Trwa wczytywanie strony. Proszę czekać...
Czwartek, 28 marca. Imieniny: Anieli, Kasrota, Soni
01/09/2020 - 16:05

"Uczyliśmy się dopiero naszego życia w Generalnej Guberni."

Druga część wspomnień córki Stefana Żeromskiego obejmuje lata 1939-1956. Tragedia narodowa miesza się z komizmem codzienności, patos z anegdotą. Opowieść o zwykłych losach dwóch niezwykłych kobiet: żony i córki wielkiego pisarza.

Niemcy bardzo prędko zrobili kilka czystek w księgarni i składach, wyciągnęli wszystkich autorów żydowskich i bardzo wielu innych, i zamknęli te zakazane książki w drukarni pod naklejonymi na drzwiach pieczęciami z gapą. Trzy specjalnie książki były wściekle tropione po księgarniach: „Wiatr od morza” Żeromskiego, „Na tropach Smętka” Wańkowicza i „Ziemia gromadzi prochy” Kisielewskiego. Zostali inni, którzy tymczasem szli jak woda. Ja wtedy jakoś nie mogłam czytać, a ojca książek nie mogłam po prostu wziąć do ręki. Nie wiedziałam nawet, dlaczego tak się stało, jakbym była czemuś winna, gdzieś było jakieś uczucie zawiedzionej wiary i straszny smutek. Przebeczałam całą noc po wiadomości, że Niemcy przemianowali Gdynię na Gotenhafen. Naszą Gdynię, jego Gdynię, gdzie każdy kamień, każdy fragment portu był przez niego wymyślony, zanim powstał naprawdę. Te ciosy, upokorzenia, policzki spotykały nas co dzień, co godzina, a wszyscy jeszcze byli słabi, rozbici na kawałki. Coraz głośniej mówiło się o utworzeniu i zamknięciu getta. […]. W połowie grudnia Niemcy rozstrzelali w Wawrze grupę ludzi, pierwszą egzekucję przeżyliśmy jak ciężką chorobę. Uczyliśmy się dopiero naszego życia w Generalnej Guberni. Zaczęły się wielkie zimna, kaloryfery nie grzały. Odmroziłyśmy sobie obie z mamą ręce w mieszkaniu, sina i popękane palce bolały. Zaczęłam pisać dziennik, wszystko co zdarzyło się każdego dnia. Ceny, plotki, prawdy, dowcipy, zdarzenia śmieszne i straszne. […].

Coraz zimniej, coraz okropniej. Żydom każą nosić gwiazdy na opaskach i zacieśniają ich na niektórych tylko ulicach. Nie wolno piec ani sprzedawać białego pieczywa. Nie ma wody, bo z powodu mrozu pękają rury. Marysia Skoczylasówna-Leszczyńska ma niedługo rodzić, ale na co to dzieciątko tu przyjdzie, jak będzie się chować w tej rozpaczliwej sytuacji? Stefan Leszczyński wpada do księgarni co jakiś czas, kupuje stertę książek i cicho mówi mi: „Nie mów nic Marysi, ja to zaraz postawię na półce i powiem, że dawno kupione”. Często widujemy się, jeśli mróz nie jest za wielki. Basia Lisowska sprzedaje jakieś ciastka w „Cafe Clubie” na górze. Zaczęły się otwierać tu i ówdzie kawiarenki, gdzie rozmaite panie przynoszą swoje wypieki, najbardziej domowe i smakowite, wyrabiane z dawnych zapasów albo z produktów przywożonych spoza Warszawy. Przydziały na niemieckie kartki są żadne. Trochę cukru, obrzydliwe powidła z buraków, jakiś tłuszcz w znikomych ilościach.

Monika Żeromska, Wspomnień ciąg dalszy, Wyd. Czytelnik, Warszawa 2007







Dziękujemy za przesłanie błędu