Trwa wczytywanie strony. Proszę czekać...
Czwartek, 28 marca. Imieniny: Anieli, Kasrota, Soni
09/02/2019 - 11:05

Jak nie być frajerem. Ekonomia niepewności (2). Kim jest frajer?

Frajer to bardzo nieładne słowo. Posługiwanie się tym terminem w języku pisanym jest wręcz na granicy dobrego smaku. Jednocześnie okoliczności, w jakich stosuję to określenie, czynią je najbardziej adekwatnym. Słownik języka polskiego przychodzi z pomocą i podpowiada kilka synonimów: „naiwniak”, „gapa”, „trąba” czy „głuptas”. Każde z wymienionych słów nieźle oddaje konotację określenia „frajer”, ale brakuje im pewnego komponentu, który z mojego punktu widzenia ma znaczenie fundamentalne.


Jak nie być frajerem. Fot. geralt/Pixabay
Jeśli kupujemy używany samochód i płacimy zań 50 tysięcy zł, a sąsiad po gruntownych oględzinach stwierdza, że pojazd nie jest wart więcej niż 40 tysięcy, być może ktoś przylepi nam łatkę „frajera”, ale budzi to nasz wewnętrzny sprzeciw, ponieważ nie czujemy się specjalistami od samochodów i w gruncie rzeczy liczyliśmy się z tym, że kupując samochód, przepłacimy. Być może następnym razem samochód pójdziemy kupować z sąsiadem, ale nie zgadzamy się na to, aby ktoś nazywał nas frajerem.

 Jeśli sprzedawca-domokrążca „wciśnie” nam odkurzacz za 3 tys. zł, który sam odkurza, pierze i prasuje, a tydzień później okaże się, że nasze nowe AGD żadnej z tych funkcji nie wykonuje na przyzwoitym poziomie - wówczas w duchu stwierdzimy, że byliśmy strasznie naiwni... ale mimo tego autor tego tekstu nie określi nas „frajerami”.

Obydwa przykłady przedstawiały opis zachowania, które można zaklasyfikować jako naiwność. Ot, dana osoba spodziewa się jednego, a potem ze zdumieniem odkrywa, że prawda jest radykalnie inna. Co takiego musiałoby się zdarzyć, żeby wskazane postawy określić mianem frajerstwa? Odpowiedź jest prosta – hybris, pycha, arogancja. „Frajer” to ktoś, kto wręcz gardzi wszystkimi dookoła, sugerując, że zachowują się „nielogicznie”, „nieracjonalnie” i głupio a finalnie okazuje się, że to on nie miał racji, i że to on był naiwniakiem. Przy czym poziom „zdziwienia” ostatecznym rezultatem jest tym wyższy, im więcej arogancji wykazał, głosząc wyższość swojego działania.

Teraz przeskoczmy do zupełnie innej bajki

Szeroko rozumiana nauka jest niewątpliwie jednym z największych osiągnięć ludzkości. Upowszechnianie osiągnięć nauki trwa nieprzerwanie od czasów oświecenia i zajmuje coraz to nowe obszary zdominowane wcześniej przez mity, religie, wyobrażenia ludowe i tradycje. W konsekwencji wykrystalizował się fenomen działania opartego na faktach, którego przejawem są chociażby evidence-based medicine (w medycynie) lub evidence-based policy (w ekonomii). Podstawowym założeniem tego podejścia jest twierdzenie, że działanie musi opierać się na wiarygodnych teoriach naukowych, których skuteczność i bezpieczeństwo zostało potwierdzone odpowiednimi badaniami empirycznymi. Wszelkie działanie niezgodne z tą metodologią jest postrzegane jako zacofane i klasyfikowane jako przejaw wstecznictwa.

Powstaje jednak pewna trudność. Mianowicie metodologiczna specyfika „podejścia naukowego” wiąże się bezpośrednio z jego zasadniczym celem, którym jest „poznanie prawdy”, nie zaś rozwiązywanie konkretnych problemów życiowych. Innymi słowy, metoda naukowa nakierowana jest na ustalenie statusu logicznego (prawda bądź fałsz) stawianych hipotez badawczych, a nie na skuteczność działania.

Istota tej różnicy staje się łatwa do zrozumienia wówczas, gdy rozpatruje się ją przez pryzmat „naukowej niepewności”. W ujęciu historycznym teorie naukowe podlegają przeobrażeniom, czasami dość znacznym, a niekiedy zostają w całości bądź w części sfalsyfikowane. Wynika z tego, że dysponujemy niepełnym obrazem świata, i chociaż wiemy o nim coraz więcej, to jednak z punktu widzenia podmiotu podejmującego decyzje to, czego jeszcze nie wiemy, może mieć o wiele istotniejsze znaczenie od tego, co już udało nam się ustalić.

Kim więc jest frajer? Otóż frajer, to ktoś, kto DZIAŁA w oparciu o pewną teorię, koncepcję lub model naukowy, która z czasem okazuje się błędna lub niekompletna, natomiast skutki działań frajera są dla niego opłakane. Najlepszą, choć nieco populistyczną ilustracją tego fenomenu jest przykład frankowiczów -  a więc kredytobiorców, którzy zadłużyli się we frankach szwajcarskich, gdyż modele szacujące ryzyko wskazywały, że takie rozwiązanie jest bezpieczne (a zarazem nie brakowało ekspertów podkreślających optymalność takiego działania), a następnie spotkał ich spory zawód oraz olbrzymie nieszczęście finansowe.

Zobacz: Jak nie być frajerem (1), czyli ekonomia niepewności

Frajer to ktoś, kto przez 20 lat jadł margarynę zamiast masła, bo tak sugerowały „najnowsze badania”, a po 20 latach okazało się, że to jednak masło jest zdrowsze. Frajer to ktoś, kto stronił przez połowę życia od tłuszczu, ponieważ wszyscy zachęcający do tego lekarze powoływali się na najbardziej prestiżowe medyczne czasopisma amerykańskie, a jak się okazało kilka lat temu – artykuły w tych czasopismach były sponsorowane przez przemysł cukrowy.

Frajer to ktoś, kto zainwestował niemal cały majątek w fundusze akcji „niskiego ryzyka”, a w czasie kryzysu okazało się, że „niskie ryzyko” było tylko teoretyczną koncepcją istniejącą jedynie w wirtualnej rzeczywistości jej twórców. Frajer to więc zwykle reprezentant JASNOGRODU, który z politowaniem spogląda na CIEMNOGRÓD, to ktoś kto podejmuje decyzje na podstawie swojej wiedzy, nie zdając sobie sprawy z tego, że często o wiele ważniejsze jest to, czego się NIE WIE.

Jak nie być frajerem. Fot. geralt/Pixabay

W tym kontekście warto zwrócić uwagę na nielubiany przez metodologów podział nauki na nauki podstawowe oraz nauki stosowane. Istotą tej klasyfikacji jest konstatacja, że fundamentalnym celem jednych dyscyplin naukowych jest odkrywanie prawdy a innych -  przeobrażanie rzeczywistości w pożądanym kierunku.  

Należy zauważyć, że „problem frajera” praktycznie nie dotyczy nauk podstawowych! Gdyby bowiem dotyczył, wówczas na przykład zwolennicy „teorii płaskości Ziemi”, „kreacjonizmu”, tezy, że ziemia ma najwyżej kilka tysięcy lat, lub kontestatorzy „teorii grawitacji”, „mechaniki kwantowej”  czy „dryfu kontynentalnego” – na gruncie swych ewidentnie błędnych przekonań, podejmowaliby fundamentalnie błędne decyzje. Tak natomiast nie jest. Osoby takie zakładają „normalne” rodziny, wiodą „normalne” życie i zarabiają „normalne pieniądze”. Ich ignorancja naukowa wcale nie przekłada się na ignorancję w działaniu.

Mapa nie zawsze pomoże

Inaczej sprawa się przedstawia w naukach stosowanych. Koncepcje powstałe na gruncie takich dyscyplin jak: psychologia, medycyna, dietetyka, socjologia, ekonomia, zarządzanie czy finanse, są podstawą konkretnych działań rządów państw, inwestorów, polityków gospodarczych, instytucji finansowych oraz zwykłych ludzi. W tych obszarach „problem frajera” potencjalnie uwidacznia się w całej rozciągłości. Należy bowiem mieć na uwadze fakt, że podstawa naukowa tych decyzji wraz z upływem czasu może się zmienić lub zostać odrzucona, a ponadto w przyszłości mogą uwidocznić się skutki uboczne związane z danym postępowaniem, o których wcześniej nie wiedziano.

Wielkie teorie naukowe, powstałe na gruncie nauk podstawowych, jak teoria ewolucji, czy mechanika kwantowa, rozwijają naszą wiedzę o świecie i są bezpośrednim lub pośrednim źródłem wielu innowacji poprawiających ludzką egzystencję, ale nie są podstawą codziennych decyzji - takich, od których uzależnione jest przetrwanie rozumiane zarówno w kategoriach biologicznych jak również biznesowo - gospodarczych.      

Cykl tekstów „Jak nie być frajerem?” będzie zwracał uwagę na to, jak niewiele wiemy o świecie i w jaki sposób naukowa arogancja (która zwykle z prawdziwą nauką nie ma nic wspólnego) może wyrządzić nam krzywdę. Nie spodziewajcie się jednak Państwo, że odkryjecie jakiś „kamień filozoficzny” – cudowny sposób na podejmowanie właściwych decyzji. Ja jedynie zademonstruję, że znacznie lepiej jest przechodzić przez las bez żadnej mapy, aniżeli dysponując błędną mapą i, że w starciu z niepewnością, nasza intuicja często podpowiada nam znacznie lepsze rozwiązania niż przemądrzałe, pseudonaukowe koncepcje.

Celem moich tekstów jest uwrażliwienie państwa na pewne treści, połączone z wykreowaniem swoistego „detektora bzdur”, dzięki któremu być może podejmiecie Państwo o jedną błędną decyzję życiową mniej…

Grzegorz M. Malinowski (sądeczanin, doktor nauk ekonomicznych, filozof. Wykładowca na Akademii Leona Koźmińskiego w Warszawie.)
Kontakt - [email protected]
TT- @grzesiek.mal







Dziękujemy za przesłanie błędu