Trwa wczytywanie strony. Proszę czekać...
Wtorek, 23 kwietnia. Imieniny: Ilony, Jerzego, Wojciecha
13/01/2021 - 16:45

"Wszyscy jego parafianie usiłowali osiągnąć w swoim życiu dokładnie to samo"

W obu wypadkach mocna wiara ks. Michaela McGivneya wiązała się z siłą rodziny. Był zafascynowany mocą, która brała z niej swój początek – nie przez zaspokajanie potrzeb, ale przez bycie potrzebnym.

W ks. Michaelu McGivneyu młodzi parafianie z kościoła pw. Najświętszej Maryi Panny widzieli duszpasterza, który był jakby jednym z nich i to nie tylko dlatego, że tak jak wszyscy często się śmiał i lubił energiczną grę w baseball, ale dlatego, że wiedział, co to znaczy być imigrantem „w pierwszym” albo „w drugim pokoleniu”. Wiedział, co to znaczy szukać i znajdować swoje miejsce jako Amerykanin i rzymski katolik. Wszyscy jego parafianie w ten czy inny sposób usiłowali osiągnąć w swoim życiu dokładnie to samo. Niektórzy z nich, tak jak Josephine Downes, z czasem decydowali się pójść w jego ślady i przeżyć życie w służbie Kościołowi. Z kolei inni pragnęli społecznego awansu, dotrzymując kroku szybkiemu tempu życia w Ameryce i nie gubiąc przy tym znaczenia religii w codziennym zabieganiu.

W obu wypadkach mocna wiara ks. Michaela McGivneya wiązała się z siłą rodziny. Był zafascynowany mocą, która brała z niej swój początek – nie przez zaspokajanie potrzeb, ale przez bycie potrzebnym. Rodzice byli potrzebni sobie nawzajem i dzieciom, dzieci sobie wzajemnie, ale też rodzicom. Wszyscy czynili zadość swoim zobowiązaniom. Tam właśnie znajdowało się źródło praktycznych oraz duchowych możliwości rozwoju. Taką filozofię wyznawał McGivney, będąc do niej w pełni przekonanym już w wieku zaledwie dwudziestu kilku lat. [...] 

Przez okres niemal 50 lat, które minęły, odkąd Michael i Bridget Downes przybyli do New Haven w roku 1832, rodzina Downesów zapracowała na swoją pozycję i dorobiła się majątku (13). Ale wystarczył jeden dzień, by wszystko przepadło. Wraz ze śmiercią Edwarda seniora skala kłopotów finansowych, w jakich znaleźli się Downesowie, stała się wiedzą publiczną. Lecz nie to było najgorsze. Perspektywa zapewnienia świetlanej przyszłości dzieciom, jaką Edwardowi do tej pory udawało się jakoś podtrzymywać, legła w gruzach, ponieważ sąd lada moment miał zadecydować o losie rodziny. Ale to również nie było najgorsze. Największą tragedią było to, że wdowa po Edwardzie, Catherine, nie miała pojęcia, dokąd zgłosić się po pomoc. […]

Douglas Brinkley, Julie M. Fenster "Duszpasterz. Błogosławiony ksiądz Michael McGivney", przełożyli: Tomasz Adamski i Robert Skarba, Wydawnictwo W drodze 2020

Dziękujemy wydawnictwu W drodze za udostępnienie cytowanych fragmentów







Dziękujemy za przesłanie błędu