Trwa wczytywanie strony. Proszę czekać...
Sobota, 20 kwietnia. Imieniny: Agnieszki, Amalii, Czecha
03/06/2019 - 09:10

Dobra książka: Isabelle Laurent. Jesteś najlepszą mamą na świecie (1)

Od pierwszego dnia oczekiwania na dziecko zastanawiasz się, jaką będziesz matką. Czy podołasz trudom wychowania? Czy nie zawiedziesz oczekiwań – męża, bliskich, otoczenia? A zarazem: czy dziecko będzie odpowiadało twoim wyobrażeniom? Czy przyjmie wartości, które zechcesz mu przekazać? Jak przebrniecie przez czas młodzieńczych buntów i konfliktów międzypokoleniowych? Niespokojna, sięgasz po poradniki, czytasz blogi, szukasz rad u bardziej doświadczonych. Isabelle Laurent przekonuje, że nie tędy droga.

Byłam w dołku, na samym dnie – rozpacz mieszała się z poczuciem winy, że nie postąpiłam, jak trzeba. Zbudowany cegła po cegle gmach rozsypał się w proch. Zastanawiałam się, co było nie tak z moim dzieckiem, ze mną albo z naszą rodziną. W którym momencie czegoś nie zauważyliśmy, na coś byliśmy ślepi? Czy społeczeństwo, bieg zdarzeń, inni ludzie zabijali dusze tych, którzy są nam najdrożsi?
Czy jestem szalona, naiwna albo nieświadoma, nadal wierząc w człowieka, jego dobroć i miłość – mimo wszystko? Nie mogłam przestać myśleć o tym, czego właśnie dowiedziałam się o moim synu, a co zwaliło mnie z nóg, niszcząc wszystkie moje nadzieje i sprawiając, że zwątpiłam we własne powołanie do bycia mamą. Najwidoczniej ponieśliśmy porażkę. A jednak dom rozbrzmiewał śmiechem trojga młodszych, tych, którzy dopiero zaczynali dorastać i których można jeszcze wychować w inny sposób, by nie stało się z nimi to, co ze starszym synem. Ale jak? Jak wychować? Tego już nie wiedziałam, przygnieciona matczynym cierpieniem, pełnym pytań bez odpowiedzi.
Podczas gdy użalałam się nad poniesioną porażką, nad tym, że nie umieliśmy przekazać naszych wartości, i nad porażką naszego dziecka, które bardzo się pogubiło – by użyć
delikatnego określenia w odniesieniu do sytuacji, w którą się wplątało, a której nigdy wcześniej nie moglibyśmy, nie chcielibyśmy ani nie odważylibyśmy się sobie wyobrazić –
usłyszałam gdzieś w głębi duszy zdanie: „Tak też nie jest wolą Ojca waszego, który jest w niebie, żeby zginęło [nawet] jedno z tych małych” (Mt 18,14)1.

Słowa te, które zjawiły się znikąd, usiłowały głośno wybrzmieć w moim umyśle desperacko miotającym się w poszukiwaniu rozwiązania. Kiedy z trudem dotarły do mego serca, coś we mnie pękło. W tej właśnie chwili chciałam w nie wierzyć. Uczepiłam się ich, by wyrwać się z piekła, w które spychałam – wbrew sobie – całą rodzinę. Rozpętała się wewnętrzna walka. Rozchorowałam się przez nią. Przez trzy tygodnie pośród psychicznego i fizycznego bólu ten sam głos w moim wnętrzu bombardował mnie: mając uszy, nie słyszycie (por. Ps 115,6).
Słowa te niczym promienie światła rozświetlały natłok dręczących mnie myśli. Wychwyciłam je, jedne po drugich, rozpoznając w nich przebłyski intuicji, które kiedyś zignorowałam, potem o nich zapomniałam, czasem jedynie nieświadomie się nimi posługując. Niczym klucze, dopasowywały się do zamka każdej na nowo przeżywanej w myślach sytuacji. Lśniły dla mnie jak największy skarb, bo pozwoliły mi się podnieść.

Isabelle Laurent, „Jesteś najlepszą mamą na świecie”, przełożyła Marta Tórz, Wydawnictwo W drodze, 2018

Dziękujemy Wydawnictwu W drodze za udostępnienie wybranych fragmentów

[email protected]







Dziękujemy za przesłanie błędu