"Do Warszawy uciekali przed represjami Żydzi z nazistowskich Niemiec"
Rozdział: Napaść na Polskę
[…]
Polska stolica z ponad milionem mieszkańców była wówczas jedną z najszybciej rozwijających się aglomeracji miejskich w Europie. Barokowe pałace i pastelowe kamienice na Starym Mieście, z którego rozpościerał się świetny widok na nadwiślańskie bulwary, wiele mówiły o wspaniałej przeszłości Warszawy. Dźwigi, rusztowania i nowo powstające ulice wychodzące wprost na pola świadczyły o dużym tempie rozwoju i wróżyły świetlaną przyszłość. Miasto było w latach 30. XX wieku jednym z największych centrów społeczności żydowskiej, porównywalnym chyba tylko z Nowym Jorkiem. Warszawa stała się też stolicą kultury i sztuki, aglomeracją z tętniącymi życiem teatrami i klubami muzycznymi. Bardzo często właśnie do Warszawy uciekali przed represjami Żydzi z nazistowskich Niemiec. W mieście wydawano gazety drukowane w jidysz i języku hebrajskim. Tu także dobre warunki znalazły różne ruchy polityczne i religijne, poczynając od świeckich syjonistów, którzy marzyli o Izraelu, po chasydów, którzy w Polsce skupiali się raczej na mistycyzmie i studiowaniu nauk religijnych (18).
[…]
Witold przybył do Warszawy wieczorem, 6 września. Nie miał radia i zupełnie nie zdawał sobie sprawy z rozmiarów katastrofy. Nie wiedział, jak wygląda ogólna sytuacja na froncie. Tymczasem Niemcy przedarli się w kilku miejscach przez polskie linie obronne i już niewiele brakowało, aby stolica została okrążona. Właściwie w każdej chwili spodziewano się ujrzeć szpice dywizji pancernych na rogatkach miasta. Wielka Brytania i Francja wypowiedziały wojnę Niemcom, ale nie podjęły właściwie żadnych działań militarnych. Polski rząd opuścił już Warszawę, a brytyjska delegacja w tym mieście przygotowywała się do wyjazdu (28).
„W budynku ambasady walały się porzucone skrzynki po winie. Kamerdyner ambasadora płakał, a na schodach leżały rożne części jego garderoby i rzeczy osobiste, w tym wypastowana na glanc para butów do gry w polo” – wspomina Peter Wilkinson, jeden z członków delegacji, który miał zadbać o to, żeby piwnica ambasady z najlepszymi rocznikami rożnych trunków została na czas załadowana do pięciotonowych ciężarówek (29). [...].
Nie mogło być już wątpliwości, że Polska po raz kolejny utraci niepodległość. Trzeba było odpowiedzieć na pytanie, które zadawał sobie wówczas każdy Polak: poddać się czy walczyć ze świadomością niewielkich szans powodzenia takiej nierównej walki. Witold nie dopuszczał do siebie myśli o złożeniu broni. [...].
Jack Fairweather „Ochotnik. Prawdziwa historia tajnej misji Witolda Pileckiego”, przekład Arkadiusz Romanek, Instytut Pileckiego, Znak Horyzont, Kraków 2020
Dziękujemy wydawnictwu Znak Horyzont za udostępnienie cytowanych fragmentów.