Dobra książka. Sądeczanin poleca. R.A. Antonius "Omnium" (1)
Rozdział 2. Świecące ślady i agregat prądotwórczy.
(….) Leżąc na kanapie, myślał o tym, dlaczego nie pamiętał nocnego powrotu do domu. Nic a nic. Może dlatego, że tam było tyle mgły? Nawet dzwonka rowerowego na pożegnanie… Zamiast tego usłyszał, jak mama smutno pociąga nosem, jak tupie nogą w pedał maszyny do szycia, puszczając ją w ruch, i jak w gabinecie trzaskają drzwi, tłumiąc charkoty z radia. Podłogowe klepki zdradziły, że ojciec się zbliża, krocząc przez przedpokój.
Właściwie to Adam odkrył w tym wszystkim muzykę. Mama kiedyś powiedziała, że jest taka nowoczesna muzyka, gorsza jeszcze od jazzu, a nazywa się kakofonia. Wystawił ucho spod pierzyny. Rodzice się żarli.
– Piękna pani udaje głuchą, co? Nic ją nie obchodzą sprawy krajowe i polityka? Ty sobie tutaj szyjesz, a tymczasem nadciągają czarne chmury. Wojna domowa wisi na włosku. W partii już są pęknięcia. Nie, nie ty sobie szyj. Dopóki… – Przez chwilę ojciec zbierał się w sobie. – Dopóki nam tu kogoś nie dokwaterują.
Po tych gniewnych słowach nastąpiły jakieś odgłosy, jakby ojciec nadal kręcił się w kółko, to zbliżał, to zawracał, potem znowu strzeliły drzwi od gabinetu, które dziwnym trafem tym razem nie chciały się domknąć.
– Cholerny dywan! Wlazł!
– I po co tak walisz? Urwiesz klamkę. Za chwilę rozharatasz dywanik.
Głos mamy, siedzącej za maszyną do szycia, z trudem przechodził przez zduszoną krtań. Chłopiec bał się tego. Płacz i łzy mamy zapraszały do domu czarną godzinę, marny los albo inny koniec świata.
– Owszem, obchodzą mnie te sprawy, ale teraz myślę o dziecku – mówiła. – Właśnie szyję zasłony, bo po tym, jak uderzył głową na gimnastyce, razi go światło i Adaś budzi się w środku nocy. Wiesz, że reaguje na pełnię księżyca.
Ojciec chciał coś odpowiedzieć, ale mama walnęła nogą w żeliwny pedał i dürkopp zatrajkotał niczym CKM.
Ojciec musiał odczekać za framugą.
Kiedy przerwała szycie, żeby poprawić nitkę, wystawił głowę.
– Mówiła mi Krasnodarska, że kanocek prostej gwiazdy nie potrafił wywinąć. No to trzepnął głową.
Dürkopp zawarczał, ale stanął.
– Niezgrabiasz – grzmiał ojciec. – No ale nic mu nie będzie. Poleży, dasz mu jakiś syrop, może łyżkę tranu, i po kłopocie.
Dürkopp znowu zawarczał i ruszył.
– A z tej mojej kandydatury na posła mogą być nici… Czy ty słyszysz?! Aha, dla ciebie to nieważne. Klamka jest ważniejsza!
Mama gwałtownie zatrzymała szeroki pedał.
– Tak, tak, cholerne nici – przyznała. – I właśnie się zerwały. Psiamać! Już nawet zwykłych nici nie można kupić. Wszystko po znajomości.
– Oho, teraz przyszpilasz!
– Na szpilkach się trzymać nie będzie.
– Mówię, że mnie przyszpilasz. A ja nie odpowiadam za zaopatrzenie pasmanteryjne. Nie mój pion.
– Wczoraj stałam godzinę w kolejce. Po byle żółty ser.
– Ale za to na świeżym powietrzu.
– Wśród pijaków? Ty nigdy nie stoisz w kolejkach, to nie wiesz.
– Już ty się nie bój. Ja mam kontrolę.
– Powinieneś raz posłuchać, co w kolejkach ludzie gadają. O wojnie też.
– Ciekawe, znawcy się zebrali.
– Jedni mówią, że wybuchnie wojna atomowa, a drudzy, że wodorowa. Kobiety i dzieci się boją!
Po pokoju śmigały wystraszone muchy, jakby przerzucane zdania dźgały w ich napowietrzone ścieżki. (….)
Wybór fragmentów MB. Osoby zainteresowane współpracą w zakresie doboru tytułów do prezentacji zapraszamy do kontaktu; [email protected]