Trwa wczytywanie strony. Proszę czekać...
Piątek, 19 kwietnia. Imieniny: Alfa, Leonii, Tytusa
19/11/2019 - 19:10

Skończyło się tegoroczne zarybianie, Polski Związek Wędkarski wypuścił tony ryb

Proces zarybiania wód w Nowym Sączu i okolicach ma się ku końcowi. Każde zarybienie to prawie tona jednego gatunku ryb wypuszczona do akwenu. Niestety, ryby są wciąż łakomym kąskiem także dla nieuczciwych wędkarzy i kłusowników.

Zarybianie w Nowym Sączu


Sprawa może dotyczyć każdego z nas, dlatego warto przybliżyć sobie zasady przepisowego łowienia, aby nie narazić się na wysokie kary, utratę mienia lub nawet sprawę w sądzie. Jak radzą sobie z problemem kłusownictwa związkowcy z Nowego Sącza? Zapytaliśmy o to Łukasza Kipiela, dyrektora biura zarządu nowosądeckiego Okręgu PZW.

Na jakim jest zarybianie wód w Nowym Sączu i okolicy?
- Zarybienie rzek i zbiorników Okręgu PZW w Nowym Sączu dobiega końca. Rozpoczęliśmy je wcześnie, z końcem sierpnia. Wypuszczaliśmy ryby do rzek a obecnie kończymy wpuszczanie ryb do zbiorników zaporowych. Ostatnie zarybienie miało miejsce w poniedziałek - do zbiorników w Rożnowie i Klimkówce wpuściliśmy ponad 800 kg szczupaka.

Jak wygląda taki proces w praktyce?
- Zarybienie wód odbywa się zawsze w podobny sposób. Tydzień wcześniej zgłaszamy to Państwowemu Gospodarstwu Wodnemu Wody Polskie, podając dokładną datę i godzinę zarybienia. Ryby w zależności od pochodzenia, kupowane są od zewnętrznych producentów – np. karp, sandacz, szczupak. Gatunki zimnolubne takie jak pstrąg potokowy, lipień czy głowacica pochodzą z naszej własnej produkcji na ośrodkach zarybieniowych.

Ryby przywożone są specjalistycznym transportem wyposażonym w butle z tlenem nad wodę, gdzie pod czujnym okiem przedstawicieli PGW Wody Polskie i miejscowych wędkarzy wpuszczane są do rzek i zbiorników. Wpuszczanie ryb odbywa się najczęściej przez roznoszenie ryb przez wędkarzy po rzece lub rozwożenie łodziami wzdłuż brzegu tak, aby nie kumulować ryb w jednym miejscu, gdyż sprzyja to - niestety - kłusownictwu.

Kłusownicy pojawiają się już przy zarybianiu?
- Na szczęście obecność przedstawicieli PGW, wędkarzy i naszych pracowników przy zarybieniu skutecznie ich zniechęca. Ponadto nasi strażnicy praktycznie całą dobę kontrolują zarybiane akweny wykorzystując do tego np. drony czy noktowizory.

Które pomysły wędkarzy najbardziej was zaskoczyły?
- Niestety mimo wspomnianego wyposażenia, ludzie stale starają się nas zaskoczyć. Czasem im się udaje, choć najczęściej to my jesteśmy przed nimi. Mnie osobiście ciągle zaskakuje pomysłowość domorosłych twórców nielegalnych narzędzi połowu, które są pozostawiane na noc nad naszymi zbiornikami zaporowymi.

To domowymi sposobami stworzone różnego rodzaju proste wędki wykonane np. z resztek drewnianych szpulek czy kijów od szczotki. Szokująca najczęściej jest zachłanność wędkarzy na złowione ryby, choć tu muszę zaznaczyć, że wg rejestrów zabranych ryb, które prowadzimy, nasi wędkarze zabierają stosunkowo niewiele ryb w porównaniu do odwiedzających nas wędkarzy z innych województw.

W przypadku wędkarzy zaskoczenia zdarzają dużo rzadziej niż w przypadku kłusowników, gdyż najczęściej wystarczy krótka rozmowa, wyjaśnienie nieścisłości i wysłuchanie uwag dotyczących naszej pracy lub upomnienie na przyszłość.

Ryby trafiły do nowosądeckich zbiornikówKiedy można mówić o kłusownictwie?
- Praktycznie zawsze, kiedy połów ryb dokonywany jest narzędziami innymi niż wędki. Znany jest nam przypadek, kiedy za kłusownika w myśl ustawy – czyli za przestępcę – został uznany człowiek, który łowił na żyłkę zakończoną zwykłym haczykiem z przynętą. Przepisy nie są tu do końca zrozumiałe dla wszystkich, jednak powyższy przykład pokazuje, że interpretacja przepisów najczęściej jest jednak skierowana na przeciwdziałanie kłusownictwu.

Jakie kary grożą za niedozwolony połów i inne tego typu przewinienia?
- Za nielegalny połów ryb grozić może mandat w wysokości do 5 tys. zł, sąd koleżeński we własnym Kole PZW lub po prostu wykluczenie ze związku. W przypadku kłusownictwa są to już o wiele bardziej poważne zarzuty, gdyż może być ono uznane jako przestępstwo i ciągnąć za sobą karę pozbawienia wolności.

W przypadku, gdy sprawa trafia do sądu, to sądy orzekają przepadek rzeczy służących do kłusownictwa (w szczególnych przypadkach może być to nawet samochód), zapłatę kary oraz w przypadku, gdy kłusownik wyrządził PZW szkodę – nawiązka w postaci od pięcio do dwudziestokrotności tej szkody. Dla przykładu przytoczę jeszcze świeży wyrok sądu w Nowym Targu, gdzie wędkarz przyłapany nie zabraniu kilku ryb z odcinka, gdzie nie wolno ich zabierać, otrzymał w sumie karę ok 7 tys. zł z czego prawie 6 tys. zł tytułem nawiązki dla PZW. Zdecydowanie nie warto dopuszczać się tego procederu.

Jak łowić legalnie, żeby nie trafić pod sąd?
- Zdajemy egzamin w kole wędkarskim w okręgu miejsca naszego zamieszkania płacąc opłatę za egzamin – w Okręgu PZW w Nowym Sączu wynosi ona 20 zł. U starosty (lub prezydenta miasta) z zaświadczeniem o zdaniu egzaminu, dokumentem tożsamości i fotografią, składamy wniosek o wyrobienie karty wraz z opłatą 10 zł. Karta wędkarska zostanie wydana na miejscu. Pamiętajmy jednak o tym, że sama karta nie uprawnia do połowu na wszystkich wodach w Polsce.

Przed połowem należy sprawdzić kto jest użytkownikiem wody i zdobyć wymagane ustawą zezwolenie. W przypadku PZW jest to składka na zagospodarowanie i ochronę wód, można ją opłacić np. wstępując w Kole Wędkarskim w szeregi zrzeszonych członków Polskiego Związku Wędkarskiego. Aby nie narazić się na karę pieniężną, należy śledzić okresy ochronne oraz dozwolone wymiary ryb przy połowie, dostępne na stronie Polskiego Związku Wędkarskiego.

Paweł Swarlik, fot. PZW Nowy Sącz







Dziękujemy za przesłanie błędu