Trwa wczytywanie strony. Proszę czekać...
Czwartek, 25 kwietnia. Imieniny: Jarosława, Marka, Wiki
23/10/2019 - 06:20

Będzie gospodarczy cud na Sądecczyźnie? Chcą przerabiać jabłka na energię

Przedsiębiorstwo farmaceutyczne, która produkuje leki, zamiast wylać zużytą w procesie produkcji ciepłą wodę, woli ją przekierować do ogrzewania szklarni. Szklarnia nie wyrzuca odpadów, tylko przetwarza je na biogaz, z którego korzysta inna firma…. to, co dla jednych jest odpadem, dla innych staje się bioenergią. Nic się tu nie marnuje. Ten sprawnie funkcjonujący zamknięty obieg to przyszłość gospodarki. Sprawdza się już w Danii. Czy da się go wcielić na Sądecczyźnie?

Biogospodarka, to pojęcie jakiś czas temu weszło do publicznej debaty, ale ciągle więcej jest na ten temat dyskusji niż konkretów. Propagatorem wcielania teorii w życie jest współpracujący z Fundacją Sądecką krakowski klaster Life Science.  

- Przyszłość gospodarki zależy od tego czy będziemy potrafili w sposób efektywny korzystać z surowców wtórnych. Chodzi o stworzenie obiegu zamkniętego między przedsiębiorstwami.  Im więcej będziemy mogli odzyskać z tego, co dziś wyrzucamy, tym więcej zyskamy – przekonuje prezes Life Science Kazimierz Murzyn, który do pomysłu chce przekonać przedsiębiorców na Sądecczyźnie.

To nie są fantastyczne wizje. W niektórych krajach europejskich to już działa. Szef krakowskiego klastra przywołuje przykład duńskiej gminy Kalundborg, gdzie istnieje sprawny system powiązanych ze sobą firm z różnych branż. Jest rafineria, jest zakład produkujący kwas siarkowy, jest szklarnia, fabryka płyt gipsowo-kartonowych, hodowla ryb, fabryka cementu, przedsiębiorstw farmaceutyczne i produkcja nawozów. Wszystkie pozostają ze sobą w energetycznej symbiozie.

- Firma, która produkuje leki zamiast wylać ciepłą wodę, przekierowuje ją do ogrzewania szklarni. Szklarnia ma z kolei innego rodzaju odpady, które są przetwarzane na biogaz wykorzystywany przez innych. To tylko jeden wycinek całego łańcucha, funkcjonującego w duńskiej gminie już trzydzieści lat. Najpierw to były dwie, trzy firmy, z czasem dołączały kolejne, teraz jest ich kilkanaście – opisuje mechanizm Kazimierz Murzyn.   

Ten pomysł Life Science chce propagować na Sądecczyźnie. Czy to się może udać? Jak na razie to, co w wielu krajach europejskich staje się normą, dla polskich przedsiębiorstw ciągle stanowi ogromne wyzwanie.  

- Nasze firmy ciągle nie rozumieją, że funkcjonują w takim paradygmacie. Podczas spotkań z przedsiębiorcami, także tymi na Sądecczyźnie, rozmawiamy o koncepcji tak zwanej symbiozy przemysłowej wzorowanego na duńskiej gminie, wedle zasady, że odpady wytwarzane przez jednych są surowcem dla drugich. Trzeba znaleźć takie rozwiązanie, które wszystkim się opłaci i jeszcze przyniesie biznesową korzyść – tłumaczy prezes Life Science.

Przedsięwzięciem jest żywo zainteresowana należąca do grupy Maspex firma Tymbark, która rozważa przetwarzanie na biogaz pozostałości z owoców, z których produkuje się soki w szczególności jabłek .

- Już w tej chwili pozyskujemy z oczyszczalni ścieków biogaz, jednak w przypadku pozostałości z produkcji mamy do czynienia z wysokim poziomem uwodnienia – mówi Czesław Kawalec kierownik magazynu głównego i logistyki w firmie Tymbark. – Żeby spalić produkt uboczny z tłoczenia owoców, trzeba go wcześniej dobrze wysuszyć. Na razie nie dopina się bilans finansowy. Wychodzi zbyt drogo. Bez jakiegoś subsydiowania to się teraz nie opłaca, ale w połączeniu z koncepcją tak zwanej symbiozy przemysłowej to ma sens.

Co z subsydiowaniem przedsięwzięcia?

- Jako klaster zajmujemy się tym, żeby integrować działania wielu firm.  Pokazujemy, że można coś robić razem i pokazujemy jak to robić – mówi Kazimierz Murzyn. - Mamy przy tym dostęp do dużych środków unijnych. Jeśli dogadają ze sobą przedsiębiorstwa i odpowiedzialna za odpowiednią infrastrukturę gmina, zamienia się to w projekt, na który można pozyskać dotacje idące w setki milionów złotych.

[email protected] fot. pixabay, jm







Dziękujemy za przesłanie błędu