Trwa wczytywanie strony. Proszę czekać...
Wtorek, 16 kwietnia. Imieniny: Bernarda, Biruty, Erwina
20/10/2018 - 16:05

Jak naprawdę wyglądał ten nasz prastary, Nowy Sącz?

Kto pokaże nam prawdziwie Nowy Sącz sprzed wieków? Historyk, od bajkopisarza różni się tym, że temu drugiemu wystarcza wyobraźnia, a pierwszy, oprócz odrobiny pomysłowości, potrzebuje źródeł.



Na początek małe przypomnienie z podstawówki lub gimnazjum (w zależności od daty urodzenia Szanownych Czytelników): źródła historyczne to wszelkie zachowane ślady działalności człowieka, z których możemy czerpać wiedzę o przeszłości. Przy czym pojęcie „wszelkie” należy rozumieć ściśle – archeolodzy równie mocno cieszą się z odnalezionych grobowców, co z… wysypisk śmieci, na których znajdują cały przekrój codzienności ludzi dawnych epok.

Nie będzie to jednak materiał edukacyjny z podstaw metodologii historii, ale krótka refleksja, jak w świetle powyższej definicji wygląda stan zachowania i rozpoznania archiwaliów do dziejów Nowego Sącza.

Źródła archeologiczne

Niestety tych nie mamy za wiele. Zakrojone na szerszą skalę badania prowadzone były kilkadziesiąt lat temu i obejmowały w zasadzie pozostałości najstarszych osad na Sądecczyźnie: Biegonice, Naszacowice, Chełmiec, Marcinkowice, Podegrodzie. W samym mieście kopano tylko bardzo punktowo i nie wszędzie. Efektem takich prac są np. odsłonięte fundamenty starego ratusza na Rynku.

Sporo badań przeprowadził archeolog z Muzeum Okręgowego Bartłomiej Urbański, m.in. sondował obszar zamku (choć z mało pocieszającym efektem, ponieważ eksplozja z 1945 r. wymieszała ziemię, zacierając większość śladów).

Najbardziej okazałe eksploracje wykonane zostały z inicjatywy Parafii Ewangelicko-Augsburskiej na terenie dawnego kościoła franciszkanów. One też są wzorowym przykładem, co po archeologach powinno pozostać – odsłonięte spod ziemi pamiątki sprzed 700 lat. Do pełnego sukcesu wciąż brakuje tylko pieniędzy, które pozwoliłyby zorganizować tam park archeologiczny.

Ta przeszkoda jest zresztą największa w kwestii wykopalisk – nie ma funduszy, by je przeprowadzać. Drugą przeszkodą jest brak woli. Żaden inwestor, przystępujący do budowy czegokolwiek na obszarze historycznym, nie jest zainteresowany, żeby na teren robót wkroczył archeolog, który najpierw spowolni prace, a potem, nie daj Boże, coś w ziemi znajdzie i będzie chciał inwestycję zablokować.


A jak już stanie nowy dom, albo wylany zostanie świeży asfalt, szansa na dotarcie do ukrytych w ziemi zabytków przeszłości jest zerowa. Sądeccy pasjonaci historii doskonale wiedzą gdzie i kiedy łyżki koparek kruszyły średniowiecze cegły i drewniane belki…

Obiekty architektoniczne

Budynek także jest źródłem. W tym przypadku sytuacja jest lepsza, ale nie idealna. Większość obiektów zabytkowych powstała po wielkim pożarze miasta w 1894 r. Pozostałości wcześniejszych epok, jak zachowane oryginalne gotyckie sklepienie kościoła Ducha św., to prawdziwe cymelia.

Wiele budynków zniknęło bezpowrotnie, choćby większość dawnych kościołów i kamienic. Niektóre można próbować odtworzyć wykorzystując ikonografię miasta, ale ona również ma metrykę dopiero XIX-wieczną. Brak nam natomiast profesjonalnych badań architektonicznych zachowanych zabytków, dzięki którym moglibyśmy próbować odtworzyć ich wcześniejszy wygląd.

Najbardziej zaawansowane badania przeprowadzone były po wojnie w kościele św. Małgorzaty. Dzięki nim Czesław Elster wykonał cykl rysunków, obrazujących fazy przekształceń architektonicznych świątyni, ale nie są one w Sączu powszechnie znane. A założę się, że mało kto nie byłby zainteresowany choćby graficznymi rekonstrukcjami dawnych sądeckich budowli.

Jaką ciekawostką byłyby makiety, pozwalające „zobaczyć” Sącz z roku 1292, 1596, 1772… Pierwsza tego typu prezentacja ma powstać w nowej siedzibie Muzeum. W dzisiejszych czasach, gdy graficy komputerowi potrafią wygenerować perfekcyjne modele w 3D, aż prosi się, by kilku z nich, przy pomocy architektów i historyków sztuki przeniosło nas do przeszłości niemal dosłownie!

Źródła pisane

Tych jest oczywiście najwięcej, ale nigdy na tyle, by zadowolić historyków. Ich liczba rośnie wykładniczo: im młodsza epoka, tym więcej. Dla potrzeb naszego tekstu możemy je podzielić na trzy grupy: stracone na zawsze, potencjalnie możliwe do znalezienia oraz dobrze znane historykom.

Stracone na zawsze

Ten pierwszy zbiór częściowo znamy, tzn. wiemy co straciliśmy. Nasza wiedza opiera się głównie na zapiskach o. Jana Sygańskiego, który korzystał z archiwaliów zniszczonych we wspomnianym wcześniej pożarze. Wiemy także mniej więcej, co utraciliśmy podczas II wojny światowej. Ale musimy zakładać, że istniały źródła, o których nie wiemy, że istniały i przepadły w nieznanych okolicznościach. Czego byśmy się z nich dowiedzieli, na zawsze pozostanie tajemnicą.

Poszukiwanie nowych źródeł

Zbiór drugi w części jest zagadką. Jest on też największym i najpilniejszym wyzwaniem. W sytuacji, gdy przeszłość Nowego Sącza jest w ogólnych zarysach całkiem nieźle rozpoznana, podstawowym zadaniem historyków powinno być poszukiwanie nowych źródeł, docieranie do informacji dotąd nieznanych, które mogą albo rozjaśnić mroki, albo nawet wywrócić do góry nogami dotychczasowe przypuszczenia i hipotezy.







Dziękujemy za przesłanie błędu