Dobra książka: Magdalena Ponurkiewicz "Tajemnica węgierskiego manuskryptu" (4)
(…). Marta Kornecka-Horváth z ulgą opadła na poduszki i zamknęła oczy. Pod powiekami przesuwały się obrazy z jej własnej młodości. Młodości wojennej, burzliwej i niebezpiecznej, która była udziałem jej pokolenia.
Teraz jest okazja, by podzielić się z wnukiem bodaj częścią losów rodziny, pomyślała.
Siadaj Adasiu, zrób nam herbatę i posłuchaj.
... Moja mama była nauczycielką matematyki, a tata uczył historii. Poznali się w szkole w Podkowie Leśnej, a była to szkoła na zupełnie przyzwoitym poziomie. Pilnowali mnie bardzo, bym nie zaniedbywała się w nauce, dzięki czemu na Węgrzech szło mi jak z płatka i robiłam dwa lata w rok. Ale wróćmy do Polski. W 1938 roku mama niestety zmarła, z powodu komplikacji po operacji ślepej kiszki. Dla mnie i dla taty to był straszliwy cios. Nagłe odejście ukochanej osoby to sprawa, która wydaje się być nie do przeżycia, ale jakoś musieliśmy się z tym uporać. Ojciec pracował teraz jak szalony, mnie wspierała z lekka siostra mamy, ciocia Zosia, która jak dziś spojrzę na to, sama potrzebowała opieki. Kiedy wybuchła wojna, ojciec spakował manatki i zagarnięty przez przyjaciół udał się wraz ze mną na tzw. uciekinierkę, obawiając się i słusznie, że Niemcy nie zostawią nauczyciela historii w spokoju.
Zatrzymaliśmy się u dalekiego krewnego ojca na Kresach i wtedy 17 września Armia Czerwona wkroczyła na te tereny i zaczął się horror. Ojciec był zdruzgotany. Obawiał się, że jeśli coś mu się stanie, ja będę kompletnie sama. Wuj Nitecki, bezdzietny wdowiec, zaangażowany mocno w politykę, przekonał tatę, że Węgry to kierunek słuszny i ruszyli tam obaj, wlokąc mnie ze sobą. Nie byli jedyni. Ogromna rzesza Polaków ciągnęła tam, lękając się represji ze strony NKWD. Obawy nie były pozbawione podstaw, bo już w trzydziestym dziewiątym roku rozpoczęły się aresztowania i wywózki, których skutkiem miało być w przyszłości totalne wyniszczenie narodu. 19 września, X Brygada Kawalerii Zmotoryzowanej pułkownika Maczka przekroczyła w drodze na Węgry Przełęcz Tatarską. Na bramie napis: „Witamy braci Polaków” dodał wszystkim otuchy. Wszystkim łącznie z nami, cywilami, których razem z wojskiem granicę przekroczyło około stu tysięcy. Pamiętam wzruszenie taty, bo chociaż Węgry były wtedy państwem należącym do obozu hitlerowskiego, to zachowano neutralność wobec Polski.
– Jak to było możliwe? – zdumiał się Adam.
Dziwny to był układ, ale dla nas Polaków bardzo szczęśliwy.
Obozy uchodźców cywilnych, których znalazło się na Węgrzech kilkanaście tysięcy, wyglądały w taki sposób, iż Polacy byli lokowani w prywatnych domach, gdzie otoczeni serdeczną opieką gospodarzy, mogli się czuć bezpiecznie. Wszyscy otrzymywali stały zasiłek. Młodzież polska nie tylko mogła uczyć się w polskich szkołach podstawowych i średnich, ale dano jej szansę podjęcia studiów wyższych. O bratniej pomocy, której udzieliły nam Węgry, nie wolno Polakom zapomnieć nigdy! (…).
Magdalena Ponurkiewicz, „Tajemnica węgierskiego manuskryptu”, Wydawnictwo Nova Sandec, 2013
Dziękujemy Autorce za udostępnienie cytowanych fragmentów