Trwa wczytywanie strony. Proszę czekać...
Czwartek, 28 marca. Imieniny: Anieli, Kasrota, Soni
08/12/2020 - 17:30

Rekonstrukcje, wystawy i nie tylko. Tak Podhalańczycy kultywują historię [WIDEO]

Rekonstruktorzy ze Stowarzyszenia Miłośników Historii I Pułku Strzelców Podhalańskich od lat odtwarzają wydarzenia historyczne z pierwszej i drugiej wojny światowej oraz z okresu PRL-u. Organizują także różnego rodzaju wystawy historyczne. Dzięki tym ludziom możemy w sposób dosłowny "dotknąć historii".

Powstałe w 2012 r. Stowarzyszenie Miłośników Historii I Pułku Strzelców Podhalańskich, dzięki przygotowywanym wystawom i rekonstrukcjom, od lat odtwarza historię regionu sądeckiego. - Kultywujemy tradycję Podhalańczyków. W Nowym Sączu istniał 1 Pułk Strzelców Podhalańskich. To właśnie do niego nawiązujemy. Pułk działał także po wojnie, ale już w zmienionej formie – mówi Stanisław Szambelan, członek stowarzyszenia I-PSP w Nowym Sączu

Fakt, że grupa odwołuje się do tradycji Podhalańczyków nie oznacza, że rezygnuje z rekonstrukcji wydarzeń, w których uczestniczyły inne wojska. Wręcz przeciwnie. Swoją obecnością uświetnia też takie wydarzenia. - Odtwarzamy również m.in. Armię Hallera, Legiony Polskie, wojska Austriackie, Pruskie, armię Carską czy wydarzenia związane z żołnierzami niezłomnymi. Niedawno w Bobowej rekonstruowaliśmy nawet stan wojenny. Na niektóre imprezy ściągamy różne sprzęty czy czołgi – informuje Wiesław Piorunik, prezes stowarzyszenia.

Zobacz także: Uczciliśmy pamięć żołnierzy poległych w obronie Ojczyzny (WIDEO)

Ciekawą i na pewno mało znaną wiadomością jest fakt, że rekonstruktorzy są bardzo często zapraszani na plan filmowy. Wcielają się tam w rolę żołnierzy i jak sami mówią, zwykle radzą sobie bardzo dobrze. - Braliśmy udział w kręceniu filmu o ks. Gurgaczu . Niedawno byliśmy również na planie w Sanoku – mówi Wiesław Piorunik. - Rekonstruktorzy są częściej brani do filmów niż statyści z ulicy, którzy często sobie po prostu nie radzą – dodaje Stanisław Szambelan.

Interesująca jest sama historia stworzenia grupy, mającej zajmować się rekonstrukcją. Wszystko zrodziło się oczywiście z pasji i chęci spróbowania czegoś więcej. Stanisław Szambelan mówi o tym, opisując działalność Stowarzyszenia "Gorlice -1915" którego również jest członkiem. - Wcześniej jeździliśmy na rekonstrukcje w inne rejony. Powstała myśl, by zrobić coś na naszym terenie. W 2009 roku założyliśmy więc stowarzyszenie. Prawie zbliżała się 100 rocznica bitwy pod Gorlicami. Impreza się udała. Gorlic nie było stać jednak na to, by takie rekonstrukcje robić, co roku. Pani wójt Sękowej przyjęła nas z „otwartymi rękami” na swoje podwórko i to tam się przenieśliśmy. Oczywiście trzeba było wykonać kilka trudnych kroków, ale się udało. Rekonstrukcje odbywają się teraz cyklicznie. Zapraszamy na nie gości z zagranicy. Oni z kolei zapraszają nas – relacjonuje.

Chętnych do oglądania tego typu widowisk nie brakuje. Jak mówi prezes Piorunik zainteresowanie jest ogromne, a ludzie przyjeżdżają z całej Polski. Grupa zawsze z najwyższą uwagą dba o wszelkie szczegóły, które mają oddać rzeczywisty klimat prezentowanych wydarzeń. Obecne są tam m.in samoloty z I wojny światowej, samochody Forda z tego okresu, szpital wojskowy oraz mnóstwo żołnierzy.

Zobacz także: Trwa szkolenie podhalańczyków. Kiedy pojawią się w Wojnarowej?

 - Zawsze mamy zarys scenariusza, jak uda się go zrealizować w 60 proc. to już jest dobrze. Są konie, cywile, żołnierze, wszystko musi być zsynchronizowane. Jeśli coś by się komuś stało to przerywamy, ale to się tak naprawdę nie zdarza. Sprawdzane jest m.in. czy każdy ma metalowy hełm. W Polsce podczas rekonstrukcji mamy ograniczoną ilość amunicji, oczywiście ślepej, do wykorzystania. Wiadomo są to duże koszty. Za granicą jest pod tym względem lepiej, możemy więcej strzelać – mówi Wiesław Piorunik.

Rekonstrukcje w Polsce to nie jedyne wydarzenie, w których grupa bierze udział. - Współpracujemy z grupami z innych państw. Najdalej byłem w Moskwie, pod Borodino, a więc tam gdzie walczył Napoleon. Odtwarzaliśmy II wojnę światową. Było tam około 12 tys. osób na widowni i tysiąc rekonstruktorów – wspomina Stanisław Szambelan.

Oprócz rekonstrukcji stowarzyszenie przygotowuje również wystawy mające przybliżyć odbiorcom historię. Odbywa się to jednak na zupełnie innej zasadzie niż to, co prezentowane jest w muzeach. Rzeczywiste „dotknięcie historii” to główna myśl, która przyświeca sądeckim Podhalańczykom.

- Wystawy w Cieniawie czy Miasteczku Galicyjskim, jakie organizujemy działają inaczej niż te, które są w muzeach. Tam nie można niczego dotykać. My tak nie robimy. Repliki karabinów, które są na wystawie każdy może wziąć i dokładnie obejrzeć. Dzieciom zawsze sprawia to dużo frajdy.

Prezes zwraca też uwagę na jeszcze jeden bardzo ważny fakt. - Teraz chce się oddawać klimat lat wojennych, poprzez budowę chociażby stanowisk do walki w miejscach, gdzie one stały. Często jest to jednak źle robione. Nie wycina się drzew sprzed takiego stanowiska, co od razu niszczy rzeczywisty charakter - mówi

Stowarzyszenie ma jeszcze jedną bardzo ważną misję. Stara się przypominać o rzeczywistym wymiarze historii naszego kraju i regionu, reagując przy tym na wszelkie próby jej zakłamania. Stanisław Szambelan wyjaśnia to na przykładzie szarotki – odznaki znajdującej się na mundurach Podhalańczyków. – Wywodzi się ona z górskich pułków niemieckich. Nie są to żadne swastyki, mimo że na pierwszy rzut oka może się tak wydawać. Widzimy tutaj cztery skrzyżowane ciupagi górskie. Są to również cztery miasta, w których pułk walczył. Taka jest prawda, historii nie należy zakłamywać – mówi.

Grupa jest świetnym przykładem na to jak skutecznie można realizować własną pasję i zapewniać rozrywkę oraz edukować społeczeństwo. - Uczymy historii przez zabawę i pasję. Wystawy i rekonstrukcje, które robimy mają być z pożytkiem dla pokoleń – podsumowuje działalność Stanisław Szambelan. Więcej w materiale filmowym. (MP), wideo: Daniel Szlag







Dziękujemy za przesłanie błędu