Trwa wczytywanie strony. Proszę czekać...
Czwartek, 28 marca. Imieniny: Anieli, Kasrota, Soni
27/11/2018 - 12:40

Dlaczego z Kozłowskiego zrobili marszałka choć przegrał wybory do sejmiku?

Choć przegrał, to wygrał. Dlaczego komitet polityczny Prawa i Sprawiedliwości postawił właśnie na niego? Czy jako "nasz człowiek", który teraz będzie rządził Małopolską sprawi, że Nowy Sącz zyska swoje pięć minut? Czy nowy marszałek dźwignie związane z tym wszystkim oczekiwania? Czy będzie samodzielny, czy też sterowany z Warszawy? Czy chce odpowiedzieć "Sądeczaninowi" na te i inne pytania?

Z Witoldem Kozłowskim, nowym marszałkiem Małopolski,rozmawia Jagienka Michalik

Teraz jest pan "naszym człowiekiem", który będzie rządził Małopolską. Za tym stwierdzeniem kryją się wielkie oczekiwania. Wszyscy będą liczyć na to, że na Nowy Sącz spadnie teraz grad pieniędzy na inwestycje, że budowa szybkiej drogi do Brzeska i linii kolejowej Podłęże-Piekiełko ruszą z kopyta... Ciśnienie będzie duże.
Dobrze pani zaczęła z tym pytaniem, bo jednym z moich priorytetów jest rozwiązanie problemów komunikacyjnych południowej Małopolski czyli szybszy dojazd z Brzeska do Nowego Sącza i dalej, z drogowym przejściem na południe Europy oraz budowa nowej linii kolejowej.

Nie boi się pan tego ciśnienia?
W ogóle się tych tematów nie boję. Kiedy mamy  się tym zajmować, jak nie teraz. Tylko teraz, kiedy mamy tę samą polityczną władzę i w regionie i Warszawie, a dodatkowo jeszcze marszałka z Nowego Sączą, mamy swoje pięć minut. Musimy to wykorzystać.  

Wszyscy  dookoła deklarują, że  się tym zajmą łącznie z całym garniturem rządowych ministrów, którzy tak tłumnie w czasie kampanii nam to obiecywali. Ale deklaracje to jedno,  a realne możliwości to drugie.
To nie jest droga należąca do marszałka ani droga wojewódzka, nie wspominając o budowie nowego połączenia kolejowego. Tu chodzi o tworzenie odpowiedniego klimatu dla tych inwestycji, gdzie się da. Współpraca  z władzami centralnymi i zabieganie o to, tworzy jakąś wartość.

Na ile realne jest przyspieszenie realizacji inwestycji teraz, kiedy został pan marszałkiem Małopolski.
-
Trzeba rozmawiać z samorządami, które nie akceptują zaproponowanych  wariantów przebiegu trasy, żeby wreszcie doszły do porozumienia. To na pewno przyspieszy cały proces decyzyjny.

Chce pan wystąpić w roli negocjatora?
A dlaczego nie... marszałek ma pewne instrumenty.

A jakie to instrumenty?
No proszę mnie nie pytać o kuchnię.

Weźmie pan takiego samorządowca i powie mu pan, albo odpuścicie,  albo was odetniemy od kasy dla ważnej inwestycji?
No w życiu pani takich rzeczy nie powiem.

To może porozmawiajmy o kulisach mianowania pana przez komitet polityczny Prawa i Sprawiedliwości na marszałka. To w kuluarach wywołało dyskusje, bo przegrał pan wybory do sejmiku. A tu taka nominacja! Na samego marszałka!
Od tego czy człowiek przegrywa wybory, czy je wygrywa, ani nie przybywa ani nie ubywa oleju w głowie.

Podnosi się argument, że jednak została złamana pewna niepisana umowa, że marszałka wybiera się spośród radnych.  
A jak został  marszałkiem nieodżałowanej świętej pamięci Marek Nawara? Też nie był radnym. A jeśli chodzi o mnie, to przecież nie dostałem pięciu głosów od rodziny, tylko zagłosowało na mnie blisko dziewięć tysięcy ludzi. To tak, jakby zagłosowała na mnie całkiem duża gmina. Natomiast sam wynik wyborów nie jest jedyną przesłanką do piastowania tego stanowiska. Gdyby tak było, to marszałkiem Małopolski powinna zostać pani Anna Pieczarka, która miała rewelacyjny wynik. Zdobyła ponad siedemdziesiąt tysięcy  głosów.

A jakie są te inne przesłanki?
Już pani dałem odpowiedź

 Chodzi ten olej w głowie?
Tak,  chodzi o ten olej. Proszę poczytać moje CV i to, co dotąd zrobiłem w swoim zawodowym życiu.

Olej w głowie to jedno, ale jeż też kwestia jeszcze innych predyspozycji. Teraz będzie pan rządził całym wielkim województwem.
- Trzeba mieć wiedzę i doświadczenie. Widać ci, którzy o tym zdecydowali, uznali, że mam wystarczające kompetencje, żeby temu podołać. A to czy tak się stanie, przyszłość pokaże. A te pani pytania... mam wrażenie, że prowadzi pani jakąś wiwisekcję.

To nie wiwisekcja. Te kwestie są żywo dyskutowane w politycznych kuluarach. To są też  pytania, które krążą wśród samych mieszkańców Nowego Sącza. Ja je po prostu panu zadaję.
Ale wie pani, co między ludźmi też krąży? Wielka radość, że marszałkiem Małopolski został sądeczanin.

No przecież o tej radości było już na początku naszej rozmowy, a ja jednak chciałabym drążyć ten temat dalej. Są dwie wersje odnoszące się do namaszczenia pana na marszałka przez komitet polityczny PiS, a tak naprawdę przez Jarosława Kaczyńskiego, bo to przecież on o wszystkim decyduje. Pierwsza mówi o pana mocnym politycznym umocowaniu i  o silnej pozycji w partii.
Ależ mnie pani męczy. Zawsze na taką pozycję składa się wiele okoliczności,  to, o czym pani mówi, pewnie na taką decyzję miało wpływ, ale nie wiem czy decydujący.

Jednak  pana kandydatura musiała chyba wzbudzać wątpliwości i gorąca dyskusję.  Pod koniec tygodnia zostali wskazani kandydaci na marszałków we wszystkich tych sejmikach, gdzie PiS wgrał wybory. Na tej liście nie było tylko Małopolski.
Tak czy owak marszałek jest z Sądecczyzny. I tyle.

Ale jest jeszcze ta druga wersja. Mówi z kolei, że jest pan  człowiekiem bez własnego silnego zaplecza i łatwo będzie panu wydawać polecenia z Nowogrodzkiej. Posłuszeństwo, w zamian za nominację.
To jest błędna wersja.

I tylko tyle pan powie?
To są jakieś niepotrzebne fantazje. Trudno to w ogóle komentować.

Wybiegnijmy zatem w przyszłość. Każdy marszałek ma własną strategię rozwoju województwa. Co będzie dla pana priorytetem, oczywiście poza tym, że na pierwszym miejscu będzie Sądecczyzna.
Na pierwszym miejscy będą wszystkie subregiony Małopolski. PiS odchodzi od forsowanej przez Platformę Obywatelską strategii rozwoju dyfuzyjno-polaryzacyjnego, która zakłada rozwój dużych metropolii. Nasze ugrupowanie stawia na zrównoważany rozwój.

Forsowana przez PO strategia, sprawiała, że Nowy Sącz, który metropolią nie jest, często przegrywał z Krakowem czy choćby większym Tarnowem. Jeszcze przed rozstrzygnięciem wyborów mówiło się, że dzięki wygranej, namaszczonej przez PiS, Iwony Mularczyk miasto zyska niepowtarzalną szansę na rozwój, bo będzie w sensie politycznym kompatybilne ze wszystkimi szczeblami władzy. Ale plan się posypał… Wygrał Ludomir Handzel. Czy jest między wami  pole do współpracy?
Ja na współpracę z panem prezydentem Handzlem na rzecz Nowego Sącza jestem absolutnie otwarty, ale on też musi być otwarty na współpracę z Prawem i Sprawiedliwością.

Czy to znaczy, że na razie na tę dobrą współpracę się nie otworzył?
Ja tylko mówię, o tym, jaki warunek musi być spełniony.

Odejdźmy na koniec od polityki. Teraz, kiedy został pan marszałkiem, przeprowadzi się pan do Krakowa?
- W Krakowie jestem już od sierpnia, od kiedy zostałem prezesem Wojewódzkiego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej. Nie da się codziennie dojeżdżać z Nowego Sącza do pracy. Kwestie mieszkaniowe mam więc uregulowane.

No to słomiany wdowiec z pana w tym Krakowie...
- Co też pani wymyśla. Ja jestem zapracowanym człowiekiem od rana do nocy. Po prostu moje życie zawodowe jest związane z Krakowem, a rodzina to rozumie i nie ma z tym żadnego problemu. Zresztą żona, podobnie jak ja też jest bardzo zapracowana. No tacy po prostu oboje jesteśmy. Praca nas lubi...

Wywiad został przesłany do autoryzacji.

[email protected]







Dziękujemy za przesłanie błędu