Trwa wczytywanie strony. Proszę czekać...
Czwartek, 28 marca. Imieniny: Anieli, Kasrota, Soni
04/04/2018 - 14:55

Dobra książka. Mariusz Urbanek "Genialni. Lwowska szkoła matematyczna" (3)

Stefan Banach, Hugo Steinhaus, Stanisław Ulam, Stanisław Mazur, Antoni Łomnicki i wielu innych uczonych tworzyło w latach międzywojennych tzw. lwowską szkołę matematyczną. (…) Ich burzliwe losy, osiągnięcia, kariery naukowe i pozanaukowe, dramatyczne dzieje kończące się w wielu przypadkach śmiercią od kul hitlerowskich okupantów, opisuje Urbanek na tle zmieniającego się życia politycznego i kulturalnego Polski w czasie dwudziestolecia międzywojennego, w trakcie i po II wojnie światowej.

(…) Hugo Steinhaus, od którego zaczęła się historia lwowskiej szkoły matematycznej, urodził się w styczniu 1887 roku w Jaśle. Pochodził z zasymilowanej rodziny żydowskiej. Przodkowie ojca przybyli do Polski na początku XIX wieku z Węgier (ale ich korzenie sięgały Hiszpanii), przodkowie matki zamieszkali w Polsce przed rozbiorami. (…)

Gdy przyszedł czas wyboru studiów, stryj (jasielski „adwokat pierwszej gildy”) doradzał prestiżową i finansowo korzystną adwokaturę, praktyczny ojciec, widząc fascynację jedynego syna wynalazkami i powieściami Juliusza Verne’a, proponował, żeby Hugo został inżynierem. On sam, kiedy dowiedział się od znajomego ojca, że o matematyce najwięcej i najszybciej dowie się na uniwersytecie, zdecydował, że pójdzie na uniwersytet. (…)

Zapisał się na Wydział Filozoficzny Uniwersytetu Lwowskiego (imię swojego założyciela, króla Jana Kazimierza Wazy, uczelnia otrzymała w roku 1919) dla dwóch przede wszystkim przedmiotów: filozofii i matematyki. Pierwszą wykładał sam Kazimierz Twardowski, twórca lwowskiej szkoły filozoficznej, który wprowadził na swoich zajęciach dryl wojskowy, wykłady zaczynał o siódmej rano, a spóźnialskich publicznie łajał, „słowem robił wszystko, za co by innego profesora znienawidzono” – wspominał Steinhaus. Mimo to sale podczas jego zajęć pełne były kłębiących się tłumów studentów: potomek czarnoksiężnika, był sam czarnoksiężnikiem”. Matematyki uczył Józef Puzyna, dziekan, a później rektor uczelni. (…)

Stolica Galicji przyciągała najbogatszych, którzy zrobili majątki na pszenicy z Podola, karpackim drewnie i ropie naftowej z zagłębia Borysławsko-Drohobyckiego. Pili francuskiego szampana, jedli zimą poziomki sprowadzone z Włoch i przepuszczali majątki w kasynach. Steinhaus, dziewiętnastolatek z prowincjonalnego Jasła, mógł tylko z oddali przyglądać się światowym zabawom. „Ani nie widziałem kankana, który był wtedy koroną i finałem zabaw złotej młodzieży” – pisał nie bez żalu. (…)

Na wakacje 1906 roku wrócił do Jasła, a potem wyjechał do Getyngi. (…)
Getynga przyciągała nie tylko Polaków. Wśród studentów było wielu Anglików, Węgrów, Rosjan, a nawet Japończyków i Amerykanów. Przeważali oczywiście Niemcy (…)
Pobyt w Getyndze i wyprawy podejmowane do Hamburga, Hanoweru czy Kolonii z innymi młodymi Polakami (…) stały się lekcją pogłębiających się w społeczeństwach przemysłowych podziałów klasowych, słabo zauważalnych w Jaśle, a nawet we Lwowie. „Ludność robotnicza coraz głębiej zaczynała odczuwać antagonizm do sfer posiadających” – wspominał Steinhaus. Student we flanelowych spodniach i z rakietą tenisową pod pachą narażał się w dzielnicach robotniczych na uwagi o darmozjadach i obibokach. Panie w futrach mogły zostać w dzielnicy fabrycznej oplute i obrzucone błotem.
Ale Getynga to był przede wszystkim czas intensywnych studiów i kontaktów z uczonymi, dla których matematyka była wszystkim. (…)

Cytowane fragmenty pochodzą z książki:
Mariusz Urbanek
 „Genialni. Lwowska szkoła matematyczna”
 Wydawnictwo Iskry, Warszawa 2014







Dziękujemy za przesłanie błędu