Trwa wczytywanie strony. Proszę czekać...
Wtorek, 23 kwietnia. Imieniny: Ilony, Jerzego, Wojciecha
28/08/2017 - 15:55

Zygmunt, co ty tu do cholery robisz?

Zdobył już Mount Everest najwyższy szczyt świata. Wszedł też na McKinley, najwyższy szczyt Ameryki Północnej, zdobył również andyjską Aconcaguę - najwyższy szczyt Ameryki Południowej. Teraz kusi go Annapurna, dziesiąty co do wysokości szczyt świata. Czy Zygmunt Berdychowski szykuje się do kolejnej wyprawy?

Kiedy trzy lata temu Berdychowski stanął na szczycie Mount Everest, wielu jego znajomych mówiło, że to tylko rozbudzi jego apetyty na zdobywanie najwyższych gór świata. Mieli rację. Z końcem września 2016 zdobył himalajski szczyt Cho Oyu.  

Teraz  marzy mu się Annapurna, pierwszy ośmiotysięczny szczyt zdobyty przez człowieka, który znajduje się na północ od stolicy Nepalu Katmandu. Sięga  8091 metrów nad poziomem morza.

 Czy wyprawa dojdzie do skutku?

- Kusi mnie Annapurna, na której ginie dużo ludzi - zdradza w obszernym wywiadzie udzielonym dziennikowi „Rzeczpospolita”.

To niejedyna wyprawa, która chodzi mu po głowie.

- Może K2, druga góra świata. Ale to kiedyś, w przyszłości - mówi Berdychowski.

Góry to tylko jedna z pasji twórcy Forum Ekonomicznego. Jest także maratończykiem.

- Maraton uczy pokory, ale w zależności od możliwości i umiejętności biegacza to jest walka, trwająca od nieco ponad dwóch godzin do czterech-pięciu. W moim przypadku nieco ponad trzy. W tym czasie pokonując 42 kilometry przechodzi się różne stadia, od euforii do załamania i z powrotem. Maraton jest przewidywalny, choć reakcje organizmu już nie zawsze. W przypadku chodzenia po wysokich górach, nic nie jest pewne.

Bycie himalaistą to przede wszystkim pasja, ale pasja bardzo niebezpieczna. Przygotowania do zdobywania najwyższych ziemskich szczytów mogą niebezpieczeństwa tylko ograniczyć, ale ich nie usuną. Jest też strach przed śmiercią, która w górach zbiera obfite żniwo.

- Kiedy na Mount Everest widzisz zamarznięte zwłoki poprzedników, to dociera do ciebie, że jesteś na granicy śmierci. Strach jest gigantyczny. Tylko od ciebie zależy, czy się uratujesz.

Zdobywanie najwyższych gór świata to nie tylko walka z własną psychiką. To także walka z własnym ciałem, któr ena poziomie kilku tysięcy metrów reaguje zupełnie inaczej niż w normalnych warunkach.

- Między poziomami 5200-5800 metrów budzisz się w nocy w bazie, bo z nosa leci krew jak z kranu - wspomina swoją wyprawę na Mount Everest. - W namiotach trzeciej bazy, na wysokości 6500 metrów,  wieczorem wszyscy kaszlą, bo jest bardzo suche powietrze. Od razu zastanawiasz się: skoro tu jest tak,  to co będzie wyżej? Czy dasz sobie radę? Pytasz sam siebie. Zygmunt, co ty tu do cholery robisz?

Ale Berdychowski ciągle chce gnać do przodu. Teraz na Annapurnę. I wiele osób tego nie pojmuje. Wyjeżdża na kolejne wyprawy i nie wie czy wróci. Może spaść, zamarznąć, odmrozić sobie kończymy i jeszcze wydaje na to swoje pieniądze. Wyprawa na Mount Everest - zdradza w wywiadzie - kosztowała go 45 tys. dolarów.

- I panu się to wszystko podoba? - pyta dziennikarz „Rzeczpospolitej?

- W którymś momencie nie podchodzisz do tego w ten sposób. Patrzę na to jak biegacz. Przebiegniesz półmaraton, to myślisz o całym maratonie. Jak ci się uda , to marzysz o ultramatonie. Budujesz firmę, zatrudniasz pierwszego, drugiego, piątego pracownika i najczęściej nie chcesz się na tym zatrzymać, bo są nowe wyzwania, nowe problemy, które można rozwiązać tylko wtedy, gdy będzie z tobą pracowało więcej ludzi. Jest coś w człowieku, co go napędza. W pewnym momencie nie możesz się już zatrzymać.  

Do zdobycia Korony Ziemi, najwyższych szczytów siedmiu kontynentów, brakuje Berdychowskiemu już tylko McKinley’a (Ameryka Północna), który bezskutecznie szturmował w 2010 roku. Tę kolekcję rozpoczęło wejście w 2007 roku na Mont Blanc (Europa), następnie był Elbrus (Kaukaz) – 2008, Kilimandżaro (Afryka) – 2009, Aconcagua (Ameryka Południowa) – 2010, Masyw Winsona (Antarktyda) – 2011 i Piramida Cortensza (Australia i Oceania) 2012. 

(ami) fot. Wolfgangbeyer







Dziękujemy za przesłanie błędu