Dobra książka: Andrzej Stasiuk, "Wschód" (2)
Często nocą przechodziłem wskroś pegeeru. Nigdy jednak nie miałem wizji ani nie czułem potrzeby, by coś sobie wyobrażać. Wszystko wydawało się wówczas oczywiste. Kolektywne pożarło indywidualne. Pożarło i teraz postękując, leżało w mroku i trawiło. Pożarło cerkwie, domy, zostawiło trochę kamieni. Te wielkie stodoły i stajnie, które mijałem w ciemnościach, zrobiono ze świątyń i chat. (…).
Godzinami siedziałem przed sklepem i popijałem piwo Marcowe z browaru w Grybowie. Patrzyłem na nich i słuchałem. Krzątali się pomiędzy stajniami, owczarniami, piętrowym magazynem w śląskim guście, kuźnią, domami i sklepem niczym po wielkim obejściu rodzinnego domu. Naprawdę tak to wyglądało. Faceci w drelichach przysiadali na ławce, popijali marcowe i rozmawiali o maszynach, o hektarach do skoszenia, o zdarzeniach z przeszłości, w których wszyscy mieli wspólny udział i które ich łączyły niemal tak, jak łączy pokrewieństwo. Po prostu byli nową rodziną. Plemieniem na kolektywistycznej wyspie. Byli wcieleniem komunizmu, ba, byli samym komunizmem. Zebrani w jednym miejscu o jednym czasie zostali wyznaczeni do eksperymentu.
Andrzej Stasiuk, „Wschód”, Wydawnictwo Czarne, Wołowiec 2014
Wybór fragmentów: BP
Zapraszamy do kontaktu odnośnie doboru książek do prezentacji: [email protected]