Właściciel Fakro chce razem z wojskiem budować most na Dunajcu
Podczas spotkania były i inne pomysły na rozwiązanie komunikacyjnego paraliżu miasta. Dyrektor biura zarządu firmy Fakro Bożena Damasiewicz przekonywała, że możliwe jest dopuszczenie ruchu kołowego na moście kolejowym.
Czytaj też Promem przez Dunajec, takim jak w Wytrzyszczce. Czy to się może udać?
- Przez korki w mieście i na drogach dojazdowych do Nowego Sączą ludzie spóźniają się do pracy w naszym przedsiębiorstwie. Niektórzy się skarżą, że podróż z dwudziestu minut wydłużyła im się do ponad półtorej godziny.Dyskutujemy w firmie na temat różnych rozwiązań, które mogłyby ten problem zmniejszyć.
Jednym z tych rozwiązań, mówiła Damasiewicz, jest puszczenie ruchu samochodowego przez most kolejowy. Jak miałaby wyglądać w praktyce realizacja tego przedsięwzięcia, tego uczestnicy spotkania nie usłyszeli, poza zapewnieniami, że jest to możliwe.
- Wstępnie analizowaliśmy jak wygląda dojazd i zjazd z mostu. Dobrym pomysłem byłoby umożliwienie przejazdu autami w porannych godzinach szczytu, kiedy ludzie jadą z Chełmca do Nowego Sącza i po południu, w odwrotnym kierunku, kiedy z pracy wracają. Deklarujemy partycypowanie w kosztach realizacji takiego rozwiązania.
- To absolutnie nierealne - natychmiast skomentował pomysł Andrzej Cebula z Komitetu Obrony Połączeń Kolejowych na Sądecczyźnie - choć oczywiście taka decyzja pozostaje w gestii Polskich Linii Kolejowych. Przede wszystkim most jest za wąski, żeby mógł tam być ruch dwukierunkowy. Poza tym są wysokie nasypy kolejowe , co uniemożliwiłoby zjazd samochodom. Wcielenie takiego pomysłu w życie kosztowałoby pewnie miliony złotych, nie mówiąc już o tym, że most wpisany jest do rejestru zabytków i nie można go przebudowywać.
To niejedyny pomysł sądeckiej firmy. Prezes Ryszard Florek wspólnie z gminą Chełmiec forsuje też budowę mostu pontonowego przez wojsko. Plan całego przedsięwzięcia, w które ponoć zostali zaangażowani minister gospodarki morskiej i żeglugi śródlądowej Marek Gróbarczyk, przedstawił na spotkaniu zastępca wójta Artur Bochenek.
- Mieliśmy z Ryszardem Florkiem gorąca linię. W pomysł włączył się też poseł Wiesław Janczyk. Wysłaliśmy też dwa pisma. Jedno do ministra obrony narodowej Mariusza Błaszczaka i drugie do ministra Gróbarczyka, który - co warto podkreślić - pochodzi z Sądecczyzny. W ciągu dwóch dni dostaliśmy odpowiedź z dowództwa sił zbrojnych - mówił Bochenek.
Wedle zapewnień samorządowca wojsko już odpowiedziało na prośbę o zbudowanie tymczasowej przeprawy. Most pontonowy na Dunajcu , tłumaczą fachowcy, nie wchodzi co prawda w grę,ale możliwe jest zbudowanie przez wojska inżynieryjne tymczasowej przeprawy lub jej wypożyczenie. Za jedno i za drugie trzeba zapłacić ale, jak zapewnia Bochenek, siły zbrojne z części kosztów są gotowe zrezygnować, bo chodzi o kwestie bezpieczeństwa mieszkańców i kształtowanie pozytywnego wizerunku polskiej armii.
Co z pozwoleniami wodno-prawnymi na inwestycje - dopytywali się samorządowcy.
Swoją pomoc zadeklarował poseł Wiesław Janczyk, który jeszcze dziś w sprawie pozwoleń administracyjnych ma się spotkać z ministrem Gróbarczykiem. Miejmy nadzieję, że rozmowy będą owocne - mówił wicewójt Chełmca.
Czy gorąca linia między Ryszardem Florkiem a Chełmcem oznacza finansowanie pomysłu przez sądeckiego potentata?
- Prezes Ryszard Florek zadeklarował partycypację finansową w tym przedsięwzięciu - zapewniała Bożena Damasiewicz.
Wedle wstępnych szacunków budowa tymczasowej przeprawy mogłaby kosztować 1,5 miliona złotych.Most miałby stanąć na wysokości sądeckiej ul. Tłoki i wsi Świniarsko. Nowy Sącz i Chełmiec musiałyby zbudować do niego drogę dojazdową.
Jak ten pomysł komentują władze miasta? Wiceprezydent Wojciech Piech radził Fakro forsowanie pomysłów „bliżej ziemi”.
- Lepszym rozwiązaniem byłoby wybudowanie przez firmę, z myślą o ułatwieniu transportu pracownikom, dodatkowego przystanku kolejowego w pobliżu przedsiębiorstwa. Ten pomysł jest na pewno realny i szybko można go zrealizować.
Czytaj też Szynobus i auto? Można inaczej przeprawić się przez Dunajec
Spotkanie trwało ponad dwie godziny i poseł Arkadiusz Mularczyk zapewniał, że wszystkie koncepcje rozwiązania komunikacyjnego kryzysu zostaną poddane analizie, ale sołtysi zamiast dyskutować o zintegrowanym systemie komunikacji miejskiej, bardziej byli zainteresowani codziennymi utrapieniami w swoich gminach. Zaczęli zasypywać parlamentarzystę prośbami o interweniowanie w sprawie przejść dla pieszych, budowy dróg i chodników.
- To całe spotkanie to tylko bicie piany przed wyborami, I tak z tych wielkich planów nic nie wyjdzie - utyskiwał jeden z samorządowców.