Wspomnienia A. Sejmeja Górszczyka: Sadownik powinien być jak Chińczyk
[EPILOG. Z PERSPEKTYWY POLSKI LUDOWEJ ]
Wspomnienia i uwagi sadownika
(…) O powiększeniu sadu nie myślę, w roku 1963 umarła mi żona, podatki od 37-morgowego gospodarstwa przy progresji były tak duże, że wysprzedając się ledwie do[trwa]łem do 1964 r. Rozdzieliłem więc gospodarstwo pomiędzy dzieci, sobie pozostawiając 5 mórg, w tym [jedną morgę] sadu.
W obecnych warunkach rolnik musi się zdecydować [na] sad lub rolnictwo. Sad w obecnych warunkach opłacić się może tylko bardzo umiejętnie prowadzony, a właściciel musi posiadać pewien kapitał obrotowy, opryskiwacze, środki transportu, przechowalnię itp. (…)
Sadownik powinien być jak Chińczyk, dziesięć razy rzucony na ziemię winien wstać, otrzepać się i zabrać się do roboty. Praca w sadzie (i w pasiece) ma wielki wpływ na usposobienie człowieka, działa kojąco, dlatego też zebrania sadowników, nawet bardzo liczne, są zawsze spokojne. W ciągu 50 lat pracy społecznej w rozpolitykowanym powiecie nie spotkałem ani jednego zacietrzewionego lub nietolerancyjnego polityka, który byłby sadownikiem. (…)
W roku 1927 zorganizowano z wielkim trudem i uruchomiono rolniczą szkołę w Łososinie Górnej. Był to duży wysiłek dla powiatu o budżecie najniższym w województwie krakowskim. W następnych latach zorganizowano żeńską szkołę rolniczą dla dziewcząt w Koszarach. Jedyny powiat, który utrzymywał dwie szkoły rolnicze. Szkoła w Łososinie promieniowała na cały powiat. Profesorowie tej miary co inżynierowie Marek, Górz, Drożdż byli swojego rodzaju apostołami. W okresie ferii wędrowali od wsi do wsi ucząc sadownictwa, ogrodnictwa i hodowli. Zapalili do swej idei młodzież szkoły rolniczej w Łososinie Górnej. Zaczęto zakładać sady, rozwinięto hodowlę bydła i owiec. Zaraz po 1945 r. zlikwidowano tę tak pożyteczną szkołę.
Placówką, która poważnie zaważyła na rozwoju sadownictwa w limanowskim powiecie była Podhalańska Spółdzielnia Ogrodniczo-Warzywnicza, założona w Tymbarku (rok 1935). Skupiła, a następnie wychowała tych, którzy byli w niej zrzeszeni. Zaczęto niemal od zera, z zapałem i wiarą, że z ubogiej ziemi limanowskiego powiatu da się ofiarnością, zapałem i pracą wydrzeć ziemi chleb dla jej mieszkańców.
„Zrobić z jednego miliona dziesięć milionów to nie jest sztuka, sztuką jest z zera dorobić się jednego miliona” (doktor J. Macko). W roku 1970 sama spółdzielnia wypłaciła swym członkom dostawcom 25 433 369 złotych, a nie tylko spółdzielnia zakupywała owoce. (…)
Gdy przejeżdżam drogami limanowskiego powiatu i widzę piękne sady, mam tę satysfakcję, że jest w tym jakaś odrobina mojej pięćdziesięcioletniej bezinteresownej pracy (10 lat zajęły I i II wojna).
O miłości Ojczyzny nie deklamowaliśmy…Wspomnienia Antoniego Sejmeja Górszczyka, opracowanie: Sylwester Rękas, wydawca: Naczelna Dyrekcja Archiwów Państwowych, Archiwum Narodowe w Krakowie, 2019
W cytowanych fragmentach nie uwzględniono przypisów