Trwa wczytywanie strony. Proszę czekać...
Czwartek, 28 marca. Imieniny: Anieli, Kasrota, Soni
07/02/2020 - 08:15

"Nikczemnicy" i wilczy bilet. Sąd nad byłym dyrektorem sądeckiego pogotowia

Jego głowa poszła pod powiatowy topór ponad rok temu. Były dyrektor Sądeckiego Pogotowia Ratunkowego Józef Zygmunt nie tylko stracił wtedy stanowisko. Otrzymał też dyscyplinarne zwolnienie. Powód? Doprowadzenie placówki do finansowej katastrofy. Zygmunt, poszedł na skargę do sądu pracy. Właśnie zapadł wyrok w tej sprawie.

Józef Zygmunt stracił posadę dyrektora Sądeckiego Pogotowia Ratunkowego ponad rok temu. Nie tylko poleciał ze stanowiska. Otrzymał też dyscyplinarne zwolnienie z pracy. Jak  wyjaśniała wówczas Maria Olszowska z biura prasowego starostwa powiatowego, któremu placówka podlega, decyzja była skutkiem przeprowadzonej kontroli.

Czytaj też Spadła głowa dyrektora sądeckiego pogotowia. Za co poleciał Zygmunt?

 Dyrektor doprowadził do katastrofalnej sytuacji finansowej w pogotowiu i naruszył przepisy finansowe - tłumaczyła Olszowska i wyjaśniała, że chodzi o ustawę o finansach publicznych, ustawę o rachunkowości oraz wewnętrzne regulacje jednostki dotyczące zarządzania pieniędzmi.

Co konkretnie znalazło się na liście zarzutów? Jak tłumaczyła rzeczniczka, dyrektor pogotowia nie wykonał zaleceń pokontrolnych z 2017 roku. Nie zrealizował też planu inwestycyjnego na 2017 rok. Do tego doszły też nieprawidłowości w organizacji pracy administracji jednostki. Wszystko to – mówiła Olszowska - doprowadziło to bardzo złej sytuacji w Sądeckim Pogotowiu Ratunkowym.

Według wyliczeń starostwa, strata finansowa, od stycznia do października 2018 roku, miała wynieść ponad 1,1 miliona złotych. Były jeszcze straty wynikająca z niezapłacenia ZUS  od wynagrodzeń ratowników, ponad 1,5 miliona złotych.

Józef Zygmunt z takimi zarzutami się nie zgadzał i w rozmowie z „Sądeczaninem” tłumaczył, że strata, którą zanotowało pogotowie wynikała z braku pokrycia finansowego dla trzyosobowych załóg karetek pogotowia. - Koszt trzeciego ratownika, w skali roku, we wszystkich załogach, to właśnie około 1,2 mln złotych. To dlatego, choć były takie zalecenia, nie zmniejszyłem do dwóch ratowników obsługi karetek pogotowia.  

Czytaj też Czy po zwolnieniu dyrektora sądeckiego pogotowia szykuje się sądowa wojna?

Jak uzasadniał zwolniony dyrektor, wynikało to z oczekiwania na obiecaną ustawę o ratownictwie medycznym, która przewidywała trzyosobową załogę oraz z umowy ze  związkami zawodowymi.  Poza tym – dowodził Zygmunt - konieczne byłoby dostosowanie, chodzi o wyposażenie i szkolenie, wymiany trzyosobowych załóg na dwuosobowe.  

Tłumaczył również sprawę niezapłaconych zusowskich składek. - To koszt sytuacji jaką już zastałem w pogotowiu. Chodzi o godziny, które nasi pracownicy przepracowali, aby godnie żyć. Był to proces powszechny we wszystkich jednostkach ochrony zdrowia. Pogotowie oddało tę sprawę do sądu. O możliwość takiej formy pracy ratowników apelowali ówcześni radni powiatu nowosądeckiego.

Zygmunt, który zwolnienie z pracy i otrzymanie wilczego biletu przypłacił nerwowym załamaniem, odwołał się do sądu pracy. Ten w pierwszej instancji decyzję starosty podtrzymał, ale potem sąd okręgowy ją zmienił. Nakazał skreślenie ze świadectwa pracy dyscyplinarnego zwolnienia i zasądził odszkodowanie w wysokości symbolicznej złotówki. 

Zwolnienie dyscyplinarne okazało się bezprawne – komentuje wyrok Józef Zygmunt. - Sprawiedliwość zatryumfowała po ponad roku. Podczas procesu  zostali przesłuchani wszyscy członkowie zarządu, którzy przyszli z karteczką, bo nie potrafili odpowiadać z głowy. Ten proces obnażył do bólu ich zamiary.

- Dziękuje tym, co nie dali wiary tym nikczemnym osobom. Przez prawie półtora roku cierpliwie czekałem na dogłębne wyjaśnienie mojej sprawy. To definitywne rozstrzygnięcie tego, kto kłamał, a kto mówił prawdę. Warto jednak było to wszystko przeżyć.

Co na to starosta nowosądecki  Marek Kwiatkowski? Czytaj na następnej stronie.







Dziękujemy za przesłanie błędu