Szpital w Krynicy-Zdroju nie ma szans na przetrwanie w sieci? A kolejki rosną...
Choć mówiło się, że stworzenie sieci szpitali (ze szczególnym naciskiem na włączenie w sieć szpitali powiatowych, takich jak ten w Krynicy-Zdroju) sprawi, że kolejki do specjalistów się skrócą a limity świadczeń, ich nieprzystające do rzeczywistości ograniczenia pójdą w niepamięć, to okazało się, że jest niemal wręcz odwrotnie.
Szpital w sieci musi wykonywać wszystkie procedury tylko do wysokości przyznanego limitu – a tego Krynica niemal od dwóch lat nie miała zwiększanego. Wszystko to, co zrobione zostanie poza limit, szpital musi pokryć z własnej kieszeni. Co oznacza, że musi rezygnować z innych procedur co automatycznie przekłada się na wydłużenie kolejek pacjentów czekających choć na operację biodra itp. Do tego mamy dwie ustawy o minimalnym wynagrodzeniu w służbie zdrowia. Gdy się połączy tylko te dwa czynniki już widać jasno, że długo tak działać nie będzie można. Choć – i tu pewnie Was zaskoczymy – rok 2018 krynicka placówka zamknęła pozytywnym wynikiem finansowym. Jest na małym plusie.
Zobacz też: Krynicki szpital wyszedł na prostą. Przed czasem spłacił wykonawcę
Wcześniej jeśli mały szpital był na minusie musiał z automatu przekształcić się w niepubliczną spółkę. Niby to dość restrykcyjne rozwiązanie, ale zawsze było jakąś szansą, by choć spróbować placówkę utrzymać. Dziś takiej możliwości nie ma. Wcześniej – przed reformą sieciową – szpital po zamknięciu roku kalendarzowego negocjował z NFZ zapłatę za nadwykonania i zazwyczaj wychodził z tych negocjacji zwycięsko. Dziś ta furtka jest zamknięta.
Jak powyższe czynniki wpływają na kondycję szpitala w Krynicy i przekładają się na opiekę nad pacjentami? Dlaczego dyrektorów placówek sieciowych irytują deklaracje rządu o wprowadzeniu 500 plus na pierwsze dziecko? Zapraszamy do obejrzenia naszej rozmowy z dyrektorem Sławomirem Kmakiem.
ES [email protected] Film: Krzysztof Stachura