Trwa wczytywanie strony. Proszę czekać...
Sobota, 20 kwietnia. Imieniny: Agnieszki, Amalii, Czecha
12/02/2019 - 13:20

Tylicz: psy nie będą więcej mordować, bo ich właściciel dostał mandat?

Właściciel psów, które zaatakowały sarnę w Tyliczu został ukarany mandatem. Ale czy to wystarczy, by zdziczałe czworonogi nie stanowiły dla nikogo zagrożenia w przyszłości? Dlaczego Straż Miejska czuje się urażona krytyką świadków zajścia?


O zajściu w Tyliczu pisaliśmy szeroko w publikacji Tylicz: dwa kundle zagryzły sarnę na oczach mieszkańców i turystów

Dwa zdziczałe psy zaatakowały sarnę wskutek czego zwierzę zdechło zanim doczekało się pomocy lekarza. Właściciel psów został namierzony przez strażników miejskich, ale część naszych Czytelników uważa, że kara powinna być bardziej rygorystyczna.

- Z całym szacunkiem te psy powinny być w trybie natychmiastowym odebrane „właścicielowi” i przekazane na obserwacje. Żaden pies, który ma właściciela, nie może być na tyle "niedożywiony" -jak to pisze w artykule, żeby polować na dzikie zwierzę... I co z tego mandatu jeżeli jutro te psy znów zostaną puszczone wolno... – dzieli się swoją opinią pani Aneta Nowakiewicz.

W podobnym tonie komentowali zajście a przede wszystkim zagrożenie jakie mogą stanowić psy, które zaatakowały sarnę Czytelnicy, którzy zaraz po publikacji zadzwonili do naszej redakcji. – Zwierzę jest zwierzę, to człowiek jest winny tej sytuacji i to nie ulega wątpliwości. Ale kiedy na szali stoi bezpieczeństwo, i to nie tylko zwierząt, ale przede wszystkim ludzi, to oba psy powinny zostać właścicielowi zabrane, zbadane przez weterynarza czy rzeczywiście są niedożywione a jeśli tak, to zamiast mandatu powinna być kara za znęcanie się nad zwierzętami – grzmiał w słuchawkę pan Mariusz, który podkreśla, że sam ma gospodarkę pod lasem, ale jeszcze mu się nie zdarzyło, by któryś z jego psów – a jeden to posokowiec, czyli pies myśliwski  - zaatakował jakieś inne zwierzę.

Głos – po raz kolejny zabrał też komendant Straży Miejskiej, która interweniowała w Tyliczu; Piotr Szyszka, który nie ukrywa, że funkcjonariusze czują się urażeni wydźwiękiem sprawy.

- Proszę na chłodno przeanalizować od początku jeszcze raz. Strażnicy przyjechali na interwencję, wezwali leśniczego (straż nie ma tzw. ekopatrolu, nie mamy przystosowanego pojazdu do przewożenia zwierząt, zwłaszcza chorych czy padłych - te czynności wykonuje leśniczy) – napisał w liście do redakcji komendant.







Dziękujemy za przesłanie błędu