Dobra książka: Szymon Hołownia, "Instrukcja obsługi solniczki" (3)
Zostań bezdomnym
Jałmużnik papieża Franciszka, abp Konrad Krajew-ski, opowiadał mi ostatnio o pogrzebie jednego ze swoich podopiecznych, rzymskiego bezdomnego, który kilkanaście dni temu umarł tam, gdzie żył – na chodniku prowadzącej do Bazyliki św. Piotra, reprezentacyjnej Via della Conciliazione. Ceremonię urządzono po królewsku: śpiewy, kwiaty, w kościele karmelitów kilkaset osób. Podobno jakaś kobieta, która wstąpiła tam na chwilę modlitwy, zapytała: „Czyj to pogrzeb, jakiegoś księdza, biskupa?”. „Nie, tak żegnamy naszego brata bezdomnego” – usłyszała. I rozpłakała się.
Pewnie nie tylko ja odnoszę wrażenie, że są takie pogrzeby, na których patrzy się przed siebie, i takie, na których patrzy się do tyłu. Pierwsze to zwykle pożegnania z ludźmi, którzy – jak mówi Ewangelia – na ziemi „nie odebrali jeszcze swojej nagrody”. Gdy odchodzą święci albo biedacy – mniej jest rozpaczy, więcej podszytej radością nadziei, że jeśli gdzieś jest sprawiedliwość, to ten człowiek będzie z niej teraz korzystał na maksa. A skoro tak – to może tej nadziei wystarczy kiedyś i dla mnie? Na takich pogrzebach udziela się człowiekowi poczucie, że ktoś żegnany właśnie wszystko zyskuje.
Strasznie trudno mi jednak modlić się na ceremoniach, podczas których ma się wrażenie, iż ten, kto odszedł, wszystko traci. Przekonują o tym ordery, lista wielkich czynów, rozdzierające przemowy najbliższych. Tam kibicuje się komuś, kto zdjął z siebie przemoczony płaszcz i wreszcie wyszedł na słońce, tu – walczy ze łzą, która więźnie w gardle na myśl, jak żegnany w tym płaszczu wyglądał i ile takich płaszczów po sobie zostawił. Wszyscy wiedzą, że cmentarny egalitaryzm jest bezwzględny, że najczarniejszy marmur, najbardziej złote litery i najlepiej przyśrubowany flakon niczego w istocie sprawy nie zmienią, a mimo to z rozpaczą nic innego przecież nie da się zrobić, zakuwa się ją więc na wieki w kamieniarsko-florystyczną galanterię.
Co robić, by na moim pogrzebie ludzie patrzyli do przodu, nie do tyłu?
(…).
Zaprawdę biada mi, gdybym miał trafić do nieba takiej jakości, na którą sam jestem w stanie sobie zasłużyć. (…). Sam Bóg celowo nie publikuje szczegółowych opisów przyszłego raju, by nie kreślić nikomu granic szczęścia, by zapewnić, że każdy będzie się w nim mógł ze swoimi najgłębszymi pragnieniami zmieścić, że nie będzie tam poddany dyktatowi czyjejś wyobraźni albo wrażliwości. (…).
TP 13/2016
Szymon Hołownia, „Instrukcja obsługi solniczki”, felietony z „Tygodnika Powszechnego”, Wydawnictwo WAM, 2017
Dziękujemy wydawnictwu WAM za udostępnienie wybranych fragmentów