Trwa wczytywanie strony. Proszę czekać...
Piątek, 29 marca. Imieniny: Marka, Wiktoryny, Zenona
29/05/2021 - 15:00

Burzliwy spór o kopalnię w Turowie. Co do polskiej kopalni mają Czesi?

W ubiegłym tygodniu Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej - w związku ze skargą Czech - nakazał Polsce natychmiastowe wstrzymanie wydobycia w kopalni węgla brunatnego Turów do czasu rozstrzygnięcia sporu. Zamknięcie kopalni oznacza natychmiastowe wyłączenie całego kompleksu energetycznego w Turowie, dostarczającego kilka procent energii zużywanej w Polsce. Czy spór zostanie zażegnany? Obecnie trwają prace nad umową dwustronną, która ureguluje dalsze funkcjonowanie kopalni.

Pixabay

- Polska zostaje zobowiązana do natychmiastowego zaprzestania wydobycia węgla brunatnego w kopalni Turów. Podnoszone przez Czechy zarzuty dotyczące stanu faktycznego i prawnego uzasadniają zarządzenie wnioskowanych środków tymczasowych" – czytamy w postanowieniu wydanym przez wiceprezes Trybunału.

Zdaniem strony czeskiej Polska narusza prawo UE, pozwalając na kontynuowanie wydobycia bez oceny jego wpływu na środowisko. Warszawa odrzuca te zarzuty i niedawno zgodziła się na przedłużenie działalności kopalni do 2044 roku – podaje money.pl

Jak mówi prezes Wojciech Dąbrowski, prezes PGE Polskiej Grupy Energetycznej – Kopalnia Węgla Brunatnego Turów posiada ważną, legalnie wydaną koncesję, na podstawie której prowadzi i będzie prowadzić wydobycie. Decyzja TSUE to droga do dzikiej transformacji energetycznej. Mamy do czynienia z pierwszym prawdziwym testem  Europejskiego Zielonego Ładu, który miał być oparty na solidarności i sprawiedliwej transformacji energetycznej, a nie programem wspierającym nieuczciwą konkurencję.

Obecnie trwają prace nad umową międzypaństwową, regulującą dalsze funkcjonowanie kopalni w taki sposób, aby nie naruszać interesów strony Czeskiej. Od powziętych ustaleń nasi sąsiedzi uzależniają wycofanie skargi do Trybunału i w konsekwencji – kopalnia będzie mogła nadal funkcjonować.

Jak donosi wrocławska „Gazeta Wyborcza” projekt umowy przygotowywany jest przez stronę Czeską, a Polska odniesie się dopiero do konkretnego tekstu. Warszawa już szykuje pieniądze na zaspokojenie oczekiwań naszych sąsiadów, a więc przede wszystkim sfinansowanie inwestycji gwarantujących mieszkańcom czeskiego pogranicza dostęp do wody. Szacuje się, że wyłożymy na ten cel ok. 40-45 mln euro.

– To pieniądze na działania zapobiegawcze, w tym na dostawy wody dla naszych mieszkańców. Od pół roku pracujemy nad oszacowaniem różnych kosztów, opierając się m.in. na pomiarach geologicznych. Konieczna będzie na przykład budowa sieci wodociągowej do najbardziej zagrożonych gmin. My też będziemy partycypowali w tej inwestycji, ale już wydaliśmy około 1,5 mln euro na działania zapobiegawcze. A to nie koniec naszych wydatków – powiedział w rozmowie z „GW” Martin Puta, hetman Kraju Libereckiego, zapewniając, że Czechom nie chodzi o handel wymienny, by w zamian za pieniądze wycofać skargę, a o realny problem związany z brakiem wody.

Jak możemy przeczytać na łamach Wprost Biznes - powołane zostaną również polsko-czeskie grupy robocze, które będą kontrolowały realizację postanowień i to, czy propozycje rzeczywiście przyczyniają się do ochrony zasobów wody po czeskiej stronie i zmniejszają hałas.

Dopiero po ostatecznym podpisaniu i ratyfikowaniu umowy Czechy mają cofnąć swoją skargę z Trybunału Sprawiedliwości UE. Polska nie zyska jednak „wieczystej” gwarancji, że podobna skarga nigdy już nie zostanie przeciwko niej złożona. W razie nie wykonywania umowy strona czeska będzie mogła ponownie wystąpić do unijnego sądu – donosi Wprost.

Mimo zapewnień Premiera Mateusza Morawieckiego, który kilka dni temu przekonywał że „jesteśmy bliscy porozumienia”, sprawa jest znacznie bardziej skomplikowana. Jak podkreśla premier Czech Andrej Babiš, ich decyzja będzie uzależniona od wyniku rozmów, które dopiero się toczą. (Jolanta Plata-Kluza, zdjęcie ilustracyjne Pixabay)







Dziękujemy za przesłanie błędu