Trwa wczytywanie strony. Proszę czekać...
Czwartek, 28 marca. Imieniny: Anieli, Kasrota, Soni
27/01/2021 - 16:40

"A jak ten dramatyczny okres przetrwał mój mąż?"

Czytając ten tekst, przypominam sobie własne odczucia, własne doświadczenie ciemności i to, jak w tajemniczy sposób zamieniło się ono we wspólne przeżywanie – nie waham się użyć tego słowa – szczęścia: […].

Pierwszą noc w szpitalu spędziłam na pozornie bezsensownych rozmyślaniach, rojeniach i modlitwach, żeby zespołu Downa nie było! Dzisiaj myślę, że to irracjonalna i histeryczna prośba została wysłuchana. Cóż bowiem oznacza akceptacja dziecka z zespołem Downa? Znaczy to tyle, że zespół Downa się nie liczy, tak jak by go nie było. Jeśli choroba serca lub wątroby nie musi powodować odrzucenia dziecka, to czemu zespół Downa miałby być źródłem wiecznego poczucia nieszczęścia?  Moim sojusznikiem stało się nieoczekiwanie życie senne i kontemplacyjne. Przed narodzeniem Cecylki przeżywałam koszmary senne, rozgrywające się w scenerii szpitalnej. Widziałam we śnie tę samą podłogę w szachownicę, takie same białe taborety na żelaznych nóżkach, jak później w rzeczywistości. W ciąży starałam się nie przyjmować do wiadomości tych snów i nie dociekać ich znaczenia, tłumacząc je lękami przed porodem. […].

Byłam zadziwiona tym marzeniem sennym. Małe dziecko z zespołem Downa, które postrzegaliśmy jako „biedne”,  bezbronne,  słabe i ułomne, w innej, onirycznej rzeczywistości było przewodnikiem na drodze wtajemniczenia – jak anioł prowadzący Tobiasza. Nawet pies był obecny, jak w tamtej opowieści! Rzecz interesująca, że Tadek i Justyna mieli także piękne, kojące sny o Cecylii – w postaci drzewa albo zaklętego księcia z baśni. Nasze życie senne krótkiego okresu rozpaczy, a potem długiego okresu melancholii pokazuje, jak bardzo niespokojna powierzchnia naszej świadomości, ukształtowana przez stereotypy i konwencje, jest oddalona od cichej głębi „ja”, wolnej od  uprzedzeń i lęku. Widocznie dla naszego głębokiego „ja” zespół Downa nie jest nieszczęściem! Ta strefa ciszy wewnętrznej i akceptacji stała się przestrzenią „Arki” z mojego snu.

Nawiasem mówiąc, w średniowiecznej tradycji mistycznej Arka Przymierza była symbolem kontemplacji – jako widzialny obraz Boga. Wspominając nurt życia wewnętrznego w tym najtrudniejszym okresie, mam poczucie, że narodziny Cecylii nie tylko nas nie załamały czy zubożyły, ale na odwrót, wzbogaciły naszą świadomość. Często w obliczu tragicznych przeżyć ma się wrażenie, że zasłona oddzielająca nas  od spraw ostatecznych staje się na moment prześwitująca, półprzezroczysta, jak „brama z rogu” u Homera.[…].

A jak ten dramatyczny okres przetrwał mój mąż? Gdy Cela miała ponad rok, Tadeusz napisał artykuł - świadectwo zatytułowany Cecylia i my, dla kwartalnika „Światło i cienie”. Czytając ten tekst, przypominam sobie własne odczucia, własne doświadczenie ciemności i to, jak w tajemniczy sposób zamieniło się ono we wspólne przeżywanie – nie waham się użyć tego słowa – szczęścia: […].

Cytaty pochodzą z książki: Anna Sobolewska, Cela. Odpowiedź na zespół Downa,  W.A.B., Warszawa 2002.







Dziękujemy za przesłanie błędu