Trwa wczytywanie strony. Proszę czekać...
Sobota, 20 kwietnia. Imieniny: Agnieszki, Amalii, Czecha
05/07/2020 - 15:05

"Wciąż czuję się na samym początku świata"

Dziennik Sławomira Mrożka: Osobiste zapiski, baczna obserwacja współczesności i unikalna kronika epoki.

Dzień przed wigilią Bożego Narodzenia, grudzień 1964

A jednak dwie rzeczy są najzupełniej pewne: szkoda, że spaliłem te kilkanaście tomów zapisków moich młodzieńczych i że nie chcę prowadzić tych bieżących tak samo namiętnie i szczerze tak samo jak tamte. Spalenie, ten gest był tak głupi i młodzieńczy. Mogę tylko pocieszać się tym, że wyniknął tyleż z ostrożności, ile z pewnej szerokości i ekstremistyczności usiłowań, zawsze wszystko u mnie miało być na nowo, od początku, palenie to był zabieg magiczny. Zresztą nie takie rzeczy palono, prawdopodobnie zawsze z tych dwóch pobudek. Żeby spalić, potrzebowałem jednak na to jednak trochę siły. A także nieco świadomości w tym było, że skończyła się młodość, pożegnanie młodości.

Ostatnio nawiedza mnie przeszłość. Lata pięćdziesiąte. Twarze, rzeczy. Mój niezapomniany pokój przy ulicy Krupniczej. Jestem z Krakowa. Wczoraj upiłem się nagle, szkoda, że moja mania obliczeń i rozrachunków nie jest w równowadze z cierpliwością, zdolnością do gromadzenia materiału, który potem mógłby być obrachowywany. Niemniej wciąż czuję się na samym początku świata, przy stworzeniu świata, pomimo całego doświadczenia, z którego wczoraj zdałem sobie sprawę. (…).

Jestem i pozostanę tam, na ulicy Karmelickiej, koło Skali [Skala – w ostatnich latach przedwojennych szerokoekranowe kino w budynku przy ul. Karmelickiej 2 (obecnie Teatr Bagatela)], która zresztą nazywa się już zupełnie inaczej, to jeszcze nazwa przedwojenna, w zgniłe, zaczarowane, nieskończone popołudnie w jednej z tych nieokreślonych krakowskich pór roku. Chodzę do fotoplastykonu, rozpaczając, że nigdy tych krain nie zobaczę inaczej, jak tylko w tym fotoplastykonie. (…).

Dlaczego pamiętam jednak jakiś dzień pierwszej pełnej wiosny, kiedy chyba miałem nie więcej jak siedem, osiem lat, mieszkaliśmy wtedy przy ulicy Kieleckiej w Krakowie, pamiętam, że zobaczyłem wtedy pierwszego motyla roku, był to prawdopodobnie bielinek kapustnik, ale był on arką przymierza, radością wszechrzeczy.

Sławomir Mrożek, Dziennik, tom 1: 1962-1969, Wydawnictwo Literackie







Dziękujemy za przesłanie błędu