Urna zamiast trumny. Kto się pisze w Nowym Sączu na taki pochówek ?
Sądecki zakład pogrzebowy, obsługujący dwa największe cmentarze komunalne, ten przy ulicy Śniadeckich i w Gołąbkowicach, organizuje od pięciuset do sześciuset pogrzebów rocznie. Tylko niewielki odsetek to kremacje, choć jak przyznaje Anna Liszka, kierownik zakładu, zainteresowanie tego rodzaju pochówkami systematycznie wzrasta.
- W roku 2014 były czterdzieści trzy takie pochówki, w 2015 czterdzieści pięć, ale już 2016 roku mieliśmy pięćdziesiąt takich zleceń. To najlepsze rozwiązanie, szczególnie dla osób, które mieszkają daleko lub pracują za granicą i chcą być pochowane w rodzinnych stronach - tłumaczy Liszka. - Poza tym przemawiają za tym względy praktyczne. Kończą się miejsca na cmentarzu. Urna z prochami zawsze się zmieści w rodzinnym grobowcu.
Niektórzy już za życia wydają „przedśmiertne dyspozycje”, tak, jak dobiegający czterdziestki Beata i jej mąż Marek, którzy oznajmili najbliższym, że po śmierci chcą być skremowani.
- Nie zamierzamy budować kamiennej piwnicy na trumny z naszymi ciałami - mówią. Pragniemy zamienić się w garść popiołu. To praktyczne i ekologiczne.
Jak mówią, za taką decyzją stoją względy ekonomiczne, coraz mniej miejsc na sądeckich cmentarzach, koszt pochówku, także względy estetyczne oraz higieniczne,
- Ludzkie prochy są sanitarnie obojętne i nie stanowią żadnego zagrożenia. Poza tym okres minimalizacji ciała po tradycyjnym pochówku to około dwadzieścia lat. W przypadku kreamacji trwa dwie godziny - mówi Beata, z wykształcenia chemik.
W przypadku decyzji o spopieleniu zwłok wszelkie formalności związane z kremacją bierze na siebie zakład pogrzebowy.
- Ciało do spopielenia zawozimy do Krakowa, gdzie znajduje się najbliższe od Nowego Sącza krematorium. Sama kremacja kosztuje 650 złotych - mówi Anna Liszka, kierownik zakładu pogrzebowego. - 150 złotych trzeba zapłacić za specjalny pokój, w którym można się ze zmarłym pożegnać i przez szklaną szybę obserwować, jak trumna z ciałem umieszczana jest w krematoryjnym piecu.