Trwa wczytywanie strony. Proszę czekać...
Czwartek, 25 kwietnia. Imieniny: Jarosława, Marka, Wiki
24/01/2020 - 09:30

Dobra książka, klasyka literatury: A. Dumas "Hrabia Monte Christo" (5)

Któż mówi o Bogu i o rozpaczy jednocześnie? – ozwał się głos, który wydawał się wychodzić spod ziemi, a przytłumiony na skutek przeszkody, zabrzmiał w uchu Dantesa tonami pozagrobowymi.

(...). - I cóż? Nie przyniesiesz mi pan innego talerza? – zapytał Dantes.

- Nie, mój panie – rzekł dozorca. – Masz pan dwie lewe ręce, stłukłeś dzbanek, przez pana rozbiłem talerz. Gdyby wszyscy więźniowie robili tyle szkody, rząd nie byłby ich w stanie utrzymać. Zostawię ci rondelek, do niego będę nalewał zupę, może tym sposobem nie zniszczysz pan wszystkich naczyń.

Dantes wzniósł oczy do nieba i złożył dziękczynnie ręce pod kołdrą. Ten kawałek żelaza budził w nim teraz większą wdzięczność dla Opatrzności niż w całym jego przeszłym życiu największe dobrodziejstwa, jakich zaznał. Zauważył jednak, że od czasu, gdy zaczął pracować, sąsiad jego zaprzestał.

Cóż z tego, nie był to powód, aby przerywać pracę. Jeżeli jego sąsiad nie przyjdzie do niego, on pójdzie do sąsiada.

Pracował bez odpoczynku przez cały dzień; do wieczora wyskrobał dzięki swemu nowemu narzędziu przeszło dziesięć garści cementu, gruzu i tynku.

Gdy nadeszła godzina odwiedzin dozorcy, wyprostował jak mógł skrzywiony trochę trzonek rondelka i postawił w zwykłym miejscu. Dozorca wlał do rondla zwykłą porcję zupy z mięsem, albo raczej zupy z kawałkiem ryby, bo był właśnie dzień postny, który w więzieniu przypadał trzy razy w tygodniu. Mógłby to być jeszcze jeden sposób na orientowanie się w czasie – gdyby nie to, że Dantes od dawna poniechał obliczanie czasu.

Nalawszy porcję zupy, dozorca odszedł.

Teraz Dantes chciał się przekonać, czy jego sąsiad rzeczywiście zaprzestał pracy.

Jął nasłuchiwać.

Panowała cisza, taka jak przez owe trzy dni, kiedy sąsiad przerwał pracę.

Dantes westchnął, widać było, że sąsiad nie ufał mu. Nie zraziło go to bynajmniej i prowadził pracę przez całą noc. Po paru godzinach trafił na niespodziewaną przeszkodę. Żelazo nie kruszyło już muru i ślizgało się po jakiejś gładkiej powierzchni.

Dantes dotknął owej przeszkody i zrozumiał, że trafił na belkę. Belka ta zasłaniała całkowicie otwór, który zaczął kopać Edmund.

Trzeba więc było teraz zacząć żłobić dziurę powyżej lub poniżej belki. Nieszczęsny młodzieniec nawet nie pomyślał o podobnej przeszkodzie.

- O mój Boże, mój Boże! – zawołał. – Tyle cię błagałem, miałem nadzieję, że mnie wysłuchałeś. Boże mój, najpierw odjąłeś mi wolność, potem zabrałeś mi spokój śmierci i przywołałeś do życia! Boże, miej litość nade mną, nie daj mi umrzeć z rozpaczą w sercu!

- Któż mówi o Bogu i o rozpaczy jednocześnie? – ozwał się głos, który wydawał się wychodzić spod ziemi, a przytłumiony na skutek przeszkody, zabrzmiał w uchu Dantesa tonami pozagrobowymi.

Włosy powstały mu na głowie, cofnął się na kolanach.

- Ach – szepnął – to mówi człowiek.

Od czterech czy pięciu lat Edmund słyszał jedynie głos dozorcy, a dla więźnia dozorca nie jest człowiekiem, to żywe drzwi, dodatek do drzwi dębowych, to krata z krwi i kości, uzupełniająca kraty żelazne.

- W imię Chrystusa! – zawołał Dantes. – Kimkolwiek jesteś, mów jeszcze, chociaż mnie głos twój przeraził. Kim jesteś?

- Kim ty jesteś? – odpowiedział głos.

- Nieszczęśliwym więźniem – odrzekł Dantes, nie ociągając się z odpowiedzią.

- Z jakiego kraju?

- Jestem Francuzem.

- Jak się nazywasz?

- Edmund Dantes. (...).

(str. 154)

Aleksander Dumas, „Hrabia Monte Christo”, część I, Wydawnictwo MG, Kraków 2017
Wybór fragmentów: AH







Dziękujemy za przesłanie błędu