. Wyboru nie było, bo przecież w Nowym Sączu, nie ma tak jak przed wojną, podhalańczyków. A oni powinni tutaj wrócić, bo to nie tylko honor i prestiż dla naszego miasta. Dla niektórych to kwestia małżeńskiego szczęścia.
Paweł jest kawalerem, ale w Chełmie, Warszawie i wielu innych miastach Polski ma żonatych kolegów z Nowego Sącza i okolić, którym bardzo doskwiera rozłąka z rodziną.
- On na jednym końcu Polski, ona z dziećmi w Nowym Sączu. W takiej sytuacji jest niejeden zawodowy żołnierz. Koledzy mówią, ze to osłabia rodzinne więzi i zwyczajnie tęsknią za domem. Gdyby tak na miejscu, jak kiedyś, służyli podhalańczycy, nie byłoby tego problemu. Dlatego uważam, że powrót 1 pułku strzelców podhalańskich to doskonały pomysł.
O akcji zbierania podpisów dowiedział się z łamów "Sądeczanina" i jak mówi nie zastanawiał się ani chwili.
- Stwierdziłem, że sam włączę się w to przedsięwzięcie. Im więcej ludzi będzie o to zabiegać, tym szybciej podhalańczycy wrócą do Nowego Sącza. Mamy wielu znajomych którzy są gotowi się w to zaangażować. Mam nadzieję, że uda nam się zebrać mnóstwo podpisów. Już teraz dogadaliśmy się z Sądecką Biblioteką Publiczną, Muzeum Okręgowym w Nowym Sączu i Teatrem Nowym przy Jagiellońskiej, które zgodziły się, żeby u nich tez były wyłożone listy.
Paweł i jego znajomi nie zamierzają się ograniczać tylko do Nowego Sącza.
- Podpisy będziemy zbierać nie tylko wśród wojskowych zamierzamy to zrobić na dużą skalę. Biorę listy i ruszam w Polskę mówi.
[email protected] fot. Jm