Alosza Awdiejew: Indywidualizm w Rosji jest tępiony
(...)
W związku z tym, że zacząłem regularnie grać na gitarze i fortepianie, do zajęć szkolnych zanadto się nie przykładałem. Zazwyczaj przygotowywałem się do pierwszej lekcji, a na niej uczyłem się do drugiej i tak dalej. Wypracowałem sobie dużą podzielność uwagi, mogłem jednym uchem słuchać nauczycielki, a jednocześnie coś czytać po ławką. Namiętnie wtedy czytałem, zwłaszcza literaturę klasyczną. Pochłaniałem wszystko od Dzierżawina i Majakowskiego do Homera i Maupassanta. Pod koniec lat pięćdziesiątych pojawiła się możliwość prenumerowania dzieł największych światowych pisarzy i poetów tłumaczonych na rosyjski. Książki przychodziły pocztą raz w miesiącu otrzymywałem jeden tom. Moja rodzina zgromadziła w ten sposób dużą bibliotekę złożoną z dzieł literatury światowej. Regularnie zabierałem te książki z domu i czytałem w szkole na lekcjach.
Indywidualizm w Rosji jest tępiony, bo wywołuje dysonans poznawczy, który uderza w wyobrażenie o tym, jakie ma być państwo. Dobra jest władza, który trzyma ludzi za mordę. Naród rosyjski od setek lat żyje z przekonaniem, że obywatel jest niczym. To naród niewolników. Jego celem jest tylko przetrwanie. Przypomina opisanego przez Cervantesa lwa, którego Don Kichot wypuścił z klatki. Wszyscy uciekli, myśleli, że lew jest bardzo groźny, a on wrócił do klatki, bo tylko tam czuł się bezpiecznie. Podobnie niewolnik czuje się bezpiecznie pod batem. Jest bat, jestem na swoim miejscu. Nie ma bata – nie wiadomo, co będzie, może coś gorszego.
W ostatnim roku szkoły odebrałem tajemniczy telefon. Nieznajomy mężczyzna zapytał, czy chcę zobaczyć swego ojca. Od lat nie miałem z ojcem kontaktu. Byłem do niego negatywnie nastawiony, odkąd nas porzucił. "A gdzie mojego ojca pokazują, że mogę go zobaczyć? – odparłem ironicznie, po czym dodałem: – Mam już ojca. Właśnie siedzi obok mnie na fotelu". Oczywiście, miałem na myśli ojczyma.
Dzwoniący do mnie gość się obraził i przerwał rozmowę, a ojczym docenił moją lojalność. Dopiero później się okazało, że dzwonił mój ojciec. Chciał zaproponować, abym po szkole średniej rozpoczął studia w Wyższej Szkole KGB. Opowiedział to kumplowi, ten przekazał mojej matce, a ona przyszła z tym do mnie. I tak nie zdecydowałbym się na tę "uczelnię", bo na szczęście w tym okresie zacząłem już dość krytycznie odnosić się do propagandy radzieckiej. Pamiętam, jak kłóciłem się z matką i ojczymem o kłamstwa historyczne, które rozpowszechniała propaganda. Ponieważ on zajmował się historią partii komunistycznej, w naszym domu było wiele przedwojennych dokumentów i starych książek poświęconych tej tematyce. Czytałem te papiery niedostępne dla zwykłych obywateli i byłem zdziwiony, jak radzieccy propagandziści manipulują historią. Mówiłem o tym matce, ale ona brała stronę ojczyma i wyzywała mnie od renegatów i zdrajców. Pewnego razu, kiedy słuchaliśmy razem w telewizji przemówienia Chruszczowa, palnąłem, że Związkiem Radzieckim kieruje człowiek, który nie umie nawet poprawnie mówić po rosyjsku. Ojczym był bliski drugiego zawału, a matka wyrzuciła mnie z pokoju.
Alosza Awdiejew , "Polak z wyboru czyli szczęśliwy Rosjanin nad Wisłą. Wspomnienia", Mando - Wydawnictwo WAM, 2019