Dobra książka, klasyka literatury: A. Dumas "Hrabia Monte Christo" (1)
- Do czego zmierzasz? – zapytała Mercedes, rzucając Fernandowi dumne spojrzenie. – Cóż to ma znaczyć, bo ja cię nie rozumiem.
- To znaczy, Mercedes, że jesteś tak nieugięta i tak okrutna wobec mnie tylko dlatego, że czekasz tu na kogoś, kto właśnie taki nosi strój. A może ten, na którego czekasz, okazał się niestały, a nawet jeśli byłoby inaczej, to przecież morze jest kapryśne wobec żeglarzy.
- Fernandzie! – zawołała Mercedes. – Myślałam, że jesteś dobrym człowiekiem, ale myliłam się! Masz złe serce, jeśli w zazdrości wzywasz gniewu boskiego! A więc dobrze, tak, to prawda, ja bynajmniej się z tym nie taję, czekam na tego, o którym mówisz, i kocham go. A jeśli nie wróci, nie będę złorzeczyć kapryśności losu, który ty wzywasz, powiem, że zginął, kochając mnie.
Młody Katalończyk zadrżał z wściekłości.
- Rozumiem cię, Fernandzie, będziesz z nim szukał zajścia, dlatego, że ja cię nie kocham, skrzyżujesz swój kataloński nóż z jego sztyletem! I cóż ci to da? Jeśli przegrasz, stracisz moją przyjaźń, jeśli zwyciężysz, zobaczysz, jak moja przyjaźń w nienawiść się obraca. Uwierz, to zły sposób, jeśli ktoś, chcąc przypodobać się kobiecie, szuka zaczepki z człowiekiem, którego ona kocha. O, Fernandzie, nie chcesz się poddać tak złym myślom. Nie możesz mnie poślubić, ale możesz mieć we mnie przyjaciółkę i siostrę. Zresztą – dodała, a w jej oczach pojawiło się przerażenie i po policzkach spłynęły łzy – czekaj jeszcze, Fernandzie, czekaj, mówiłeś przed chwilą, że morze jest zdradliwe, już cztery miesiące upłynęły, a on nie wraca. Przez cztery miesiące ileż burz naliczyłam!
Fernand nie okazał wzruszenia, nie starał się nawet otrzeć łez płynących po twarzy Mercedes, a przecież za każdą jej łzę utoczyłby sobie chętnie szklankę krwi, ale te łzy płynęły przecież za innym. Podniósł się, przeszedł tam i z powrotem po chacie z ponurą twarzą i zaciśniętymi pięściami.
- Posłuchaj Mercedes – rzekł. – Ostatni raz odpowiedz, czy nie zmienisz postanowienia?
- Kocham Edmunda Dantesa – odpowiedziała chłodno dziewczyna – i nikt prócz Edmunda nie zostanie moim mężem!
- I będziesz go kochała zawsze?
- Póki życia.
Fernand spuścił głowię, odwaga odstąpiła go zupełnie, westchnął ciężko i jęk wydobył mu się z piersi, potem, podnosząc nagle czoło, zaciskając zęby i rozdymając nozdrza, odezwał się:
- A jeśli on nie żyje?
- Jeśli nie żyje, ja też umrę.
- Jeśli zapomniał o tobie?
- Mercedes! – z dala dał się słyszeć radosny głos – Mercedes!
- Ach! – krzyknęła dziewczyna, promieniejąc z radości. – Widzisz, że mnie nie zapomniał, jeśli wrócił… - Podskoczyła ku drzwiom, otworzyła je i krzyknęła: - Tutaj jestem, Edmundzie! (str. 28)
Aleksander Dumas, „Hrabia Monte Christo”, część I, Wydawnictwo MG, Kraków 2017
Wybór fragmentów: AH