Trwa wczytywanie strony. Proszę czekać...
Czwartek, 25 kwietnia. Imieniny: Jarosława, Marka, Wiki
27/02/2023 - 08:05

Po co sportowcowi żydowskie cmentarze? Dariuszowi Popieli ciągle zadają to pytanie

Zrobienie czegoś dla zmarłych należy do najważniejszych dobrych uczynków, bo zmarły już ci nie podziękuje, a ty nie możesz oczekiwać wdzięczności. Według tego żydowskiego przykazania postępuje Dariusz Popiela, zwycięzca plebiscytu na Sądeczanina Roku 2202. Dzięki determinacji utytułowanego sportowca, w Nowym Sączu powstał pierwszy w Polsce Skwer Pamięci Ofiar Zagłady, na którym z imienia i nazwiska upamiętniono 12 tysięcy mieszkańców naszego miasta żydowskiego pochodzenia, zamordowanych przez Niemców podczas okupacji.

Z Dariuszem Popielą rozmawia Jagienka Michalik

To bardzo budujące, że to właśnie pan wygrał ten plebiscyt. Wielu historyków przez lata mówiło o ofiarach holokaustu jako o liczbach. Pan pokazuje te ofiary z imienia i nazwiska.
-
To dla mnie ogromne wyróżnienie. Sądecczyzna to miejsce, do którego zawsze z radością wracam z licznych wyjazdów sportowych. I to właśnie sport uniemożliwił mi uczestniczenie w gali wieńczącej plebiscyt na Sądeczanina Roku. Wracałem z obozu w Emiratach Arabskich, gdzie trenowałem razem z drużyną kadry narodowej. Miałem nadzieję, że zdążę. Niestety, nie udało się. Wróciłem dopiero późno w nocy. Ta nagroda ogromnie mnie cieszy. Nie tylko sport, ale także to co robię dla upamiętnienia sądeckich Żydów, to dwie pasje związane z działalnością społeczną. Za dyscypliną, którą uprawiam, nie stoją miliony złotych. Ten sport uprawiają pasjonaci. Podobnie jest z historią ofiar holokaustu.  

To taka ucieczka od kart książek, sztywnych publikacji historycznych, gdzie zamiast ludzi są same liczby?
-
Tak. Ucieczka do żywego projektu realizowanego wspólnie z wolontariuszami, która jest odpowiedzią na ogrom tragedii jakie wydarzyły się nie tylko w naszym mieście, ale także w tysiącach miejsc w Polsce. To przedsięwzięcie niesie ze sobą emocje i wyjście poza stereotyp zamknięcia wszystkiego w jednym określeniu „żydowskich ofiar wojny” . To próba przywrócenia godności i tożsamości choćby tylko kilku osobom. Próbuję, choć może nieudolnie, to zmieniać. Wyróżnienie, jakie za to  otrzymałem jest rzeczywiście budujące. Tym, którzy na mnie głosowali bardzo dziękuję.

Artur Franczak i Łukasz Połomski ze stowarzyszenia „Sądecki Sztetl” opowiadali o początkach współpracy z panem. Zastanawiali się, kto ma taką determinację i jest tak szalony, że przybija karteczki na drzewach, na terenie cmentarza żydowskiego i informuje wszystkich, że tu właśnie jest cmentarz. Tym zdeterminowanym człowiekiem był właśnie pan. Nasuwa się takie pytanie, po co sportowcowi żydowskie cmentarze?
-
Często słyszę to pytanie, ale nie ma na nie jednej, prostej odpowiedzi. Nie jestem Żydem, a na cmentarzach, którym przywracamy pamięć, nie leży nikt dla mnie bliski. Ale kiedyś uznałem, że zapomnianym ofiarom wojny, tym którzy byli przecież częścią naszej narodowej i lokalnej społeczności, trzeba przywrócić pamięć. Może to wynika z tożsamości kogoś, kto jest reprezentantem Polski, a na sportowych zawodach nosi na serduchu białego orzełka i podczas mistrzostw słyszy hymn, kiedy odbiera medale. To dla mnie ważne, żebym jako Polak pamiętał o przeszłości swojego narodu. Historia Żydów jest częścią naszej historii. Żyli na tych samych ulicach, w tym samym mieście, mieli podobne plany i marzenia. Zamknęliśmy ich w takim zbiorze ogólnym. Dlatego postanowiłem to zmienić. Może to wynika, z mojej wrażliwości. Mógłbym zająć się wyłącznie sportem i stwierdzić, że od tego są historycy, ale zakasałem rękawy i zaczęło się od fizycznej roboty, czyli porządkowania cmentarzy.

A potem przerodziło się to w coraz większe przedsięwzięcie.
-Okazało się, że mamy siłę oddziaływania na ludzi, bo pojawili się wolontariusze. O projekcie zrobiło się głośniej. Powstał o tym film, wyjechałem do Australii, Izraela. Chęć porządkowania cmentarza zamieniła się w coś, co wydawało mi się wcześniej nierealne.  Ale niebagatelne znaczenie ma to, czego nauczyli mnie rodzice: czyjeś cierpienie traktuj tak, jakby było to twoje cierpienie. Do dziś nie mogę zgodzić się z tym, że jedna trzecia mieszkańców naszego miasta została wymordowana i przez długie lata nie było po nich śladu. Mój wewnętrzny niepokój, nie pozwolił na to, żeby to nadal było skrywane. Chciałem coś z tym zrobić. Cztery lata działań było wstępem do tego, by zmierzy z się z projektem „Ludzie nie liczby” i budową Skweru Pamięci, co stało się potężnym wyzwaniem i kosztowało wiele wysiłku. Ale udało się. Dla mnie to coś niesamowitego. Wielka w tym zasługa prezydenta Ludomira Handzla. To także coś ważnego dla pokolenia moich dzieci. Łatwiej dorastać w takim miejscu, gdzie się pamięta o żydowskich ofiarach wojny.

To, co jest najbardziej godne podziwu, to pana determinacja w dążeniu do celu. Może nie osiągnąłby pan tego, gdyby nie był pan sportowcem?  Bo w sport wpisane są zwycięstwa i porażki. Czasem trzeba się z porażki podnieść, nie załamywać się i robić swoje.
-
Rzeczywiście, sportowa determinacja i sportowy duch mają kluczowe znaczenie. Sport jest nieustannym podnoszeniem się z kolan. To bardzo wpłynęło zarówno na moje życie jak i działania. Sport uczy też zadaniowego podejścia do tego, co trzeba zrobić.  Nie należy się zrażać i  nie trzeba słuchać komentarzy, że się nie uda.

Doprowadził pan do tego, że o zapuszczone żydowskie cmentarze zaczęły dbać lokalne samorządy i społeczności. Tak było w Krościenku czy Czarnym Dunajcu. Wcześniej ci sami ludzie mówili, że cmentarze mogą sobie na własny koszt sprzątać Żydzi.  Jak pan to zrobił, że odmienił się ich punkt widzenia?
-
To jest oczywiście pewien proces, ale fundamentalnym podejściem jest to, że każdego wójta burmistrza czy prezydenta traktuję jak partnera.  Nie ma tutaj osądzania, oceniania. W Polsce przez ostatnie lata jesteśmy tak bardzo podzieleni i skłóceni. Nie można wokół ofiar budować polityki czy konfliktu.  Do każdego chętnego mam takie samo podejście. Razem staramy się wspólnymi siłami robić to samo.  Najważniejszy jest dialog. Jesteśmy czasem z różnych politycznych światów, różnych religijnych wyznań, różnych zawodów, ale spotykamy się na cmentarzu w jednym celu.

Wszystkich jednoczy pamięć o ofiarach holokaustu. Zamordowani przez Niemców Żydzi, też czuli się Polakami.   
-
Jeśli się na tym buduje fundament jest bardzo blisko do zgody i współpracy pomimo różnic.  Ja sam dowiedziałem się o tragedii sądeckich Żydów stanowczo za późno, kiedy byłem na studiach. Dlatego nigdy do nikogo nie mówię: „tak mało o tym wiesz” , „nic nie robisz u siebie w gminie”. Tu potrzebny jest dialog i współpraca. Nikt nie oczekuje,  by każdy studiował kwestie związane z zagładą Żydów.  Jestem takim łącznikiem ze światem, który przeminął, którego nie ma… czasami w niektórych miejscowościach poza starym, zapuszczonym cmentarzem, nie ma po nim śladu.  To nie jest tak, że nagle pojawia się Popiela i stawia tam pomnik. To wszystko dzieje się z udziałem lokalnej społeczności. Bez nich nie byłoby to możliwe. Zawsze podkreślam ogromne zaangażowanie wolontariuszy w różnych miejscowościach. W ten sposób tworzą się więzi i zawiązują się przyjaźnie, a oni pociągają kolejne osoby ze swoich środowisk. To tworzy swoistą koalicję pamięci. Otwartość musi być z obydwu stron. Bez wójtów, burmistrzów, radnych nie byłoby to możliwe.  

Jedno z żydowskich przykazań głosi, że zrobienie czegoś dla zmarłych należy do najważniejszych dobrych uczynków, bo zmarły już ci nie podziękuje, a ty nie możesz oczekiwać wdzięczności. To jest coś, co pana definiuje?  
-Istotna jest bezinteresowność działania. Tutaj nie ma rodzin, potomków, a jeśli są, można ich zliczyć na palcach jednej ręki. Oczywiście, zawsze znajdą się tacy, którzy będą uważać, że za tym musi coś stać, bo nic za darmo się nie robi.  Bardzo często podczas spotkań z uczniami w szkołach namawiam ich do tego, żeby byli wolontariuszami. Uważam, że brakuje takich przedsięwzięć, które robilibyśmy bezinteresownie. I jeśli trafiają się takie wyróżnienia jak Sądeczanin Roku, ma się poczucie, że to, co  robimy z innymi, ma głęboki sens. Nigdy nie spodziewałem się, że kiedyś przypadnie mi w udziale taki zaszczyt.([email protected])









Dziękujemy za przesłanie błędu