Trwa wczytywanie strony. Proszę czekać...
Czwartek, 25 kwietnia. Imieniny: Jarosława, Marka, Wiki
27/02/2023 - 18:40

Najpierw grała w filmach i punkowej kapeli. Teraz jest pisarką z Warszawy w Beskidach [WIDEO]

W swoim życiu dokonała rewolucji. Zanim została pisarką, nie tylko skończyła Akademię Sztuk Pięknych. Grała w punkowych kapelach i uznanych filmach. Potem porzuciła swoje pełne sukcesów warszawskie życie, zaszyła się w Beskidzie Niskim i zabrała się za pisanie książek dla dzieci, choć jak mówi w rozmowie z „Sądeczaninem”, w głębi serca nadal pozostaje punkiem.

Za swój literacki debiut  otrzymała nagrodę imienia  Ferdynanda Wspaniałego dla najlepszej książki dziecięcej wydanej w 2019,  także nagrodę graficzną w konkursie Książka Roku 2020. Maria Strzelecka jest  autorką publikacji „Beskid bez kitu", „Beskid bez kitu. Zima" i „Nikifora".  Jest także doktorem sztuk plastycznych i wykładowcą warszawskiej ASP. Mama dwójki dzieci i opiekunka psa malamuta. Od ćwierć wieku ma swój kawałek ziemi w Beskidzie Niskim.

Z Marią Strzelecką rozmawia Jagienka Michalik

Wydaje się, że w swoim życiu dokonała pani rewolucji. Zanim została pani pisarką, nie tylko skończyła pani Akademię Sztuk Pięknych. Grała pani w punkowych kapelach i w filmach.  Jest pani znana z ról w takich produkcjach jak „Wojna polsko ruska”, „Chaos” czy „Krew z krwi”. Co się nagle takiego wydarzyło, że porzuciła pani swoje pełne sukcesów warszawskie życie, zaszyła się pani w Beskidzie Niskim i zajęła się pani pisaniem książek dla dzieci.
- Nie  do końca porzuciłam warszawskie życie, bo nadal mieszkam i pracuję w stolicy, ale zwykle połowę roku,  czasem jedną trzecią, spędzam w Beskidach. Moim zdaniem wszystkiego w życiu trzeba spróbować. Miałam ku temu wiele fajnych możliwości, ale nie do końca wszystkie mi pasowały.  Żeby grać w punkowych kapelach, trzeba być w odpowiednim wieku. Potem robi się z tego odgrzewany kotlet. Fajne są stare kapele, które nadal grają te same kawałki, ale to już  było.

Lubiła pani tę  punkową stylistykę?
-Jasne. Nadal jestem punkiem. Ubieram się inaczej, bo mam już trochę więcej lat i to mogłoby być trochę śmieszne,  ale w głębi duszy jestem pankiem i te ideały nadal mi przyświecają. W tym wszystkim jest oczywiście miłość do przyrody, do zwierząt i to wszystko, co od wielu lat zawiera się w ruchu punk-rockowym.

Punkiem pozostała pani w głębi duszy, a co z filmami?
-Ta praca jest dość głupia, bo siedzi się całymi dniami na planie i czeka się na powiedzenie swojej kwestii. Miałam poczucie ogromnego marnowania czasu.  Oczywiście efekt jest wspaniały, kiedy film jest gotowy i ludzie to oglądają. Ale ja jestem raptusem i wszystko muszę robić od razu. Jak mam pomysł, natychmiast  muszę to wprowadzać  w życie. Ta praca na planie wydawała mi się monotonna i nigdy nie było to moim marzeniem, raczej skorzystaniem z okazji. Jeśli przytrafi mi się jeszcze coś, co będzie pasować do mojego charakteru, nie zamykam się na to.  Ale chyba super jest iść za głosem serca i robić to, co sprawia największą radość.

Poszła pani za głosem serca i znalazła swoje miejsce na ziemi  w  Beskidzie Niskim. Dlaczego akurat tu?
-Przemierzałam na rowerze szlaki z Tatr w Bieszczady i szukałam miejsca dla siebie i moich dwóch psów. Marzył mi się nawet psi zaprzęg, choć na razie tego zamierzenia nie spełniłam, bo zamiast tego poszłam w stado dzieci (śmiech).  Tak trafiłam na Beskid Niski i ziemi i już tam zostałam.

I poza spokojem odnalazła pani także historię i kulturę łemkowską.
-Najpierw  nie zdawałam sobie sprawy z tego, w jakim miejscu się znalazłam. Potem stopniowo zaczęłam to odkrywać. Na ziemi, którą kupiłam, odkryłam kiedyś  kawałek podłogi z kolorowych kafli. Okazało się, że to resztki z nieistniejącej cerkwi.  To stało się początkiem moich poszukiwań informacji o tym, kto tutaj  mieszkał, co potem przerodziło się w  fascynację Łemkowszczyzną. Na Akademii Sztuk Pięknych w Warszawie, gdzie studiowałam, napisałam pracę o dawnej architekturze cerkiewnej,  a nie jak większość o uznanych malarzach, baroku czy renesansu. Poszłam pod prąd.  

Ta fascynacja zaowocowała napisaniem książki dla dzieci zatytułowanej „Beskid bez kitu”
-W pierwotnym zamyśle  miały to być tylko ilustracje  do tekstu, który napisałby ktoś inny. Ponieważ nikt nie chciał się tego podjąć, zdecydowałam, że zrobię to sama.

Dlaczego Maria Strzelecka zdecydowała się napisać książkę dla dzieci, a nie dla dorosłych?  .  Czy, żeby pisać dla dzieci trzeba mieć w sobie dziecięcą wyobraźnię?  Czy wolna artystyczna dusza  ma kłopoty z zachowaniem dyscypliny pracy?  Czy głównej bohaterce „ Beskidu bez kitu”  autorka nadała także swoje cechy charakteru?  Czy trudno było napisać książkę o Nikiforze dla dzieci?   Na te i inne pytania w rozmowie Jagienką Michalik w telewizyjnym studio „Sądeczanina” odpowiada Maria Strzelecka. ([email protected])









Dziękujemy za przesłanie błędu