Trwa wczytywanie strony. Proszę czekać...
Sobota, 20 kwietnia. Imieniny: Agnieszki, Amalii, Czecha
12/03/2023 - 14:00

Jeżeli chciała, by jej życie szczęśliwie się ułożyło, nie mogła dać się zbałamucić

Aurelia mieszka wraz z teściami w zamożnej posiadłości w Krynicy. Po tragicznej śmierci męża obawia się o swoją przyszłość. Jest przecież tylko zwykłą chłopką z łemkowskiej chaty, którą mąż wprowadził na salony. Nie wszystkim w rodzinie się to podoba.

Choć liczyła dopiero szesnaście wiosen, już wróżono jej dobre zamążpójście. Pszczelarz mógł zapewnić córce ładne wiano, a i ona również składała zarobione pieniądze: grosz do grosza, nie wydając nic na zbytki. Jeżeli chciała, by jej życie szczęśliwie się ułożyło, nie mogła dać się zbałamucić.

– Tak naprawdę zwą mnie Aurelia – oznajmiła, dziwiąc się, że on posłużył się właśnie skrótem. Jej imię w uzdrowiskowej części Krynicy było znane wielu kuracjuszom, uproszczonej wersji używali wyłącznie Łemkowie, by oswoić obco brzmiące dźwięki. Ciekawa więc była, gdzie ów letnik posłyszał tę wersję. Ona bowiem nie zwróciła na niego uwagi, gdy tydzień wcześniej oczekiwał na usługę kowalską.

– Aurelia – powtórzył za nią. – Ładnie. Ale to chyba nie jest łemkowskie imię.

– Nie – powiedziała krótko, a potem, pociągnięta przez Jana za język, opowiedziała mu historię tajemniczej damy, której je zawdzięczała.

Nawet się nie spostrzegła, gdy dotarli do wsi.

– Lepiej będzie, jeśli pan odejdzie – stwierdziła. – Nie chcę, by ludzie ostrzyli na mnie języki. Już i tak, jak widać, odstaję od reszty.

– Tak. To widać. Nie wyglądasz na wiejską dziewczynę.

– Ale właśnie nią jestem – odparła hardo, choć i do niej docierały jadowite plotki, w których posądzano jej matulę o niewierność. Nie dawała im wiary choćby dlatego, że obydwoje rodzice okazywali jej ogrom przywiązania i czułości, a tatko, widząc lotny umysł Aurelii, zadbał o wyedukowanie pociechy gruntowniej od pozostałych swych dziatek.

To dzięki poczciwości Nazaryma, który nie skąpił grosza, by wiejski nauczyciel wlał w jej głowę więcej wiedzy, nie musiała teraz pracować w pocie czoła jak inne dziewczęta. – Niech pan lepiej wraca między swoich i szuka towarzystwa wśród letniczek. U mnie nic pan nie wskóra, bo mnie nie otumanią czcze obietnice, choćby najżarliwiej je wypowiadano. Pan jesteś z innego świata, z innej gliny. Mnie ten świat nie wabi, znam swoje miejsce.

Drzewicki zmiarkował, że nie jest rada jego obecności, więc westchnąwszy ciężko, pożegnał ją grzecznie i odszedł. Obiecał sobie jednak, że wróci. Będzie wracał, aż przekona ją o uczciwości swych zamiarów.

Ejże? Jakich zamiarów? – zapytywał samego siebie w duchu. W sercu momentalnie odnalazł odpowiedź: albo ta, albo żadna! Intuicja podpowiadała mu, że Aurelia Juraszko przy odrobinie starań potrafiłaby się odnaleźć w jego świecie. Rzadko mylił się w ocenie innych ludzi. Nie pozostało mu więc nic innego, jak zdobyć zaufanie pięknej panny, a następnie obmyślić sposób na przeflancowanie jej z łemkowskiej chyży[1] do pięknej willi.

 

[1] Chyża – dom łemkowski.







Dziękujemy za przesłanie błędu