Trwa wczytywanie strony. Proszę czekać...
Czwartek, 25 kwietnia. Imieniny: Jarosława, Marka, Wiki
06/05/2013 - 16:58

Afryka nauczyła mnie optymizmu i radości z drobnostek

Wyjechała na trzy miesiące do Afryki. Czas spędzony na pracy i zabawie z dziećmi na zawsze zachowa w pamięci. W Ugandzie była wolontariuszką z ramienia studenckiej organizacji AIESEC, skupiającej studentów z niemal całego świata, oferującej m.in. zagraniczne praktyki. Marta Rzeszut, studentka politologii w WSB-NLU, w rozmowie dzieli się z nami swą afrykańską przygodą.
Agnieszka Małecka: Poprowadziłaś niedawno wykład na temat swego pobytu w Afryce. O doświadczeniach związanych z Ugandą opowiadałaś także młodzieży z terenu Sądecczyzny podczas Inwazji Inspiracji.
Marta Rzeszut: Tak, to prawda. Wydaje mi się, że tego typu akcje, jak wykłady czy prelekcje dotyczące innych krajów, powinny być kierowane szczególnie do młodych ludzi, gdyż zmianę świadomości powinno się zaczynać od podstaw. Zwłaszcza dzieciom i młodzieży powinno się uświadamiać, że Uganda nie jest dzikim krajem. Afryka Wschodnia jest po prostu inna, dla nas może obca, niekiedy zaskakująca czy nawet dziwna, ale to nie znaczy, że mamy twierdzić, iż jest gorsza. Wiele osób kontaktuje się ze mną, chcąc zapytać o przygotowania do wyprawy. Niektórzy też po prostu z ciekawości pytają o wyjazd. Moją afrykańską przygodę przybliżałam na prelekcjach w liceach i gimnazjach, miałam wystawę w Warszawie i zaproszono mnie, bym opowiedziała o Ugandzie w klubie podróżnika w Krapkowicach, moim rodzinnym mieście, byłam nawet w przedszkolu. Widzę bardzo duże zainteresowanie tą tematyką.

AM: Zatem młodzi są ciekawi świata i lgną do odmienności.

MR: Jeśli tylko umiejętnie i ciekawie przekażemy im prawdę o świecie, to jak najbardziej.

Jadwiga Jelińska: Zatem jakie możliwości mają młodzi, którzy np. podczas studiów chcą poznawać świat i nowych ludzi, zdobywać cenne doświadczenia i kształcić się przez podróże? Jak i gdzie najlepiej szukać ofert wyjazdu?

MR: Jeśli mamy do czynienia ze studentami, mogą oni udać się do organizacji AIESEC, którą bardzo polecam. Nie trzeba być jej członkiem, by wyjechać na zagraniczny wolontariat czy staż. AIESEC pomaga zorganizować niemal wszystko, właściwie od początku wyjazdu aż po jego koniec. Poprzez dużą ilość projektów, istnieje różnorodność wyboru zajęć na wolontariacie, można m.in. zaangażować się w pracę przy organizacjach kultury, twórczo spędzać czas z dziećmi lub zajmować się zwierzętami. Niekoniecznie musi to być Afryka, mogą to być kraje europejskie, jak np. Ukraina.

AM: Dużo podróżujesz, a podróże kształcą. Czy spotykasz osoby, które nie chcą nigdzie pojechać, (abstrahując od kwestii finansowych, na które nie zawsze mamy wpływ), argumentując to stwierdzeniem „nie, bo nie”?

MR: Niestety spotkałam takie osoby. Uważam, że taka postawa jest smutna, bo osoby te często argumentują ten fakt tym, że nie będą wyjeżdżać, bo po co skoro tutaj jest mi dobrze. Ale skoro są tak bardzo przywiązani do swojego regionu, to powinni chcieć, aby ów region był coraz lepszy. Skąd tacy ludzie mają czerpać te lepsze rzeczy, może zjawiska, jeśli nie z podróży? Często właśnie po odwiedzeniu innego regionu przenosimy pewne wartości na nasz grunt. Czasem się przyjmują, czasem nie. Na pewno jednak warto podróżować, czy to bliżej czy dalej, nawet do sąsiedniej miejscowości, bo ciekawość rozbudza wyobraźnię.

JJ: Dlaczego wybrałaś właśnie Afrykę? Co jest w niej fascynującego?

MR: Afryka to był zupełny przypadek. Chciałam wyjechać do Ameryki Południowej, wydawało mi się, że ona jest obszarem moich zainteresowań. Spontanicznie padło na Afrykę, decyzję podjęłam pod wpływem impulsu. Wybrałam Ugandę i nie żałuję. Pojechałam zupełnie sama, byłam pierwszy raz tak daleko od domu. Gdyby nie wsparcie bliskich mi osób, szczególnie rodziców, na pewno nie dałabym sobie rady. Samo przygotowanie do wyprawy, także psychiczne, wymaga czasu i jest jednak męczące. Zakochałam się w Afryce, dlatego że tam jest życie samo w sobie, nie otaczamy się niepotrzebnymi gadżetami, tylko po prostu skupiamy się na tym, co jest tu i teraz. Można się cieszyć z najdrobniejszych szczegółów. Myślę, że przywiozłam ze sobą właśnie ten optymizm i radość z drobnostek.

JJ: Ty się odważyłaś – spędziłaś trzy miesiące w Ugandzie. W obcym kraju, w obcej kulturze, wśród obcych ludzi... Czy pojawił się moment zawahania, strachu?
MR: Momentu strachu może nie, bo strach to negatywne uczucie, ale powątpiewania na pewno. Pojawiło się w samolocie, gdzie była wyświetlona mapka, która pokazywała obecne położenie samolotu. Gdy przelatywaliśmy nad obecnym Sudanem Południowym, dotarło do mnie (i docierało jeszcze w wielu momentach w trakcie wyprawy), że rzeczywiście lecę do Afryki, ja, sama, biała, 20- letnia dziewczyna. Potem był mały szok kulturowy – największa gaduła na świecie zamilkła na niemal tydzień i tylko pytała – a po co, a na co, a dlaczego, a za ile. A potem oswoiłam się, i wracając z niemal dwutygodniowej wyprawy przez Kenię i Tanzanię do Ugandy, wracałam jak do domu. Było sporo tęsknoty za domem – pierwszy raz wyjechałam sama tak daleko, a jestem bardzo związana z rodzicami i młodszym bratem. Za to niemal zupełnie nie przeszkadzał mi brak ciepłej wody czy innych wygód.

AM: Moja znajoma, Karolina, była w Chinach, Mongolii, na Filipinach, w Laosie, Izraelu, Australii. Przed nią wyprawa dookoła Morza Czarnego wraz ze znajomymi. A czy Ty masz może w planach podróż dookoła świata?

MR: Nie sądzę, że da się poznać kraj – jego kulturę, zwyczaje, tradycje, kuchnię – w parę czy paręnaście dni. A zazwyczaj tyle czasu spędza się w poszczególnych krajach, wybierając się w podróż dookoła świata. Wolę pojechać do jednego kraju czy dwóch, ale na porządnie, czyli na minimum miesiąc, i przez ten miesiąc starać się rozmawiać z ludźmi, jeść to, co oni, zjeździć państwo wzdłuż i wszerz, i rzeczywiście poczuć klimat danego miejsca. Ale każdy jest inny, i jeśli komuś sprawia to radość, to bardzo dobrze. Każdy powinien podróżować po swojemu, nie ma przecież jednego utartego schematu.
Karolinie i jej przyjaciołom życzę dużo niesamowitych wrażeń.

AM: „Aunty* Marta”, jak nazywały Cię dzieci w Afryce, nadal utrzymuje kontakt ze swymi podopiecznymi i na odwrót.
MR: Wysyłamy do siebie kartki świąteczne, wymieniamy regularnie maile. Dzieci są w szkole tylko 3 lata, więc niedługo nie będzie tam żadnego ‘mojego’ dzieciaka, jednak z dyrektorkami szkoły, z Cate i Agnes – jej córką, mam kontakt cały czas. Mam nadzieję, że jak najdłużej! Parę miesięcy temu wśród rodziny i przyjaciół udało mi się zebrać małą kwotę, która wystarczyła na wybudowanie płotu dookoła szkoły. Płot był palącym problemem, bo gdy ma się 60 dzieci w wieku 3-6 lat i tylko 2 nauczycielki, fizycznie nie sposób wszystkich upilnować, a ulica w dzielnicy slumsów nie jest bezpiecznym miejscem dla dziecka.

JJ: Nieustannie podróżujesz. Masz za sobą tysiące przebytych kilometrów, poznałaś setki nowych osób, odwiedziłaś dziesiątki fascynujących miejsc... Do którego z nich najczęściej powracasz myślami?
MR: Czy nieustannie to bym się sprzeczała, z Afryki wyjechałam 1,5 roku temu, i od tamtej pory owszem, podróżuję, ale tylko po Polsce i pobliskich krajach. Jeśli chodzi o Afrykę, to chyba najczęściej powracam myślami do… zapachów. Butwiejących roślin dżungli, oceanu na Zanzibarze, świeżego powietrza na wzgórzach Masaki, ogniska nad Jeziorem Wiktorii, targu z przyprawami w Mombasie czy rybnego w Dar es Salaam. Często wspominam też wolontariuszy, z którymi pracowałam, z kilkoma mam kontakt do tej pory i spotykamy się gdzieś w świecie, kiedy tylko mamy okazję. I jak już wspomniałam wyżej – do Birimuye Nursery School, z którą wiąże się bardzo dużo przeżyć i emocji. Po raz pierwszy w życiu odczuwam też tęsknotę za miejscem, które nie jest moim domem – za Afryką jako tako, gdzie czas płynie inaczej, gdzie można poczuć pełnię szczęścia, gdzie ludzie uśmiechają się znacznie częściej niż narzekają. Często powtarzam, że w Afryce zostawiłam kawałek siebie, a kawałek Afryki przywiozłam ze sobą.

AM: Jesteś na III roku politologii. Praca licencjacka już niemal ukończona. Co zamierzasz robić dalej, jakie masz plany na przyszłość?
MR: Na pewno rok przerwy od nauki! Razem z Alexem, moim chłopakiem, planujemy wyjechać do pracy na parę miesięcy za granicę, a potem we wspólną podróż z plecakami. Plany jeszcze są niesprecyzowane, ale kto wie, może do Afryki..?

JJ i AM: Dziękujemy Ci serdecznie za rozmowę i życzymy powodzenia w dalszym podbijaniu świata!

*Aunty - w języku angielskim słowo to oznacza ciocię.

Rozmawiały: Jadwiga Jelińska i Agnieszka Małecka, absolwentki klasy dziennikarskiej, studentki politologii w WSB-NLU
Fot. archiwum Marty Rzeszut







Dziękujemy za przesłanie błędu