Trwa wczytywanie strony. Proszę czekać...
Czwartek, 28 marca. Imieniny: Anieli, Kasrota, Soni
07/08/2018 - 10:35

Sto lat sądeckiej przedsiębiorczości. Od rolnictwa do przemysłu, cz. 1

Nowy Sącz w XIX wieku wcale nie wyglądał na miasto przemysłowe. Hale produkcyjne i kominy fabryczne były mieszczanom sądeckim obce, mogli je oglądać tylko Ci, którzy wyjeżdżali do innych miast. Rozwój przemysłu był jednak nieuchronny.

Według badań naukowców, Nowy Sącz posiadał niski wskaźnik uprzemysłowienia w Galicji. Na tle innych miast był co najwyżej przeciętny. Wyraźny wzrost zatrudnienia w tej gałęzi gospodarki można zauważyć w Podgórzu i Drohobyczu, miastach typowo przemysłowych. W latach 1880 – 1910 w naszym mieście przybyło tylko… 1,64% przedsiębiorców. Co ciekawe, mówimy tylko o ludziach pracujących, a wiec należy doliczyć do nich jeszcze rodziny, które utrzymywali. Pod koniec XIX w. stałe zatrudnienie miało zaledwie 30% mieszczan, a 70% (!) pracowało w szarej strefie lub było utrzymywane przez pozostałych. Zdecydowanie nie była to dobra droga do sukcesu gospodarczego. Taki stan rzeczy wynikał też z tradycyjnych podziałów płciowych: kobiety przebywały w domach, opiekowały się rodziną, a dom utrzymywał mąż. Sytuacja w tym względzie zmieni się dopiero po I wielkiej wojnie.

Okres międzywojenny zmienił nie tylko podejście do pracy kobiet ale także strukturę zatrudnienia sądeczan. W przemyśle pracował już co czwarty mieszkaniec Nowego Sącza. Niestety, wcale nie świadczy to o potężnej industrializacji miasta, bowiem większość z tych „fabryk” to były małe rodzinne przedsiębiorstwa. W Nowym Sączu możemy wymienić kilka zakładów zajmujących się odlewaniem żelaza, produkcją wódki, które należały do większych.

Powyższe zjawiska doskonale obrazują statystki. Bo kto z nas uwierzy, że na biednym Piekle co trzeci mieszkaniec pracował w… przemyśle lub był przemysłowcem? Może i oficjalnie wykonywał taki zawód, ale dlatego, że prowadził małą garbarnię, zakład szewski czy krawiecki. Pojęcie przemysłu w statystykach traktowano bardzo szeroko.

Podział na specjalizacje zawodowe nakładał się także na zasięg poszczególnych dzielnic Nowego Sącza. Najbardziej uprzemysłowiona była zdecydowanie dzielnica kolejowa w międzywojniu, co było skutkiem procesów z XIX w. Tam 95 proc. mieszkańców było związanych z warsztatami kolejowymi. Podobna sytuacja występowała na Grodzkim.

Warto powiedzieć o poważnych przedsiębiorcach, którzy zatrudniali innych ludzi, a nie sami prowadzili zakład. W międzywojniu w mieście było 314 takich ludzi interesu. Dla porównania aż 2 179 "przedsiębiorców” nie zatrudniało ludzi.

Dla pracodawców, jak i pracowników, dotkliwe i odczuwalne były kryzysy gospodarcze w międzywojniu. Mówiąc najkrócej nie było klimatu i pomysłu do stworzenia zagłębia przemysłowego w Nowym Sączu. Niejednokrotnie, aby nadrobić straty, trzeba było przekraczać ustalony czas pracy. Bardzo często również ludność żydowska podejmowała pracę w niedzielę, co nie było legalne.

Nowy Sącz nigdy nie był miastem przemysłowym, choć posiadał kilka ciekawych i ważnych zakładów. Przyczyn było kilka. Po pierwsze brakowało surowca, który dałby asumpt do rozwoju. Po drugie byliśmy odcięci od świata komunikacyjnie. Nie potrafiliśmy wykorzystać nawet węzła kolejowego, który otwierał wielkie możliwości. Po trzecie sądeczanie byli konserwatystami i tradycjonalistami, stąd woleli nie ryzykować, a żyć tak jak żyli ich ojcowie. Choć to bardzo gorzka konkluzja, aż się ciśnie aby ją tutaj napisać: nic się nie zmieniło.

Łukasz Połomski 







Dziękujemy za przesłanie błędu