Cud się zdarzył na dworcu kolejowym w Nowym Sączu
Kasa biletowa na dworcu kolejowym w Nowym Sączu została zamknięta na cztery spusty pięć miesięcy temu, bo ajentowi, który prowadził sprzedaż biletów i zatrudniał kasjerkę, biznes się po prostu nie opłacał. Kasę zastąpił automat z biletami na linie podmiejskie, ale pasażerowie, którzy jeżdżą dalej, w Polskę, nie kryli oburzenia, bo zostali zmuszeni do kupowania biletu przez internet, co wychodzi drożej.
Czytaj też Nowy Sącz się zwija. Odcięli pasażerów od biletów na sądeckim dworcu PKP
- Podróż do Bydgoszczy z Nowego Sącza wymaga przesiadki w Warszawie. A za tak zwany łączony bilet trzeba zapłacić drożej. W kasie kosztowałoby to 70 złotych, w internecie za bilet liczą 120 złotych – liczył koszty w rozmowie z „Sądeczaninem” mieszkaniec Marcinkowic.
Z kolei turyści, którzy trafiali na kolejowy dworzec nie mogli się nadziwić, że w liczącym 80 tysięcy mieście na dworcu kolejowym nie ma kasy biletowej.
- Zdajemy sobie sprawę z tego, że to problem dla ludzi, którzy będą chcieli kupować bilety na linie dalekobieżna – tłumaczył zaraz po zamknięciu na cztery spusty kasowego okienka Andrzej Siemiński, dyrektor małopolskiego oddziału Przewozów Regionalnych. - Przekazaliśmy informację do Intercity. Być może oni zainteresują się ponownym otwarciem kasy. Na razie nie otrzymaliśmy żadnej odpowiedzi.
Po pięciu miesiącach, stał się cud. Od poniedziałku kasa jest znowu czynna. A więc dało się. Jak?
- Ostatecznie zapadła decyzja, że spółka sama będzie prowadzić kasę. Udało nam się porozumieć z PKP Intercity, które będzie płacić wyższą prowizję od sprzedaży biletów dalekobieżnych, które Nowym Sączu kupowane są najczęściej – wyjaśnia Andrzej Siemiński.
Czytaj też Z Sącza do Warszawy pociągiem w trzy godziny. Zbudują nam nową trasę. Mamy mapę
Na razie kasa biletowa na sądeckim dworcu będzie czynna do końca roku. Jeśli okaże się, że jest rentowna, Przewozy Regionalne zamierzają ją pozostawić.
[email protected] Fot. Jm