Trwa wczytywanie strony. Proszę czekać...
Piątek, 19 kwietnia. Imieniny: Alfa, Leonii, Tytusa
08/10/2020 - 16:30

"Uwielbiał wkładać kij w mrowisko"

Ujmujące osobiste wspomnienie o Stephenie Hawkingu jako człowieku, przyjacielu i fizyku. "Istniały dwa typy współpracowników, do których Stephen nie miał cierpliwości. Ci, którzy nie byli wystarczająco bystrzy, by zrozumieć, o co mu chodzi, i ci, którzy nie podzielali jego punktu widzenia."

[...] Niecierpliwie wyczekując na jego słowa, wstałem i chodziłem wokół niego, przyglądając się, jak pisze. Czułem się nieco dziwnie, ponieważ zazwyczaj tego nie robiłem — poza tym ostrzegano mnie, że on tego nie lubi. Ale tym razem nie miał nic przeciwko. Po pewnym czasie poczuł się bardziej komfortowo, gdy przysunąłem krzesło i usiadłem obok niego. Uznał, że jest to korzystne, bo przyspieszało naszą rozmowę. Śledząc, jak jego słowa ewoluują na ekranie, niekiedy mogłem je za niego uzupełnić do końca albo domyślić się, ku czemu zmierza. Gdy trafnie uchwyciłem sens, oszczędzało to czas, bo nie musiał już kończyć. Ale gdy się myliłem, bardzo go to irytowało. Gdybym dwa razy z rzędu źle odgadł, byłby naprawdę wkurzony.
Gdy skończył pisać, jego tekst brzmiał: „Twoje zdanie nie ma dobitności”.
Odpowiedziałem, zanim jego komputerowy głos zdążył je wypowiedzieć.
— To prawda. Jest mniej dobitne, niemniej stwierdzenie, jakoby filozofia była martwa, to zbyt wielkie uproszczenie.Spojrzał na ekran swojego komputera, ale nie napisał nic nowego. Po prostu polecił komputerowi odczytać ponownie to, co napisał wcześniej:
— Twoje zdanie nie ma dobitności.
— Rozumiem, o co ci chodzi — powiedziałem. — Jeśli jednak powiemy, że filozofia jest martwa, wkurwimy całe mnóstwo ludzi.
Spojrzał ponownie na ekran i kliknął jeszcze raz. Stephen mógł regulować głośność swojego głosu komputerowego, i teraz komputer powtórzył:
— Twoje zdanie nie ma dobitności — ale tym razem zrobił to bardzo głośno.
Spojrzałem na Stephena. Jego usta przybrały nienaturalny kształt, jak gdyby przesadnego uśmiechu, tyle że odwróconego do góry. Ewidentnie był sfrustrowany, bo nie zrozumiałem, co chciał mi powiedzieć. Musiałem przyznać, że moje sformułowanie faktycznie nie miało zbyt wiele dobitności. I jeśli była jakaś jedna rzecz, która podobała się Stephenowi, to była to właśnie dobitność.
Istniały dwa typy współpracowników, do których Stephen nie miał cierpliwości. Ci, którzy nie byli wystarczająco bystrzy, by zrozumieć, o co mu chodzi, i ci, którzy nie podzielali jego punktu widzenia. Czy byłem zbyt dosłowny? Czy skrytykowałem jego upodobanie do dramatyzmu? Don Page, jeden z uczniów Stephena z czasów, gdy ten wciąż jeszcze był w stanie kierować swoim wózkiem inwalidzkim, opowiadał mi, że pewnego razu, gdy podczas dyskusji nie chciał przyznać mu racji, Stephen ruszył wózkiem ostro w jego stronę i byłby go niechybnie potrącił, gdyby Don w porę nie uskoczył. Gdy poznałem Stephena, nie jeździł już samodzielnie i nie mógłby mnie przejechać. Ale ta sprawa nie była warta doprowadzenia go do tego, by żałował, że nie ma możliwości tego zrobić.
— Dobra — powiedziałem. — Ale włożymy kij w mrowisko.
Na jego twarzy pojawił się szeroki uśmiech. Uwielbiał wkładać kij w mrowisko. [...]
Leonard Mlodinow "Stephen Hawking. Opowieść o przyjaźni i fizyce" Wydawnictwo Zysk i Spółka 2020






Dziękujemy za przesłanie błędu