Trwa wczytywanie strony. Proszę czekać...
Piątek, 19 kwietnia. Imieniny: Alfa, Leonii, Tytusa
12/02/2018 - 13:20

Dobra książka. Sądeczanin poleca „Słuch absolutny”, Andrzej Szczeklik w rozmowie z Jerzym Illgiem (1)

„Słuch absolutny” pomaga zrozumieć, skąd biorą się ludzie wyjątkowi, jak wielkiej pracy i pasji wymaga zrealizowanie marzeń. W rozmowie z wydawcą i przyjacielem Jerzym Illgiem profesor Szczeklik opowiada o swoim dzieciństwie, domu, mistrzach i najważniejszych lekturach, etapach kariery i przygodach na zagranicznych stażach. Snuje opowieść o zaangażowaniu w Solidarność i represjach w stanie wojennym, spotkaniach z Papieżem, wyprawach w ukochane góry.

Namówienie profesora Andrzeja Szczeklika na przeprowadzenie z nim czegoś, co zwykło się nazywać wywiadem rzeką, było zajęciem trudnym i zajęło mi kilka lat. Po niezwykłym sukcesie jego wydanych w Znaku książek: Katharsis, O uzdrowicielskiej mocy natury i sztuki oraz Kore. O chorych, chorobach i poszukiwaniu duszy medycyny starałem się przekonać ich autora do udziału w takiej rozmowie, która pomogłaby jego licznym czytelnikom, przyjaciołom i pacjentom znaleźć odpowiedź na pytanie, skąd bierze się ktoś tak wyjątkowy. Pytań cisnęło się mnóstwo: co – jaki dom? lektury? mistrzowie? okoliczności? – formują osobowość tak bogatą, jak możliwa jest erudycja tak oszałamiająca, ogarnięcie horyzontów tak rozległych – od astronomii, mitologii, alchemii, poezji po historię medycyny i jej odkrycia najnowsze, łączenie talentów tak różnorodnych – od niezwykłej sztuki lekarskiej, legendarnego wręcz daru diagnozy, cenionych w świecie odkryć naukowych, poprzez wirtuozerską grę na fortepianie, po grę w tenisa, chodzenie po górach i brawurową jazdę na nartach.

Był bowiem profesor Andrzej Szczeklik postacią nieomal mityczną. Dla wszystkich, którzy znali go bliżej czy choćby zetknęli się z nim przelotnie, pozostanie niepojętą zagadką, jak potrafił łączyć wszystkie swoje zajęcia: kierowanie kliniką (i użeranie się z urzędnikami szpitalnej administracji), pracę naukową (był najczęściej cytowanym za granicą polskim uczonym), starania o granty i aparaturę, światowe kongresy i wykłady, aktywną działalność w PAU, członkostwo w Papieskiej Akademii Nauk , rozległe lektury, twórczość literacką (książki, eseje pisane do kolejnych numerów „Zeszytów Literackich”, wieloletnia praca nad pomnikowym podręcznikiem chorób wewnętrznych , po jego śmierci nazwanym po prostu Interną Szczeklika). (…)

Andrzej – niech mi wolno będzie tak go tu nazywać – długo bronił się przed moimi nagabywaniami. Oczywiście nie ułatwiał sprawy ogrom jego obowiązków. (…) W końcu udało mi się przekonać go, byśmy podjęli taką próbę. W sierpniu i październiku  2011 roku spędziliśmy dwa pracowite weekendy w jego górskim domu w Kościelisku, nagrywając kilkanaście godzin rozmowy na bardzo różne tematy. Niestety, nie było nam dane jej kontynuować. (…)

(…) Nie znam nikogo, kto byłby bliższy nieśmiertelności. Wydaje mi się, że on sam w jakiejś mierze w tę nieśmiertelność swoją wierzył. (…) Ktoś, kto jak żaden inny lekarz potrafił wysłuchać u swoich pacjentów najsubtelniejsze szmery i zakłócenia rytmu (…) przed kim ludzkie serce nie miało tajemnic, kto uratował tysiące ludzi – nie potrafił uratować samego siebie, przegrał pojedynek z własnym sercem, które zdradziło go nieoczekiwanie i odmówiło posłuszeństwa – co z pewnością wydawało mu się niemożliwe. Myślę, że padł tego poczucia nieśmiertelności ofiarą: jak podziwiani przezeń greccy herosi nie potrafił przyznać się przed ludźmi – a może i przed samym sobą – do słabości, do tego, że jemu – wysportowanemu, wiecznie młodemu mężczyźnie (…) może się coś tak banalnego przytrafić.

(…) Mimo, że nominalnie dwa lata wcześniej przeszedł na emeryturę, pozostał niesłychanie aktywny, zakres jego zajęć nie tylko się nie zmniejszył, ale obejmował coraz to nowe obszary. (…) Przyjaciele obserwujący z bliska to rosnące tempo i nadmiar obowiązków byli przerażeni. Jeden z nich powiedział mi: „On chyba chciał udowodnić sobie, że dysponuje jakimiś nadludzkimi mocami, ale na nas sprawiało to wrażenie biegu ku samozagładzie”.

Stąd wiadomość o tym, że dopadł go ciężki zawał i leży w swojej klinice na intensywnej terapii, z jednej strony była gromem z jasnego nieba, z drugiej – czymś, czego ludzie będący na co dzień blisko profesora mogli się obawiać. (…)

„Słuch  absolutny”, Andrzej Szczeklik w rozmowie z Jerzym Illgiem, wyd. Znak, Kraków 2014
Cytowane fragmenty pochodzą ze Wstępu







Dziękujemy za przesłanie błędu