Sukcesy, porażki i niespełnione obietnice. Taki był rok w sądeckiej gospodarce
Jak burzyli i budowali most helleński
Na tę inwestycję czekały tysiące kierowców, którzy dzień w dzień tkwili w korku, żeby przeprawić się przez Dunajec z jednej części miasta na drugą. Blisko półtora roku, od momentu symbolicznego wbicia łopaty, relacjonowaliśmy na łamach „Sądeczanina” budowę mostu heleńskiego.
Wszystko zaczęło się 21 października 2017 roku. To wtedy na skwerze pod Basztą Kowalską oficjele, którym przewodził ówczesny prezydent Nowego Sącza Ryszard Nowak, symbolicznie wbili łopaty pod inwestycję.
Najpierw były hałdy gruzu po zburzeniu starej przeprawy, potem zaczął wyłaniać się szkielet potężnego nowoczesnego mostu. Budowa przeprawy wydłużyła się o ponad cztery miesiące. Dopiero w lutym wyburzonych zostało dziesięć pozostawionych podpór starego mostu, a potem już poszło z górki. Wykonawca szybko uporał się z malowaniem łuków, zbrojeniem, a potem deskowaniem płyty mostu i położeniem na niej izolacji. Każdy dzień przybliżał mieszkańców Nowego Sącza do nowego mostu.
Godzina zero wybiła ósmego maja o północy. To wtedy przez nową, wymarzoną, wytęsknioną przeprawę na Dunajcu ruszyła kawalkada samochodów.
Nowy most heleński mierzy nieco ponad 345 metrów długości, a szerokość 25,5 metrów. Przeprawa ma cztery pasy ruchu po 3,5 m, jednokierunkową ścieżkę rowerową z możliwością korzystania przez pieszych szerokości 2,50 m i chodnik dla pieszych szerokości 1,50 m. Na budowę mostu poszło około 4955 ton stali i ponad 6 tysięcy metrów sześciennych betonu.
Strony
- « pierwsza
- ‹ poprzednia
- …
- 2
- 3
- 4
- 5
- 6
- 7
- 8
- 9
- 10
- 11
- następna ›
- ostatnia »