Trwa wczytywanie strony. Proszę czekać...
Piątek, 29 marca. Imieniny: Marka, Wiktoryny, Zenona
10/10/2017 - 14:05

Postrzelił kota, wkurzył weterynarza i będzie miał kłopoty [UWAGA! DRASTYCZNE ZDJĘCIA]

W Nowym Sączu ktoś strzelał do kota. Weterynarz, który w nocy operował ranne zwierzę, musiał mu wyciąć śledzionę. Lekarz był tak wkurzony, że na Facebooku dosadnie napisał co myśli o bydlaku, który pociągnął za spust.

- Wieczorem odebrałem telefon, kobieta zapowiedziała przyjazd z krwawiacym kotem. Na miejscu okazało się, że zwierzę jest we wstrząsie hipowolemicznym, po jednej stronie miało krwawiącą ranę jamy brzusznej, natomiast na drugim boku wyczuwalne zgrubienie. Dla mnie na pierwszy rzut oka ewidentnie był to śrut, ale nie chciałem jeszcze uprzedzać faktów - opowiada nam lekarz weterynarii.

Zobacz: W Nowym Sączu jak za PRL-u. Kto chce kupić węgiel, musi wpisać się na listę

- Po wygoleniu ukazała się wyraźna rana wlotowa, natomiast po wykonaniu zdjęcia widać było potwierdzenie moich przypuszczeń. RTG wykazało tzw. zatarcie obrazu narządów, jak nazywa się to radiologicznie, a jest to charakterystyczne dla wypełnienia brzucha płynem, w tej sytuacji krwią - wyjaśnił nam Maciej Serwin, lekarz weterynarii i specjalista - chirurg.

Kot został wypuszczony na spacer około godziny 19, kiedy jego właściciele wrócili do domu po pracy. Niewiele ponad 30 minut później zwierze wróciło w ciężkim stanie, z obfitym krwawieniem. Trudno tutaj sugerować przypadkowe postrzelenie. Tym bardziej, że użyta została ostrzejsza wersja śrutu niż standardowo stosuje się do rekreacyjnego strzelania z wiatrówki.  

Reakcja była natychmiastowa. - Od razu przenieśliśmy się na salę operacyjną, ponieważ stan zwierzęcia się pogarszał. Opanowaliśmy krwawienie, szczęście w nieszczęściu, że śrut trafił tylko w śledzionę, którą należało wyciąć. Obejrzenie wszystkich narządów w jamie brzusznej, nie wykazało innych uszkodzeń.

Zobacz: Dla własnego bezpieczeństwa rozszczelniajcie okna 

Gdyby trafiona była również nerka czy wątroba, krwawienie pewnie byłoby dużo gorsze do opanowania. Całość zabiegu trwała około 2 godziny. Usunęliśmy narząd, ustabilizowaliśmy stan zwierzęcia, po wdrożeniu leczenia krwiozastępczego wyprowadziliśmy kota ze wstrząsu - dodał weterynarz w rozmowie z portalem "Sądeczanin".

Jak udało nam się dowiedzieć, kot jest ukochanym pupilem rodziny, która przygarnęła go ze schroniska. Na niekorzyść sprawcy działa również to, że właścicielką zwierzęcia jest przedstawicielka nowosądeckiego wymiaru sprawiedliwości, która zapewne strzelcowi nie puści tego płazem. Wyciągnięty śrut stał się więc materiałem dowodowym i trafi do analizy.  

- Po wizycie kontrolnej można ostrożnie stwierdzić, że jest dobrze. Choć w takich przypadkach istnieje tzw. ryzyko późnych powikłań, więc kluczowe jest pierwsze 48 godzin na dokładne określenie stanu zdrowia i późniejsze rokowania. Dzisiaj kontrolnie zbadaliśmy kota, podstawowe badania morfologiczne wyszły w porządku, USG również nie pokazało płynu w jamie brzusznej. Sądzę, że zwierze z tego wyjdzie - podsumował dzisiaj całą sprawę Maciej Serwin.

Michał Śmierciak ([email protected]) Fot. Maciej Serwin







Dziękujemy za przesłanie błędu