Trwa wczytywanie strony. Proszę czekać...
Czwartek, 28 marca. Imieniny: Anieli, Kasrota, Soni
05/05/2020 - 07:25

Nie tylko koronawirus. Może być gorzej. Czy Nowemu Sączowi grozi katastrofa?

Beczkowozy i ogonek ludzi z wiadrami albo plastikowymi kanistrami, bo z kranów od wielu dni nie płynie woda. Czy mieszkańców Nowego Sącza czeka taki czarny scenariusz? Hydrolodzy biją na alarm. Polsce grozi susza, być może jedna z najgorszych w historii naszego kraju.

Czy do walki na śmierć i życie z epidemią koronawirusa  przyjdzie nam jeszcze walczyć z kolejną plagą? Polsce grozi susza.

- W tej chwili mamy znacznie gorszą sytuację hydrologiczną, niż w analogicznym okresie w ubiegłym roku. Zeszłoroczna susza była dotkliwa. Jeżeli w najbliższych tygodniach nie pojawią się regularne opady deszczu, ta tegoroczna, może być jeszcze gorsza, być może jedna z najgorszych w historii naszego kraju – mówi hydrolog prof. Paweł Rowiński, w wypowiedzi przytoczonej przez Radio Kraków.

Zdaniem naukowca już teraz mamy symptomy najgorszego rodzaju suszy określanej mianem suszy hydrologicznej. Jej wyznacznikiem jest bardzo niski stan wód w rzekach oraz obniżanie lustra wód gruntowych.

Ile wody w miesiącu, w przeliczeniu na jednego mieszkańca zużywa się w Nowym Sączu?  Zakłada się, że jest to około sto litrów dziennie na jednego mieszkańca, czyli około trzech metrów sześciennych na miesiąc.

Czy wedle czarnego scenariusza czeka nas racjonowanie wody? – pytamy Tadeusza Frączka, prezesa Sądeckich Wodociągów
- W historii spółki nie było takiej sytuacji, która groziłaby przerwaniem ciągłości dostaw wody ze względu na niski poziom rzeki. Dunajec to stabilne źródło zaopatrzenia w wodę, choćby ze względu na swoje liczne dopływy. Na bieżąco monitorujemy poziom wody. I na dziś sytuacja jest stabilna i nie ma powodów do obaw.

Hydrolodzy alarmują, że sytuacja jest najbardziej niebezpieczna szczególnie w tych miastach, gdzie jest tylko jedno miejsce poboru wody. Tak jest właśnie w przypadku Nowego Sącza, który opiera się tylko na Dunajcu.  
-Wodociągi korzystają z kilku źródeł zaopatrzenia w wodę. Główne to typ ujęcia dennego infiltracyjnego na Dunajcu w Starym Sączu. Oznacza to, że pobór wody odbywa się z dna, a nie z nurtu rzeki. Dlatego nawet przy minimalnym poziomie lustra wody, jesteśmy w stanie zaopatrywać mieszkańców. Przedsiębiorstwo posiada także studnie infiltracyjne oraz ujęcia wód podziemnych w Świniarsku, co dodatkowo zabezpiecza przed skutkami długotrwałej suszy.

Udział wody ze studni wobec wody z wodociągów w zaopatrzeniu mieszkańców.

Nowy Sącz leży w widłach dwóch rzek. Dlaczego nie ma  ujęć wody na Kamienicy?
-Już na początku dwudziestego  wieku, kiedy poszukiwano stabilnego źródła zaopatrzenia mieszkańców regionu w wodę, Kamienica szybko przestała być brana pod uwagę. Ówczesny inżynier miejski Kazimierz Górski, który zajmował się poszukiwaniem terenów wodonośnych, już wtedy stwierdził, że szukać należy w innym miejscu. I tak po licznych próbach, bo wody poszukiwano w Dąbrówce Polskiej i Biegonicach oraz okolicach Starego Sącza, przeniesiono się na lewy brzeg rzeki. To właśnie na terenie Świniarska znaleziono duży zapas wody gruntowej. W 1912 roku powstał tam zakład pomp, z którego woda trafiała do pierwszego zbiornika wody pitnej zlokalizowanego na wzgórzu Roszkowice. Obiekty te nadal funkcjonują i zaopatrują mieszkańców w dobrą i bezpieczną wodę do picia.

Spółka zaopatruje w wodę także ościenne gminy. Pomysłem na hydrologiczną katastrofę ma być budowa wodnej magistrali przez tereny gmin objętych suszą. Z wodą ciężko bywa w takich  gminach jak Kamionka, Korzenna, Limanowa, Łukowica. To miałaby być hurtowa dostawa wody?
-Kolejne gminy, które miałyby korzystać z zasobów wody Sądeckich Wodociągów kupowałyby ją hurtowo. Oznacza to, że spółka dostarczałaby wodę do granicy miejscowości, a dalej gmina już poprzez własne sieci rozprowadzałaby wodę do mieszkańców. Koszty eksploatacji, modernizacji, napraw awarii oraz całej obsługi sieci rozdzielczej byłyby po stronie gminy, która wodę kupiła.

Jakie są szanse na zrealizowanie tej inwestycji? Grozi nam susza, a spółka chce rozszerzyć sprzedaż wody.
-Ta inwestycja ma właśnie przeciwdziałać skutkom suszy. Sądeckie Wodociągi wykorzystują około pięćdziesiąt  procent swoich możliwości produkcyjnych. Zakłady uzdatniania wody w Świniarsku i Starym Sączu są w stanie dostarczyć wodę do znacznie większej liczby osób niż obecnie. Wyższa sprzedaż będzie mieć wpływ na jej cenę. Specyfika przedsiębiorstw wodno-kanalizacyjnych polega na tym, że 85 procent budżetu to koszty stałe. Dlatego bez względu na to, ile wody sprzedamy i tak te koszty muszą zostać poniesione. Dzieje się tak, ponieważ mamy ponad 1700 km sieci wodociągowej i kanalizacyjnej, trzy duże zakłady uzdatniania wody i oczyszczalnię ścieków. Cenę można utrzymać lub nawet obniżyć poprzez zwiększenie ilości sprzedanej wody i odbieranych ścieków.

Propaguje się teraz oszczędzanie wody, ale z drugiej strony epidemia koronawirusa wymaga zachowania szczególnej higieny, co z kolei wiąże się  ze zwiększonym zużyciem wody. Czy odkąd zaczęła się epidemia, lejemy jej z kranów więcej?
- Faktury wysyłamy do klientów w cyklu trzymiesięcznym, dlatego na porównanie zużycia wody w stosunku do podobnego okresu ubiegłego roku, musimy trochę poczekać.

Mówi się o kampaniach społecznych związanych z oszczędzaniem wody. Czy spółka ma zamiar podjąć takie działania? Jak to pogodzić z epidemią koronawirusa?
|-Na razie trudno mówić o oszczędzaniu wody, kiedy względy epidemiologiczne przemawiają za jej częstszym używaniem. Ale patrząc na sytuację hydrologiczną regionu, a nawet całej Polski, należy ograniczać się do niezbędnych czynności. Na przykład nie napełniać basenów kąpielowych, a do podlewania ogrodu używać deszczówki. Spółka prowadzi swój autorski program Akademia Wodnika skierowany do dzieci i młodzieży. Podczas zajęć poruszane są tematy oszczędzania wody i jej zasobów. Program ruszy zapewne na nowo po ustaniu epidemii.

[email protected] fot.. jm







Dziękujemy za przesłanie błędu