Koronawirus szaleje, a na placach budowy praca wre. Co z bezpieczeństwem?
Rozprzestrzeniająca się epidemia koronawirusa nie zatrzymała prac na placach budowy. Firmy robią wszystko, by ochronić swoich pracowników, ci jednak powoli zaczynają się sprzeciwiać. Jeden z czytelników napisał do ”Sądeczanina”:
Nie rozumiem, dlaczego w obecnym czasie nikt nie zainteresuje się pracownikami na budowie. Przecież to jest największe źródło zakażenia. Pracownicy pracują razem, schodzą na przerwy w grupach… Tak naprawdę nie wiedzą, z kim mają do czynienia, ponieważ na jednej budowie pracuje kilka firm. Ministerstwo nie porusza tego tematu. Może to najwyższy czas, żeby zareagować?
Koronawirus z pewnością wpłynie na działalność firm budowlanych i realizację zaplanowanych inwestycji. Dla nich każdy dzień opóźnienia i niewywiązanie się z harmonogramu budowy oznacza katastrofę. Powodem są przede wszystkim zastrzeżone w umowach gigantyczne kary pieniężne.
Zobacz także: Czy w Nowym Sączu będą masowe zwolnienia z pracy? Koronawirus pisze czarny scenariusz
Pracy na budowie nie można wykonywać zdalnie – wymaga ona realnej pracy, przeważnie na świeżym powietrzu. Problemów jest wiele. Materiały budowlane są dostarczane z opóźnieniem, niektóre sektory są zagrożone wstrzymaniem produkcji, a przede wszystkim stale pojawiają się nowe, nieplanowane wydatki związane z koniecznością zapewnienia pracownikom odpowiednich środków ochrony.
Polski Związek Pracodawców Budownictwa poinformował, że branża budowlana pracuje na 70-80 proc. wydajności. Główny ekonomista organizacji, dr Damian Kaźmierczak, tak komentuje obecną sytuację:
Utrzymujący się stan niepewności z powodu epidemii może doprowadzić do pogorszenia kondycji ekonomicznej całego sektora, który od kilku miesięcy powoli zaczął wychodzić na prostą, ale mam w sobie duże pokłady optymizmu, że uda nam się uniknąć najgorszego. Tarcza Antykryzysowa to na pewno krok w dobrym kierunku, jednak w mojej ocenie środki i narzędzia przeznaczone na ratunek polskich firm są niewystarczające.