Dech zapiera! Tyle, że taką szopkę buduje się prawie rok
Jak śmiała się pani Iwona, w jej domu wieczerza wigilijna nigdy nie zaczynała się zgodnie z tradycją. Członkowie rodziny nie zasiedli do stołu wraz z pierwszą gwiazdką, bo najpierw pomagali tacie, panu Dariuszowi przetransportować szopki do kościoła parafialnego w Marcinkowicach.
Świętować można było dopiero po tym karkołomnym wyczynie. Karkołomnym przede wszystkim dla tego, że przy budowie szopek ich autor nie wykorzystywał żadnych maszyn, a jedyne co spaja wszystkie elementy, nawet te kilkumilimetrowe, to klej. Łatwo zatem sobie wyobrazić jakim wyzwaniem było przewiezienie takiej konstrukcji z domu do kościoła. Każda szybka, każda ścianka, balustrada, krużganek, wieżyczka – wszystko, absolutnie wszystko to, to ręczna robota.
Zobacz też: Na takich właśnie spotkaniach zmienia się rzeczywistość na Sądecczyźnie
Pani Iwona pamięta, jak z rodzeństwem pomagała tacie przy wycinaniu witraży. I choć wszyscy mocno się do zadania przykładali, to każdy element i tak przez jej tatę był sprawdzany.
Każda z szopek nawiązuje do historii Polski i do najważniejszych wydarzeń z jej ostatnich dziejów. Są np. nawiązania do II wojny światowej i okupacji, do Zbrodni Katyńskiej i do katastrofy smoleńskiej. Koncepcja i pomysł rodziły się już u twórcy na przełomie stycznia i lutego a cały proces budowy trwał niemal do Bożego Narodzenia. Bywało, że w połowie pracy, twórca stwierdzał, że projekt wymaga zmiany i zaczynał całą żmudną pracę od nowa.
O szczegółach powstawania kolejnych szopek dowiecie się z naszej rozmowy a szopki już niebawem będzie można obejrzeć w marcinkowickim domu kultury.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez SYGNAŁ
ES [email protected] Film: Krzysztof Stachura Fot.: ES