Przez szlaban na memy protestowali pod sądeckim ratuszem [ZDJĘCIA]
Przeciwnicy nowego unijnego prawa nazywanego „ACTA 2.0”, którzy protestowali dziś w całej Polsce, twierdzą, że wejście w życie unijnej dyrektywy o prawach autorskich i jednolitym rynku cyfrowym, oznacza koniec Internetu, jaki znamy. Zabronione będzie między innymi wykonywanie rozmaitych przeróbek popularnych dzieł, w tym tworzenie memów w oparciu o ogólnodostępne fotografie. Nowe prawo oznacza też koniec dla wielu popularnych portali internetowych, które zbierają treści z innych portali, takich jak wykop.pl.
- Nowy Sącz do protestu się przyłączył, bo przecież jesteśmy częścią nie tylko polskiego społeczeństwa, ale także europejskiego. Sprzeciw połączył ludzi, przede wszystkim młodych, z wielu krajów- mówi studentka, Dominika Polakiewicz.
Związana z Młodzieżą Wszechpolską Natalia Kyrcz, organizatorka pikiety, podkreśla, że protest ma charakter apolityczny i łączy ludzi z różnych środowisk. To Kyrcz zagrzewała manifestantów do skandowania haseł.
- Wolne memy bez cenzury nie zrobicie dyktatury! Tu jest Polska nie Bruksela, tu się ACTA nie popiera! - krzyczała do mikrofonu i wykładała racje uczestników manifestacji.
- Nie jesteśmy partią polityczną, ani żadną grupą interesu. Są tu ludzie z różnych środowisk. Nie pozwolimy na zamykanie nam ust! Nie pozwolimy na to, żeby internet, który powstał dla dobra i na pożytek nas wszystkich, został zawłaszczony przez dogadane z politykami gigantyczne korporacje i brukselskich biurokratów.
Jak podkreślała Kyrcz, Komisja Europejska, która zamierza wprowadzić nowe narzędzie do ochrony praw autorskich, w rzeczywistości chce doprowadzić do podporządkowania rynku informacji największym korporacjom medialnym!
- Wyrażamy sprzeciw wobec ograniczaniu naszej wolności w internecie. Ne pozwolimy zniszczyć niezależnych blogerów i niszowych wydawców. Sprawmy, by parlament europejski odrzucił dyrektywę w głosowaniu. Jesteśmy tu dzisiaj po to, żeby tego dopilnować. To jest nasz ruch oporu.
Czasu na opór zostało już niewiele. Kilka dni temu Komisja Prawna Parlamentu Europejskiego zaakceptowała projekt dyrektywy o prawie autorskim na rynku cyfrowym. Kolejne głosowanie odbędzie się 4 lipca.
Wierzycie w powodzenie tego protestu? - pytamy uczestników manifestacji, która zgromadziła samych młodych ludzi.
- Jesteśmy przekonani, że to przyniesie pożądanych skutek - mówi Sławomir Goryczewski.- Nie pozwolimy na cenzurę. Nie wyobrażamy sobie, że nie będzie można przesłać znajomemu linka z piosenką, bo to zostanie uznane za wykorzystywanie cudzych treści , czy też nie będzie można zrobić mema, bo to zostanie potraktowane jako plagiat.
Piętnastoletni Jakub Mamczyk przywołuje rok 2012, kiedy to masowe protesty przeciwko ACTA, zatrzymały wprowadzenie internetowej cenzury.
- Wtedy chcieli zrobić to samo i im się nie udało. Nadzieja umiera ostania i trzeba wierzyć, że i tym razem damy radę. Nie pozwolimy na to, żeby Unia Europejska pod pretekstem praw autorskich zabierała nam wolność i cenzurowała internet - mówi nastolatek.
- Jeśli dużo osób się zbierze, możemy coś wspólnie zdziałać - wtóruje jego kolega, Mateusz Bielatowicz.
W projekcie unijnej dyrektywy największe dyskusje budzą dwa artykuły. Pierwszy z nich, jedenasty, wprowadza obowiązkową opłatę za dzielenie się materiałami w sieci, co zdaniem przeciwników takiego rozwiązania, oznacza zahamowanie przepływu informacji, pozbycie się małych wydawców oraz ograniczenie nawet linkowania do stron. Zyskało to miano tak zwanego podatku od linków. Drugi z artykułów, trzynasty, dotyczy właścicieli platform internetowych, którzy będą musieli zapewnić o legalności zamieszczonych treści.
Oznacza to, że treści użytkowników platform takich jak np. Facebook, Twitter, Google czy Onet, Wirtualna Polska, będą obowiązkowo monitorowane. Bezpośrednio uderza to w swobodę wymiany informacji, prawo do prywatność czy wolność wypowiedzi - twierdzą przeciwnicy unijnej dyrektywy.
W tej sprawie swoje oświadczenie wydali wydawcy prasy, którzy twierdzą, że dyrektywa o jednolitym rynku cyfrowym to ratunek dla niezależnego dziennikarstwa.
Istnienie niezależnej, zróżnicowanej i wiarygodnej prasy wymaga stabilności działania jej wydawców. Bez tego wydawcy prasy – drukowanej i cyfrowej – nie zapewnią rzetelnego przekazu, pozwalającego odróżnić fałsz od prawdy - czytamy w oświadczeniu.
Wbrew rozpowszechnianym ostatnio dezinformacjom, prawo to nie zagraża wolności internautów, m.in. nie ograniczy linkowania (hasło „podatek od linków” to fałsz). - Dyrektywa ma naprawić znaczące dysproporcje między wynagrodzeniem twórców a zyskiem komercyjnych platform internetowych, udostępniających różnego rodzaju utwory. Dzięki stosownym licencjom twórcy otrzymają godziwe wynagrodzenie, a internauci nadal będą mogli dzielić się utworami i przesyłać posty bez czyjejkolwiek cenzury i ograniczeń - napisali w oświadczeniu wydawcy pracy.
[email protected] fot. J.M