Trwa wczytywanie strony. Proszę czekać...
Czwartek, 25 kwietnia. Imieniny: Jarosława, Marka, Wiki
14/04/2020 - 15:45

Koronawirus zdemolował im biznes. Czy mogą zrobić lepszy na szyciu maseczek?

Zaczynali od odzieży ochronnej i roboczej, ale potem złapali wiatr w żagle i zaczęli szyć eleganckie, wyjściowe ubrania dla znanych polskich i zagranicznych firm. Tak dobrze radziła sobie na rynku Spółdzielnia Inwalidów „Karpaty” z Białej Niżnej niedaleko Grybowa. Teraz, przez epidemię koronawirusa stracili niemal wszystkie kontrakty. Ale nie biadolą. Zakasali rękawy i zabrali się za szycie maseczek, które stały się towarem pierwszej potrzeby. Czy zrobią na tym dobry biznes?

Kiedy wybuchła pandemia koronawirusa kontrakty Spółdzielnii Inwalidów „Karpaty” z Białej Niżnej, która szyje eleganckie, wyjściowe ubrania dla krajowych i zagranicznych marek praktycznie wygasły.

- Trudno w tej chwili stwierdzić jakie będą tego konsekwencje – mówi prezes spółdzielni Marek Tokarz. - Oby jak najmniej uciążliwe dla załogi i zakładu.

Czy szansą na przetrwanie firmy będzie szycie maseczek ochronnych, które stały się najbardziej poszukiwanym towarem, a od czwartku będą towarem pierwszej potrzeby, bo każdy musi je nosić w miejscach publicznych?   

Czytaj też Maseczki których nie ma, będą obowiązkowe. Dwie sądeckie firmy już je produkują

Pracownicy spółdzielni zakasali rękawy i szyją je od trzech tygodni. Sprzedają maseczki okolicznym samorządom, ale także lokalnym firmom, które kupują je dla swoich pracowników, są też oferowane  w handlu detalicznym.  

- Nasze maseczki są zgodne z właściwymi wytycznymi krajowego konsultanta do spraw chorób zakaźnych. Szyjemy je z bawełny o odpowiedniej gramaturze – wyjaśnia prezes Tokarz. - Dzięki uprzejmości krynickiego szpitala przetestowaliśmy je w autoklawie czyli w urządzeniu do dezynfekcji. W domowych warunkach można je wygotować, wyprasować  i powtórnie z nich korzystać. 

Jeszcze kilka miesięcy temu maseczki ochronne zalegały na półkach hurtowni farmaceutycznych, w cenie kilkadziesiąt groszy za sztukę, ale rynkiem rządzi żelazne prawo popytu i podaży. Teraz apteki liczą sobie za nie blisko 5 złotych. W Białej Niżnej sprzedają je po 5,50 zł brutto.

 -Myślę, że oferujemy uczciwą cenę – mówi Marek Tokarz. -  Biorąc pod uwagę wszystkie koszty produkcji, wyliczyliśmy ją tak, żeby zapewnić właściwe funkcjonowanie spółdzielni. Mamy świadomość, że podobne maseczki są sprzedawane nawet po kilkanaście złotych za sztukę, jednak uważamy, że w obecnej sytuacji trzeba po prostu zachować uczciwość i przyzwoitość w biznesie.

Najlepszym tego przykładem – dodaje Tokarz - jest postępowanie naukowców z Instytutu Chemii Bioorganicznej Polskiej Akademii Nauk z Poznania, którzy opracowali polski test na wykrywanie koronawirusa, a koszt jego wytworzenia ma być kilkakrotnie niższy od testów zagranicznych.

Czytaj też Teraz jest tylko pustka i smutek, a niedawno wszystko tętniło tu życiem.  

Czy spółdzielnia z Białej Niżnej ma szansę przejść na masową produkcje i dobrze na tym zarobić? Być może, bo przymierzają się do złożenia oferty na dostawy w ministerstwie rozwoju.

Czy to pozwoli przetrwać spółdzielni? Łatwo nie jest. Jako zakład pracy chronionej, zatrudniający inwalidów nieco inaczej funkcjonuje na wolnym rynku. Tarcza antykryzysowa pozwala niektórym firmom ubiegać się o odroczenie składek ZUS. Jednak Państwowy Fundusz Rehabilitacji Osób Niepełnosprawnych, który dopłaca do wynagrodzeń pracowników spółdzielni, jak na razie nie ma przepisów wykonawczych do nowej ustawy. Warunkiem zyskania dofinansowania  jest terminowe wywiązanie się ze wszystkich należności do ZUS i do skarbówki. I tu kółko się zamyka.  

[email protected] fot. pixaby







Dziękujemy za przesłanie błędu