Jak zaczynali biegać? Szymon Kulka: "To już 11 lat"
Jak zaczęła się Pana przygoda z bieganiem?
Szymon Kulka: Wszystko zaczęło się od piłki nożnej. Jak każdy młody chłopak, też chciałem grać. Bawiłem się w futbol dwa miesiące i złamałem nogę. To wykluczyło mnie z gry. Wtedy pomyślałem o innym sporcie i zacząłem biegać.
Kiedy pojawiły się pierwsze sukcesy?
- Już w szkole podstawowej w Ropie. W piątej klasie zdobyłem mistrzostwo województwa. To był wielki sukces, który zmobilizował mnie do jeszcze intensywniejszych treningów. Kolejne sukcesy przyszły w gimnazjum, gdy trenowałem w Lipinkach pod okiem Tomasza Świerzowskiego.
Czy ktoś w Pana rodzinie trenował biegi?
- Nikt w mojej rodzinie nie uprawiał sportu. Brat Marcin interesował się sportem, ale nic nie trenował zawodowo. Za to w moje ślady idzie siostra, Regina też lubi biegać. Mogę śmiało powiedzieć, że trochę uprawiamy takie rodzinne bieganie.
A kiedy przyszły pierwsze sukcesy na mistrzostwach Polski?
- Pojawiły się dość szybko, bo już po roku trenowania zdobyłem piąte miejsce na MP, a po dwóch latach zdobyłem pierwsze mistrzostwo Polski. Pamiętam, że było to w Słupsku. Zdominowałem tamte zawody, uzyskując świetny czas na dwa kilometry 5:49. Później to już poleciało.
Na jakich dystansach biega Pan obecnie, jak dużo i często trenuje?
- Trenuję teraz biegi na 10 km i półmaratony, a w przyszłym roku myślę o maratonie. Trenuję od dwóch do trzech godzin dziennie, niejednokrotnie nawet dwa razy w ciągu dnia. Mam rozpisany plan treningowy, którego ściśle przestrzegam.
Pamięta Pan pierwszy medal na mistrzostwach Polski?
- Oczywiście! Tego się nie zapomina. Był to wspomniany już złoty medal w Słupsku. Bardzo się wówczas stresowałem. Teraz mam już w dorobku prawie 30 medali mistrzostw Polski, z tego 18 złotych.
A pierwszy występ w kadrze narodowej?
- Był to mecz międzypaństwowy w 2009 roku pomiędzy Niemcami i Polską. Miałem wówczas 17 lat. Polska wygrała ten mecz, a ja - wygrałem swój bieg.
Ma Pan też w kolekcji medale na arenie międzynarodowej. Jak zostały zdobyte?
- Są to trzy medale z mistrzostw Europy. Jeden z nich - na 10 km. Brązowy. Był to bardzo ciężki bieg, dwa okrążenia przed metą zawodnik z Kenii przewrócił się i już myślałem, że nie będzie tego medalu.
Pamiętam, że po biegu położyłem się na bieżni, tak byłem zmęczony. Dwa lata później zdobyłem pierwsze złoto w ME w biegach przełajowych, a rok temu wywalczyłem srebro w drużynie w ME w kategorii seniorów.
Jaki był dla Pana rok 2017?
- Bardzo dobry. Zdobyłem wspomniane już srebro drużynowych ME, ponadto trzy złote medale w Los Angeles podczas mistrzostw Świata służb mundurowych na 10 km, 5000 m na stadionie oraz w przełajach.
Od ilu lat Pan już biega?
- Zaczynałem w 2007 roku, a więc będzie to już 11 lat. Lubię dłuższe dystanse jak biegi na 10 km, półmaratony i powoli szykuję się do maratonu. Na krótszych dystansach się męczę. Nie ukrywam, że moim celem są Igrzyska Olimpijskie w Tokio w 2020 roku i chcę tam wystartować w biegu maratońskim. Jest to trudny dystans i rządzi się swoimi prawami.
Czym dla Pana jest bieganie?
- Odskocznią od codziennego życia. Gdyby nie bieganie nie zwiedziłbym świata, nie poznał wspaniałych ludzi. To piękna pasja, która pozwala mi się rozwijać i spełniać marzenia. Było nim wysłuchanie Mazurka Dąbrowskiego na najwyższym stopniu podium. Miałem już okazję przeżyć to uczucie i właśnie dla takich chwil warto biegać.
rozmawiał Marek Podraza, Ambasador Festiwalu Biegów