Trwa wczytywanie strony. Proszę czekać...
Piątek, 29 marca. Imieniny: Marka, Wiktoryny, Zenona
11/09/2017 - 04:30

Niełaskawa aura. Czy ucierpią na tym producenci jabłek na Sądecczyźnie?

Prof. Eberhard Makosz z Instytutu Sadowniczego w Brzeznej ma dobre wiadomości dla naszych sadowników. Choć i tych, nie najlepszych, niestety, nie brakuje. 

Eberhard Makosz

Niestety, w krajach Europy, a nawet ogólnie mówiąc – w zamożnych krajach - spada spożycie jabłek Tam sięga się częściej po konkurencyjne owoce, zwłaszcza południowe - ostrzega prof. Eberhard Makosz z Instytutu Sadowniczego w Brzeznej. - Tym bardziej liczy się dla nas kwestia jakości, bo - paradoksalnie - na jabłka wysokiej jakości zbyt jest i będzie nieustannie. Takie, o średnicy 7-8 centymetrów, wybarwione i smaczne.  Tego roku zwłaszcza, bo jabłek nie ma. Nie ma ich na Wschodzie, nie ma w Europie.  

To dobra wiadomość dla naszych sadowników, którym radzę, by nie ociągali się zbytnio ze sprzedażą jabłek i sprzedali większość do stycznia, bo w lutym dobra passa się skończy - dotrą już do nas owoce z południowej półkuli.  

Przymrozki w tym roku ograniczyły plony w sadach jabłoni, ale nie w takim stopniu jak w innych krajach, które z powodu przymrozków ucierpiały o wiele bardziej niż Polska. W Niemczech na przykład będzie tylko połowa zwykłej ilości jabłek. Inne kraje Uniii Europejskiej, gdzie zbierano do tej pory 12 milionów ton jabłek, dadzą w tym roku 9 milionów ton.  W Polsce, zamiast 4 milionów ton  będą ok. 3 miliony.  

Jabłka z przerywki kosztują 70-80 groszy. W zeszłym roku o tej porze - 20 groszy. Za jabłka letnich odmian w ubiegłym roku ceny wynosiły 1.20 zł. W tym roku – 2,70 zł. Spodziewam się, że najwyższe ceny będą za odmiany Gala i Golden, niewykluczone, że 3 zł wobec braku tych jabłek gdzie indziej. 

Co prawda zmiany w profilu produkcji rolnej nie zachodzą nagle, z sezonu na sezon, ale dziś widać już wyraźnie co jest priorytetem upraw w wielu regionach. Na przykład w okolicach  Czarnego Potoku 60 procent ziemi przeznaczone jest na sady. One ciągną się gdzie nie spojrzeć. Kiedyś rosło tu głównie zboże i ziemniaki, kiedyś trzymało się krowy i świnie, dziś jedyny inwentarz to często pies i kot. 

Sady są dziś najlepszym i czasem jedynym źródłem utrzymania, choć – oczywiście – pojawiają się pytania o przyszłość, choćby o sukcesję. Tak jak w Holandii, gdzie poziom sadownictwa był kiedyś niebotyczny. Dziś holenderscy sadownicy nie mają następców, bo ich dzieciom nie opłaca się tak trudzić. Znajdują łatwiejsze sposoby zarabiania. Kiedy i nas dotknie ten proces? Zapewnie szybciej, niż nam się wydaje… Wysłuchał: [email protected] Fot. TK 







Dziękujemy za przesłanie błędu