Trwa wczytywanie strony. Proszę czekać...
Czwartek, 28 marca. Imieniny: Anieli, Kasrota, Soni
17/07/2018 - 07:00

Sto lat sądeckiej przedsiębiorczości. Chcą zrobić biznes na własnym teatrze

Czy można dokonać udanego mariażu biznesowego przedsięwzięcia i życiowej, artystycznej pasji? Uwierzyli w to Violetta i Krzysztof Pomietłowie, dwójka młodych aktorów, absolwentów krakowskiej PWST , którzy w Nowym Sączu otworzyli prywatny teatr. Zaczynają od widowisk dla dzieci, ale w przyszłym roku chcą wystawiać spektakle dla dorosłych. Najwierniej przedsięwzięciu kibicuje sądecki przedsiębiorca Andrzej Ligara, który zaoferował artystom lokum.

Kiedy przed kilkoma laty Ligara kupił zniszczona kamienicę, w której kiedyś mieścił się kolejarski Dom Robotniczy, zdecydował, że pozostawi salę widowiskową z profesjonalną sceną. Obszerne pomieszczenie zamienił co prawa na elegancki lokal, gdzie odbywają się wesela, ale pomyślał, że być może kiedyś będzie okazja, żeby zachowaną scenę wykorzystać. Stało się to wcześniej niż przypuszczał.

Zjawiło się u niego młode małżeństwo, które znalazło ogłoszenie o lokalach do wynajęcia. Te, które małżonkom zaproponował, nie spełniało ich oczekiwań. Kiedy okazało się, że chcą w Nowym Sączu otworzyć prywatny teatr, zaproponował im lokum na Zygmuntowskiej. Na razie teatr  dzieli przestrzeń z urządzanymi tam weselami, ale jak mówi Ligara, jeśli pomysł wypali  być możę aktorzy - biznesmeni staną się jedynymi gospodarzami sali.

Małżonkowie, którzy porwali się na założenie prywatnego teatru w Nowym Sączu to Violetta i Krzysztof  Pomietłowie, absolwenci krakowskiej Państwowej Wyższej Szkoły Teatralnej. Ona jest z  Poznania, on z Gołkowic koło Starego Sącza.

- Najpierw szukaliśmy swojej artystycznej, zawodowej drogi w Krakowie, co dla młodych aktorów wcale nie jest takie proste. Przez kilka lat byliśmy związani z kilkom teatrami, ale tak jak większość absolwentów szkoły teatralnej mnóstwo czasu spędzaliśmy na „bieganiu” z portfolio w poszukiwaniu stałej pracy. Któregoś dnia nasza marszruta przecięła się z naszym byłym wykładowcą, znakomitym aktorem, profesorem Tadeuszem Malakiem, który pamiętał, że mąż pochodzi z podsądeckiej miejscowości. Powiedział do nas: rzućcie ten Kraków i załóżcie w Nowym Sączu swój własny teatr. To miasto z tradycjami, w którym zawsze się dużo się działo. Tam ciągle nie ma profesjonalnej sceny. Warto spróbować - opowiada o kulisach przedsięwzięcia Violetta Pomietło.

Młodzi aktorzy o własnym teatrze nigdy nie myśleli, ale pomysł, który najpierw wydawał się niedorzeczny, stopniowo w ich głowach zaczął kiełkować.

- Pomyśleliśmy, że może naprawdę warto spróbować, ale jednocześnie pojawiło się też mnóstwo wątpliwości. Skąd na ten teatralny biznes wziąć pieniądze i odpowiedni lokal - opowiada Krzysztof Pomietło

Pomysł dojrzewał stopniowo. Najważniejsze było zdobycie pieniędzy. Udało się pozyskać dotację z Powiatowego Urzędu Pracy na rozpoczęcie własnej działalności gospodarczej i unijny grant. Odpowiedni lokal  przyniosło szczęśliwe spotkanie z Andrzejem Ligarą, który okazał się wielkim entuzjastą ich pomysłu. 

Teatr Nowy, bo tak się nazywa, już działa. Bez specjalnego rozgłosu wystartował w październiku. Na razie są to spektakle dla dzieci, bo takiego widza najłatwiej jest znaleźć przyznają Pomietłowie. Pytanie, czy z teatralnego biznesu można się utrzymać? Aktorzy wierzą, że tak, choć zdają sobie sprawę z tego, że wszystko wymaga czasu, cierpliwości i determinacji.  

- Wydaje nam się, to na tyle innowacyjnym pomysł, że powinien nam wypalić. W Nowym Sączu nie ma przecież prywatnego, profesjonalnego teatru. Poniekąd jesteśmy pionierami.  Na razie przedstawiliśmy naszą ofertę w szkołach i przedszkolach, bo to jest młody widz, który ma czas na to, żeby do nas przyjść. Już mamy dokonane rezerwacje. Zainteresowanie jest naprawdę duże. Poza tym organizujemy niedzielne spektakle dla dzieci i rodziców.

Na frekwencję w liczącej dwieście miejsc sali nie narzekamy. Wystawiany przez nas „Sen Mikołajka” i Czerwony Kapturek” bardzo się podoba. Teraz szykujemy się do świątecznej sztuki. Na razie właśnie na takich spektaklach chcemy zarabiać. Bazują zresztą na tym wszystkie teatry. Ciężko byłoby oprzeć się na widzu indywidualnym, bo jest to trudne nawet w Krakowie. Ale od czegoś trzeba zacząć. Mamy jednak ambitne plany i w przyszłym roku chcemy wystawiać sztuki także dla dorosłych.

Teatr Nowy na razie nie ma stałego zespołu. Aktorska trupa ma charakter mobilny. To młodzi ludzie, którzy razem studiowali w Krakowie i chętnie zaangażowali się w artystyczne, biznesowe przedsięwzięcie swoich dwojga przyjaciół. Pomietłowie wierzą jednak, że z czasem uda im się na stałe przyciągnąć do Nowego Sącza aktorów.

Zdajemy sobie sprawę, że nie osiągniemy wszystkiego od razu. Każdy spektakl wymaga prób i profesjonalnego zespołu. Ale przecież optymalne rozwiązanie dla aktora to praca w miejscu zamieszkania. I wierzymy, że ta praca tutaj będzie, bo ludzie w Nowym Sączu odczuwają głód dobrych spektakl  o czym świadczy chociażby sukces Jesiennego festiwalu  Teatralnego.  Zresztą, kiedy załatwiamy różne formalności, na przykład w banku, urzędach czy instytucjach, ludzie nas pytają,  kiedy zaczniemy wystawiać sztuki dla dorosłych.  To jasne, że że magnesem przyciągającym widza są znane nazwiska, ale wierzymy w to, że popularni aktorzy z czasem i u nas, w Tatrze Nowym zechcą wystąpić.

Młodzi zapaleńcy są pełni wiary w swój sukces. Podkreślają, że w Nowym Sączu spotykają wielu życzliwych ludzi, którzy im pomagają. Wielkim orędownikiem przedsięwzięcia jest  Andrzej Ligara, który zaoferował lokum artystom.

- Kiedy do mnie trafili od razu dało się wyczuć, że to są ludzie z pasją, która promieniuje na innych.  Bardzo im kibicuję. Mam nadzieję, że ten pomysł znajdzie poklask nie tylko u mnie, ale także i u innych przedsiębiorców. Skoro udaje się finansowo wspierać tak duże przedsięwzięcie artystyczne  jak Jesienny Festiwal Teatralnym,  to może o wiele mniejsze środki wystarczą na to, żeby pomóc rozwinąć skrzydła sądeckiemu profesjonalnemu teatrowi - mówi przedsiębiorca.

Violetta i Krzysztof nie marzą o wielkim biznesowym sukcesie. To raczej wielka determinacja pracy w wymarzonym zawodzie ubrana we własny teatr.

- Nam nie chodzi o to, żeby się na tym „dorobić”. Najważniejsze, żebyśmy mogli opłacić aktorów, lokal i jeszcze mieć na życie. Chodzi o realizację naszych marzeń. Kochamy teatr i w jego tworzenie wkładamy mnóstwo serca. Idealnie jest robić to,  co człowiek kocha i jeszcze móc się z tego utrzymać.

***

Niestety, ta próba stworzenia stałej sceny teatralnej nie powiodła się.

Projekt jest realizowany przy wsparciu finansowym Województwa Małopolskiego.

Agnieszka Michalik

Fot. VKP







Dziękujemy za przesłanie błędu