Trwa wczytywanie strony. Proszę czekać...
Sobota, 20 kwietnia. Imieniny: Agnieszki, Amalii, Czecha
14/08/2012 - 21:42

Pszczelarstwo: Gdzie znaleźć sądecki miód?

Gospodarstwo Pasieczne „Sądecki Bartnik” ze Stróż w gminie Grybów ma eko – cetrtyfikat na sprzedaż miodów ekologicznych. Jednak, jak przyznał Janusz Kasztelewicz, właściciel firmy, ekologiczne miody nie pochodzą z ich pasieki, a są importowane. Wyznanie to zbulwersowało naszych czytelników
- No to muszę przyznać, że czuję się oszukany. Zawsze kupowałem miód z „Bartnika" sądząc, że kupuje miód z Sądecczyzny i popieram tym miejscowa produkcje. Wygląda więc na to, że mogę kupić jakikolwiek ekologiczny. Bo jest tu tylko pakowany w słoiki. Smutno mi – pisał w komentarzu pod tekstem Eko – mleko eko -miód. Jak funkcjonują sądeccy przetwórcy – internauta o nicku angelologia .
- Nie znalazłam miodu, na którym jest napisane „produkcja w Polsce". Jeśli jest informacja,że „pochodzi z krajów UE i spoza UE" nie warto kupować. Kupuję jeśli pisze "pochodzenie z krajów UE", a najlepiej kupić bezpośrednio u pszczelarza, choć z tym ostatnio kiepsko bo pszczoły giną – wtórował mu BM. 


- Wszystko jest napisane na etykietach – tłumaczy Janusz Kasztelewicz, właściciel „Sądeckiego Bartnika” - Jest napis:„miód z Włoch”, na nowych etykietach będzie napis „kraj pochodzenia Włochy”, „kraj pochodzenia Rumunia”. Jeżeli napisane jest „Produkt polski” to jest to w 100% produkt polski. Dajemy głowę i nazwisko za to, że ten miód w słoiku jest bardzo dobrej jakości.

Prawdą jest, że także miód sprowadzany z zagranicy ma etykietkę „Sądeckiego Bartnika”.
- W całej Unii Europejskiej jest tak, że producentem miodu jest firma. Na produktach polskich piszemy; „produkt polski”, jeżeli jest mieszany, choć się tego wystrzegamy, piszemy: „mieszanka miodu z krajów Unii Europejskiej”, w przypadku miodu ekologicznego piszemy „import Włochy”, „import Rumunia”.

"Sądecki Bartnik" ma 1500 własnych rodzin pszczelich, oprócz tego skupuje miód. Miody poddaje procesowi standaryzacji, mieszając je ze sobą w celu uzyskania bardziej jednolitego smaku.

- W tym roku nie ma w ogóle miodu spadziowego. Będziemy starać się, żeby mieć w ofercie miód spadziowy, może to być spadź włoska na przykład. Jeżeli kupujemy od dziesięciu pszczelarzy w beczkach po 200 kg, 700-800 kg, to potem my go w swoim zbiorniku 2- czy 5 tonowym standaryzujemy – mówi Kasztelewicz – Po to, żeby był bardziej jednorodny. To stan przez klientów oczekiwany, żeby miód był powtarzalny, żeby miał ten sam smak.

Właściciel „Bartnika” twierdzi, że miody sprowadza z Włoch, Rumunii i Bułgarii. Polskie miody lipowe sprowadza z Mazur i Suwałk, akacjowe z Zielonej Góry, wielokwiatowe z koszalińskiego, szczecińskiego, spadziowe pochodzą z polski południowo – wschodniej, czyli także naszego regionu.
- Półtora roku temu 350 ton polskiego miodu eksportowaliśmy zagranice – chwali się. - To jest tak, że raz kupujemy, raz sprzedajemy.

W jaki sposób zatem kupujący może mieć pewność, że nabywa produkt powstały na sądecczyźnie?
- To trudne pytanie. Najlepiej mieć własną pasiekę – radzi Jacek Nowak, właściciel pasieki „Barć” w Kamiannej w gminie Łabowa. - Niestety rozlewacze mają obowiązek pisać skąd pochodzi mód. Jednak nasze prawo jest niespójne, stąd sformułowania „z Unii i spoza Unii Europejskiej”, wówczas nic nie wiadomo z tego, w grę wchodzi cały świat. Według mnie powinno być napisane, jeżeli jest z Chin to „z Chin”, jeżeli z Argentyny, to „z Argentyny”, jeżeli z Polski, to „z Polski”. My na własnych miodach mamy napis „produkt polski” ponieważ pochodzi tylko i wyłącznie z Polski.
Nowak wyznaje, że w „Barci” sprzedają własne miody i z pasiek, które z nimi na stałe współpracują.
- To są tu, sąsiedzi moi – lokalizuje współpracowników właściciel pasieki z Kamiannej. - Wszystko jest tutaj nalewane, rozlewane. Nie mam urządzeń takich jak rozlewnie. Mamy schludne, nowoczesne pomieszczenia, niekrzyżujące się drogi i programy. Robimy miody na małą skalę. Naszych produktów nie spotka się w supermarkecie, ani żadnej sieci. Kiedyś klienci z Izraela chcieli kupić cały kontener miodu. Nie zgodziłem się, bo jeden kontener to cała moja produkcja. Oni by wzięli raz, a ja klientów już bym nie miał.
Jacka Nowaka z „Barci” zaskakuje fakt, że mimo coraz gorszych, w jego opinii, od 2000 roku sezonów pszczelarskich miodu w Polsce jest coraz więcej i jest on coraz tańszy. Z jego obliczeń wynika, że wyprodukowanie kilograma miodu kosztuje obecnie 30 zł. 

- Sprawa jest bardzo prosta jak odróżnić miód sądecki. Wszystkie duże sieci sklepów współpracują z kilkoma firmami, które importują miód, takimi jak „Sądecki Bartnik”, „Huzar” Nowy Sącz – mówi Maciej Rysiewicz, członek Karpackiego Związku Pszczelarzy, prowadzący w miesięczniku Sądeczanin stałą rubrykę „Poczet pszczelarzy Sądeckich”. - Polski miód, żeby mieć superpewność, to jest miód kupiony u pszczelarza. Żeby rozpoznać miód z Sądecczyzny trzeb kupić go u pszczelarza, który działa w tym terenie.

Rysiewicz postrzega „Sądeckiego Bartnika” jako importera nie właściciela pasieki. Zarzeka się, że nie widział miodu podpisanego z pasieki „Sądeckiego Bartnika”, jego zdaniem Kasztelewicz używa swojego miodu do standaryzowania innych.

- Kasztelewicz jest jednym z większych importerów miodu – dodaje Rysiewicz. - To bardzo zasłużony człowiek dla polskiego pszczelarstwa, to nie ulega wątpliwości. Natomiast stoi ością w gardle polskim pszczelarzom. Wykonuje działalność, która jest superkonkurencyjna w stosunku do naszych polskich pszczelarzy, oni nie są w stanie wyprodukować tak tanio miodu, mówiąc krótko. Bo i klimat w Polsce jest nie taki, sezon pszczelarski trwa od kwietnia do sierpnia, czyli bardzo krótko.

W Karpackim Związku Pszczelarzy zrzeszonych jest, jak podaje Rysiewicz, ponad tysiąc pszczelarzy. Sylwetki pszczelarzy sądeckich przedstawia w miesięczniku „Sądeczanin”.
- I to może być jakaś podpowiedź – kończy Rysiewicz.

Anna Pawłowska
fot. materiały "Sądeckiego Bartnika" i "Barci" z Kamiannej
 






Dziękujemy za przesłanie błędu